Podarunek - Richard Paul Evans

niedziela, 8 stycznia 2017

Tytuł: Podarunek
Autor: Richard Paul Evans
Tłumaczenie: Katarzyna Procner-Chlebowska
Seria: -
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 336
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 2,5 (2016)  

Przeczytałam tą książkę w trakcie maratonu czytelniczego pod wyzwaniem "akcja w czasie świąt". Wiem, że okładka jakoś specjalnie tego nie oddaje (tak na marginesie to nie mam pojęcia skąd taki pomysł na okładkę) ale opis zapewniał mnie, że jest to o Bożym Narodzeniu, więc po nią sięgnęłam. Czy rzeczywiście była to świąteczna książka? No niby dzieje się w okresie przedświątecznym, ale nie jest to taka książka stricte świąteczna. Także jeśli chodzi o ten aspekt to nie sugerujcie się opisem, który mówi mniej więcej, że główny bohater nie lubi Bożego Narodzenia, ale pewnego dnia dzieje się coś, co zmienia jego stosunek do tych świąt. No rzeczywiście "coś" się dzieje, ale czy to ma bardzo dużo wspólnego ze świętami? No niewiele, albo coś przeoczyłam. Ale w takim razie o czym ta książka jest?

Natan Hurst pracuje w agencji, która ma na celu wyłapywać złodzieji.  Nate jest jednym z najlepszych pracowników. Oprócz tego cierpi na syndrom Touretta, który objawia się ciągłymi tikami nerwowymi. Pewnego dnia z powodu burzy zostają odwołane wszystkie loty, a całe lotnisko jest zapchane ludźmi. Jednak Natan ma wynajęty apartament, dzięki niezawodnej sekretarce. Gdy przychodzi odebrać klucze widzi kobietę z dwójką małych dzieci: wesołą, troszkę nadpobudliwą dziewczynkę i jej zupełne przeciwieństwo, cichego chłopca. Zaczyna rozmowę i w końcu okazuje się, że syn kobiety ma nowotwór, a oni nie mają się zupełnie gdzie podziać. Dodatkowo nagle, gdy chłopiec dotyka ręki mężczyzny okazuje się, że jego tiki zniknęły. Nate proponuje im swój apartament. Co wyniknie ze spotkania z tajemniczą Addison?

Z reguły nie czytam książek o takiej tematyce, ale dziwnym trafem powieści pana Evansa do mnie przemawiają i bardzo mi się podobają. Porusza on trudne tematy takie jak nieuleczalne choroby, śmierć, zdrada czy pracoholizm. Tutaj mamy sytuację w której wszyscy chcą wykorzystać dar Collina, ale Addison nie może się na to zgodzić, bo może wtedy stracić syna. Nie chcę wam zdradzać szczegółów, ale moim zdaniem jest to po prostu sytuacja bez wyjścia. Pomysł bardzo mi się podobał, a książka mnie momentalnie wciągnęła. Jestem pewna, że to nie było moje ostatnie spotkanie z tym autorem.


"Nasze czyny nie są strzałami, które wypuszczone znikną gdzieś w kosmosie, są raczej bumerangami, które wrócą do nas prędzej czy później"


Natana polubiłam. Odważny facet, który nie boi się wyzwań i ma dobre serce. Addison również skradła moją sympatię, choć w jednym momencie zrobiła coś mega głupiego. Wielki podziw kieruję dla Collina, który z charakteru kojarzył mi się z Małym Księciem. Niezwykle mądre i uczynne dziecko. Jego siostra była taka zbyt natrętna, nie lubię zbytnio takich dzieci, ale to co było o niej powiedziane na końcu zmieniło moje myślenie o niej i niechęć przerodziła się we współczucie. 

Humoru za wiele nie ma, ale wiadomo, nie jest to książka przy której powinniśmy się śmiać. Styl pana Evansa nie jest zły. Czyta się szybko. Narracja jest pierwszoosobowa, dzięki temu jeszcze bardziej możemy się utożsamić z głównym bohaterem. 


"Każdy ma jakąś tajemnicę. I wszystkim się wydaje, że ukochana osoba przestanie ich kochać, gdy pozna prawdziwą, ukrytą  pod maską twarz. Nie jesteś wyjątkiem. Ale ja dostrzegam prawdziwego ciebie. Szkoda, że ty tego nie widzisz."


Ta recenzja nie jest długa, ale nie mam już nic więcej do dodania. Książka mi się podobała i wywołała we mnie dużo emocji. Na pewno jeszcze sięgnę po inne pozycje pana Evansa. 

Ocena: 7/10

10 komentarzy:

  1. Już u Kitty pisałam, że wydaje mi się, że używanie słowa "humor" w takim kontekście poprawnie nie jest. Spytałam oto moją nauczycielkę kultury języka (tzn. nasze zajęcia wyglądają trochę jak odcinek Mówiąc Inaczej) i okazało się, że miałam rację. Słowa humor w takim kontekście możesz używać potocznie, w mowie, ale jeśli chcesz pisać poprawnie lepiej będzie, jeśli zamiast "Humor w książce był dobry" napiszesz "Książka była pełna żartów", albo "była żartobliwa", czy "była humorystyczna". Ja wiem, że się czepiam, ale to mała rzecz, a może zmienić nieco odbiór tekstu :D [tak, popisuje się wiedzą, bo mogę ;P]
    A co do samej książeczki: może jest OK, ale obecnie nic więcej na swoją listę nie wpisuje ;) Zwłaszcza, że przede mną jeszcze 5 tomów serii Sandersona i "Lód" Dukaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację ale jakoś nie przekonuje mnie stwierdzenie "książka była pełna żartów". Moje recenzję nie są na ocenę i raczej większości osób to nie przeszkadza, więc dalej będę tak pisać. Będę miała jednak twoją radę na uwadze i może ograniczę używanie tego słowa :)

      Usuń
  2. Całkiem nieźle się zapowiada, aczkolwiek nie będzie do mój must have. W wolnej chwili przeczytam e-booka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to taka szybka książeczka na jeden wieczór, ale niezwykle wartościowa.

      Usuń
  3. Raczej po tę książkę nie sięgnę :P Zdecydowanie nie jest to mój styl :/ Zwłaszcza, że ostatnio (o czym powtarzam wszędzie i w kółko) jestem strasznie zakochana w fantastyce (jeszcze bardziej niż wcześniej) i cały czas chcę czytać tylko to xD Ale cieszę się, że książka się tobie spodobała :D
    Buziole :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zakochana w fantastyce, ale to przecież nie znaczy, że inne książki mają mi się nie podobać...

      Usuń
  4. Okres przedświąteczny w treści i trawka na okładce? Oj ktoś chyba ma dziwne zapatrywanie na święta. :D No i fabuła chyba jednak nie dla mnie. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no ale na serio, ja też się mega zdziwiłam. Nie wiem skąd ktoś w ogóle wytrzasnął tą trawkę? xD

      Usuń
  5. Mam za sobą jedną książkę autora i mam zamiar sięgnąć po inne, myślę że kiedyś i po te uda mi się sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia