Aavariis #1: Strach i samotność - Szymon Hintzke

poniedziałek, 11 listopada 2019

Cześć!
Ostatnio nie za wiele było tutaj postów, a to dlatego, że odkąd zaczęła się szkoła mam bardzo dużo różnych obowiązków, a przez to mniej czasu na czytanie. W październiku udało mi się przeczytać tylko jedną książkę, a nie jest to zbyt dobry wynik.
Bardzo dziękuję autorowi za egzemplarz recenzencki oraz ogromnie przepraszam, za tak długi czas oczekiwania na recenzję. 



Tytuł: Strach i samotność
Autor: Szymon Hintzke
Tłumaczenie: -
Seria: Aavariis
Wydawnictwo: Poligraf
Liczba stron: 111
Poprzednia część: -
Następna część: ?
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 0,6 cm


Miejscowy alchemik Erick Horldston wiedzie spokojne życie wraz ze swoją wybranką Anną Loff w okręgu Czterech Wysp. Wysoki blondyn większość czasu spędza w swojej pracowni, przygotowując mikstury pomagające utrzymać stan zdrowotny mieszkańców na dobrym poziomie.
Pewnego dnia do miasta Cait Dun na święto ludowe przypływa słynny w całym Aavariis bard, niejaki Falkus Wolken. Erick wie, że Anna uwielbia owego jegomościa, dlatego wpada na pewien pomysł. Chce poprosić barda, by ten zaszczycił swą osobą bardzo ważną dla nich uroczystość. Tak też się stało.
Erick i Anna łączą się węzłem małżeńskim i wyprawiają ucztę weselną. Niespodziewanie na uczcie nadzorca okręgu Czesław Okoń prosi Ericka o przysługę.
Czego chciał nadzorca, dlaczego zakłócił tak szczególny dzień? Tego się dowiemy, zagłębiając się w tajemniczy i z pozoru kolorowy świat Aavariis. (lubimyczytać.pl)

Tak naprawdę zupełnie nie wiedziałam czego się po tej książce spodziewać. Opis mnie zaciekawił, ale nie miałam pojęcia co kryje w sobie ta zaledwie 100-stronicowa pierwsza część serii Aavariis. Autorem jest 19-letni Szymon Hintzke - to jego debiut, który wypada naprawdę bardzo dobrze i uważam, że ma on potencjał na pisarza, o którym niedługo będzie bardzo głośno. Z początku od razu rzucił mi się w oczy taki niespotykany styl pisania. Autor umie bardzo tajemniczo prowadzić akcję, tak, że czytelnik czasami nie do końca wie co się dzieje, ale jest tak tym zaciekawiony, że musi czytać dalej. Przeważają tutaj opisy, opisy bardzo dokładne, które w ciekawy sposób przedstawiają nam zdarzenia czy miejsca. Mimo, że było ich tak dużo, wcale nie było to nużące. Jednak radziłabym popracowanie nad dialogami. Było ich dość mało, a jak już się pojawiały, czasami wydawały mi się nieco wymuszone i sztuczne. Jednak ogólnie rzecz biorąc, Szymon Hintzke pisze bardzo dobrze, tajemniczym, budującym napięcie stylem, który zdecydowanie przypadł mi do gustu. 

Na początku książki poznajemy głównego bohatera, czyli Ericka oraz wybrankę jego serca, Annę. Dowiadujemy się sporo o ich życiu. Tak naprawdę pierwsza połowa książki to takie wprowadzenie do historii, akcja biegnie sobie własnym tempem i pokazywane są ważniejsze wydarzenia z życia Ericka i Anny, abyśmy lepiej mogli poznać tę parę. Miałam wrażenie, że będzie to taka leniwa historia o ich losach i trochę zaczęło mnie to już nudzić. Dopiero później akcja nabiera tempa i wtedy tak naprawdę zrozumiałam sedno całej tej opowieści. Zaczynają dziać się dziwne, często niezrozumiałe dla mnie rzeczy. Miałam wrażenie, że pod koniec zapanował w tej książce lekki chaos, ale wydaje mi się, że taki właśnie był zamysł autora. Były tam momenty, które dawały do myślenia, wzbudzały emocje i zmuszały do refleksji. Wszystko było tajemnicze, osobliwe i tak bardzo ciekawe, że chciałam tylko czytać dalej i dowiedzieć się w końcu o co tak naprawdę chodzi. Jest to pierwszy tom serii, w dodatku bardzo krótki, także wiele wątków nie zostało wyjaśnionych, śmiem stwierdzić, że tak naprawdę nic nie zostało mi wyjaśnione, więc pozostaje tylko czekać na tom drugi. 



Chciałabym napisać nieco o bohaterach, ale niestety tak naprawdę niewiele da się o nich powiedzieć. Uważam, że autor powinien trochę lepiej przyłożyć się do ich kreacji - bo na tych zaledwie 100 stronach nie było zbytniego pola do popisu. Niby na początku mamy zarys ich charakterów, ale jest to tak znikome, że tak naprawdę nie jestem w stanie o nich za wiele powiedzieć. Mam też wrażenie, że czasem zachowywali się trochę sztucznie, irracjonalnie, ale przede wszystkim chodzi o to, że jako czytelnik nie czułam z nimi żadnej więzi. Myślę, że można było bardziej skupić się na ich osobowości. Chciałam też wspomnieć może o małej i nieznaczącej, ale irytującej mnie rzeczy, a mianowicie - imiona bohaterów. Niby nic, ale jednak występują tutaj postacie takie jak Eric, Syntor, Kaspero czy Falkus, a nagle ni stąd ni z owąd pojawia się Czesław Okoń albo niejaki Krzysztof. Ja naprawdę rozumiem wszystko, ale jednak jeśli chce się używać imion polskich, to niech wszystkie będą polskie, a jak niepolskich - to niepolskie. 

Podsumowując, książka naprawdę mi się podobała, a nawet zmusiła do refleksji. Nie jest ona idealna, ma parę niedociągnięć, ale przede wszystkim jest w niej to coś, co powoduje, że chce się ją czytać dalej. Zdecydowanie polecam Wam przeczytać tę debiutancką historię świetnie zapowiadającego się autora. 


Czytaj dalej »

Podsumowanie sierpnia

czwartek, 12 września 2019

Zdaję sobie sprawę, że trochę późno piszę to podsumowanie, bo jest już 12 września, ale dopiero teraz znalazłam czas, by się za to zabrać (i tak powinnam już spać, bo jutro jest szkoła, ale skoro sobie zaplanowałam, że dzisiaj to zrobię, to robię, by nie zaburzać mojej organizacji czasu :D). W sierpniu były jeszcze wakacje, co wydaje mi się tak strasznie odległe i mam wrażenie, że było tak dawno, a tak naprawdę jesteśmy w połowie drugiego tygodnia września... Mam wrażenie, że już co najmniej miesiąc chodzę do tej szkoły! W każdym razie, jeśli chciałby ktoś wiedzieć jak tam u mnie w nowej szkole to ogólnie jest dobrze, ze szkoły jestem zadowolona, mam świetną klasę i wydaje się, że normalnych nauczycieli. 

Wracając do sierpnia myślę, że te 3 książki, które przeczytałam to wcale nie jest tak mało, biorąc pod uwagę różne wakacyjne wyjazdy i tak dalej, natomiast zawsze mogło być lepiej. Najlepszą książką miesiąca bezapelacyjnie została Hazel Wood, natomiast najgorszej nie znalazłam - wszystkie na swój sposób mi się podobały. Postów i recenzji dużo nie było, natomiast coś było, z czego i tak jestem dumna. 
Niemniej jednak, nie wiem, czy uda mi się przeczytać tyle (to i tak jest mało!) we wrześniu, bo ostatnio mam coraz mniej czasu i jakoś nie zapowiada się, by było go więcej. 

Przeczytałam:
Trzymaj się z dala od Hazel Wood autorstwa Melissy Albert. Ta książka bardzo mi się podobała i urzekł mnie jej tajemniczy, magiczny klimat. Zdecydowanie polecam, a więcej możecie przeczytać w tej oto recenzji. 

Piąty tom Alcatraza kontra bibliotekarze, czyli Mroczny talent Brandona Sandersona przeczytałam w mgnieniu oka i cały czas jestem na tak! Uwielbiam styl, jakim zostały napisane te książki, a historia wymyślona przez autora automatycznie wciąga i zachwyca! Więcej w recenzji, która od niedawna jest na blogu :)

Czas robotów, czyli kolejny tom serii Andrzeja Maleszki Magiczne Drzewo, którą czytam wraz z młodszym bratem. Pewnie gdyby nie on, to nie sięgnęłabym po kolejne części tego cyklu, gdyż już raczej z niego wyrosłam, natomiast cały czas mam do tych bohaterów i tej historii wielki sentyment i mimo, że są to książki dla dzieci to bardzo miło mi się je czyta. Myślę, że napiszę recenzję, bo w końcu opinie o pozostałych tomach są na moim blogu, ale myślę, że poczekam z nią do momentu, kiedy skończymy ostatni tom (czytamy teraz książkę Porwanie, z oddzielnej serii Bohaterowie Magicznego Drzewa, ale traktuję to jako jedno) i wtedy napiszę taki łączony post o tych dwóch książkach. 

Skończyłam też oglądać 6 sezon The 100, który śledziłąm na bieżąco i co tydzień oglądałam odcinek. Opinia o tym sezonie (pewnie kiedyś :P) pojawi się na blogu. Jestem też w trakcie Dynastii, która bardzo mi się podoba, ale nie mam na nią czasu...


Podsumowując, myślę że sierpień był w miarę udanym miesiącem. Troszkę przeczytałam, troszkę obejrzałam, a przede wszystkim wróciłam do blogowania! Mam nadzieję, że wrzesień również będzie owocny i życzę wszystkim uczniom powodzenia w szkole i dużo czasu na czytanie! :D

Pozdrawiam kochani i do następnego! :D



Czytaj dalej »

Alcatraz kontra bibliotekarze #5: Mroczny talent - Brandon Sanderson

sobota, 7 września 2019

Seria Alcatraz kontra bibliotekarze zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych. Można powiedzieć, że to seria dla nieco młodszej młodzieży, ale gwarantuję Wam, że starszy czytelnik również może mieć przy niej dobrą zabawę! Jak wypadł w mojej opinii piąty tom tego cyklu?



Tytuł: Mroczny talent
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Seria: Alcatraz kontra bibliotekarze
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 276
Poprzednia część: Zakon rozbitej soczewki
Następna część: -
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 2,2 cm

Pomyślałam sobie, że nie będę publikowała opisu tej książki, ponieważ jest w nim cała masa spoilerów do poprzednich tomów, a bez sensu, żeby ktoś nie mógł przeczytać tej recenzji, bo nie ma jej za sobą. Unikam spoilerów jak ognia, więc oszczędzę Wam tego, a jeśli ktoś bardzo chce, zawsze można wejść na lubimyczytać i jednym kliknięciem zobaczyć opis i te wszystkie spoilery :D

"No tak, poprzedni rozdział był trochę zarozumiały, prawda? Obwiniam o to stosunkowo niewielką liczbę przypisów."

Jest to ostatni tom tej serii i Alcatraz przez całą książkę to powtarza. Powtarza również, że zakończenie nie będzie tak kolorowe, jak wszyscy by chcieli, więc ogromnie się go bałam. W trakcie czytania chłopak zachęca nas by otworzyć książkę na końcu i przeczytać dwa akapity na wskazanej przez siebie stronie. Powiem Wam, że się na to skusiłam, bo pomyślałam sobie "eee tam, to pewnie jego kolejny żart". Był tam spoiler, ale wcale nie zepsuło mi to przyjemności z czytania (a tak naprawdę to nawet wcześniej myślałam, że tak może się zdarzyć), a i tak potem zastanawiałam się czy może to jednak żart i kolejne zagranie autora, czy to prawda (a czym się okazało, to już sami musicie się dowiedzieć). Po za tym i tak Alcatraz zaskakuje nas w każdym wymiarze, więc to już od Was będzie zależało, czy się na to pokusicie, czy nie. (Ale tylko i wyłącznie wskazane przez Alcatraza akapity! Nic więcej!). Niemniej, jest to ciekawy pomysł autora. 

Skoro zaczęłam już tak nietypowo, bo od zakończenia, to może parę słów o nim samym. Czuję się totalnie oszukana, zaskoczona, zdruzgotana, wbita w fotel i odesłana na inną planetę. Totalnie się nie spodziewałam, że taki będzie finał tej historii i do tej pory nie mogę się po nim otrząsnąć. Uważam, że zakończenie to jeden z ważniejszych elementów książki, bo to właśnie po nim pozostaje największe wrażenie. I tutaj idealnie spełniło swoją rolę, bo dzięki niemu, moje odczucia po Mrocznym talencie są bardzo, bardzo dobre. 

"- Jesteś taki nieznośny. 
- Czy to zasada trzecia?
- To uniwersalne prawo wszechświata."

Oczywiście nie znaczy to, że cała książka i jej fabuła były złe, a tylko zakończenie świetne. Wręcz przeciwnie! W trakcie powieści również zostałam milion razy zaskoczona i Alcatraz zdecydowanie wciągnął mnie w swoją historię. Co prawda, muszę to przyznać, kilka elementów przewidziałam, ale można je policzyć na palcach jednej ręki i nie są to jakieś najistotniejsze szczegóły. Być może wynika to z tego, że przeczytałam już w swoim życiu nieco książek, ale w dalszym ciągu zabawa podczas czytania była przednia, a ja nie mogłam się oderwać i przeczytałam tę powieść w mgnieniu oka. Jest to zasługa szybkiej akcji, chęci dowiedzenia się co będzie dalej, narracji (o której za sekundę), a przede wszystkim genialnego pomysłu autora!

Jest to opowieść o tym, że nasz świat to Ciszlandy, władane przez okrutnych Bibliotekarzy, wkładających nam do głowy same kłamstwa, a tak naprawdę istnieją również Wielkie Królestwa, w których ludzie żyją zupełnie inaczej z zupełnie inną technologią i stylem bycia. Uważam, że świetne jest ukazanie różnic między tymi dwoma światami. Jak inne są ich wynalazki, stroje, życie. Bardzo ciekawe było patrzenie na to, jak mieszkańcy Wielkich Królestw patrzą na Ciszlandy i uważają ich przedmioty za bezużyteczne. Mamy tutaj też pewien rodzaj magii, który tak naprawdę nie jest magią, ale ja (W końcu jestem mieszkanką Ciszlandów :D) nie wiem jak inaczej to nazwać. Rodzina Smedrych ma różnorakie talenty, które często na początku wydają się nieużyteczne, ale tak naprawdę przydają się do wielu fajnych rzeczy. Istnieją również osoby zwane okulatorami (stąd to zdjęcie z okularami), potrafiące wysyłać energię do różnych rodzajów soczewek, które też robią różne fajne rzeczy. Do tego cała technologia Wielkich Królestw jest trochę magiczna. Także pomysł zdecydowanie na plus. 



Przejdźmy wreszcie do bohaterów, czyli nasz Alcatraz. Jest to moim zdaniem postać bardzo barwna i oryginalna. W większości książek nie znajdziecie takiego głównego charakteru oraz narratora w jednym. Ja tam jestem jego wielką fanką i zawsze byłam, bo jest genialny. Na przestrzeni całej serii można zauważyć jego dużą przemianę. Stał się dojrzalszy, mniej lekkomyślny, ale jednak nadal nieco porywczy (natura Smedrych :D), a przede wszystkim w książkach możemy znaleźć więcej głębszych przemyśleń. Ogromnie żałuję, że w tej części jest tak mało Bastylii, bo uwielbiam ją i naprawdę wnosiła coś ciekawego do tego cyklu. Kocham dziadka Smedrego, bo prostu mój człowiek <3 Lubię też Kaza, Dif od początku do końca nie przypadł mi do gustu i irytował mnie strasznie, a Shasta to naprawdę bardzo ciekawa i złożona postać, która koniec końców zyskała cień mojej sympatii. Ojciec Alcatraza był dla mnie zawsze trochę obcy i nie rozumiałam jego zachowania i chyba nadal nie rozumiem. Dziwny bohater. Niemniej autor zdecydowanie dopracował charaktery postaci w tej książce i mają one  w sobie to coś. 

Jest to również historia o relacjach między ludźmi. Patrzymy na kształtujące się więzi Alcatraza z jego rodzicami i całą rodziną, z którą wcześniej nie miał kontaktu. Zdecydowanie to trudne, ale prawdziwe. Mamy też pokazane uczucia Draulin, matki Bastylii, zawsze surowej, a jednak mającej w sobie emocje. Myślę, że to ważny element tych książek i nie można pomijać tego, że oprócz wesołej otoczki fantastycznej książki, mamy tutaj też coś, z czego można dużo wynieść. 

"To mi przypomina o szerszeniach. Co? Wam nie przypomina o szerszeniach? Jesteście dziwni. To przecież oczywiste miejsce opowieści, w którym powinniście się spodziewać rozprawy o biologii owadów. Jest nawet o tym mowa w Wielkiej Księdze porad, jak pisać genialne książki." 

Ostatni aspekt, który chciałam w tej recenzji poruszyć (wybaczcie, że jest tak długa) to oczywiście genialna narracja. Pewnie już słyszeliście o tym, że seria o Alcatrazie jest napisana w nietypowy sposób, ale tak naprawdę nie da się opisać w jaki. To trzeba po prostu samemu przeczytać i się przekonać. Alcatraz to świetny narrator, który zwodzi czytelnika, często wyprowadza go na manowce i wstawia różne dziwne wstawki, niezwiązane bezpośrednio z fabułą książki. Jest to bardzo oryginalne i myślę, że wcześniej nikt z Was się z taką narracją nie spotkał. 

Podsumowując, uważam że jest to seria warta polecenia, nie tylko młodszym czytelnikom, choć jeśli macie w domu jakiegoś młodego czytacza, to jest to świetny pomysł na podrzucenie mu czegoś do poczytania :D Ja od swojej strony mogę dodać tylko tyle - polecam! <3

Ocena: 9/10



Czytaj dalej »

Początek roku szkolnego... mniej czasu, mniej postów, mniej czytania, ale nadal tu będę!

poniedziałek, 2 września 2019

No i nadszedł ten dzień, który jeszcze tak niedawno wydawał się tylko odległą przyszłością. Mamy poniedziałek, drugi września, czyli pierwszy dzień szkoły (dla tych, którzy jeszcze do niej chodzą, a studenci to się niech lepiej nie odzywają, bo mają jeszcze miesiąc :P). Idę teraz do nowej szkoły, do liceum, na profil biologiczno-chemiczno-matematyczny, więc jak uda mi się to przeżyć to może jeszcze mnie kiedyś tutaj zobaczycie :D Nie no, ogólnie jestem pełna nadziei, że aż tak źle nie będzie (chociaż nie wiem czy nie jestem zbyt optymistyczna :P), ale cóż, trudno, trzeba, to trzeba. 



Jak możecie się domyślić będę miała teraz mniej czasu. Dochodzą mi jeszcze dojazdy do szkoły i ogólnie sporo czasu po za domem, a także sporo nauki, gdy już do tego domu wrócę. Wychodzę z założenia, że kluczem do sukcesu jest po prostu dobra organizacja czasu, natomiast mi ona zawsze wychodziła tylko przez kilka pierwszych tygodni szkoły, a potem to... było różnie xD Mam jednak cały czas nadzieję, że dam radę zebrać się w sobie i mieć czas na naukę, znajomych, książki, seriale, bloga, bookstagrama, jeszcze więcej różnych zajęć i aktywności oraz ogólne ogarnianie życia. A, no i jeszcze sen :P (Zauważacie, ile my czasu 'marnujemy' na spanie? Ile rzeczy można by było zrobić, gdyby nie trzeba było spać! Niemniej jednak trzeba spać, a ja na dodatek uwielbiam spać, więc no muszę spać, haha :D). Więc jak widzicie dużo tego mnie czeka, więc trzymajcie za mnie kciuki. 

Przez ostatni czas sporo zastanawiałam się nad przerwaniem blogowania. Przestało mi to sprawiać tyle radości, co kiedyś i nie miałam też na to tyle czasu... Czułam się też taka trochę zdemotywowana małą aktywnością na blogu i tymi 'pustymi' komentarzami, ale najbardziej to ich brakiem. Ostatnio moje zasięgi poleciały bardzo w dół i to sprawiało również, że nie czułam takiej satysfakcji. Dużo więcej odczuwam jej z instagrama, bo tam zdecydowanie łatwiej o aktywność, bo nawet same pozornie nic nie znaczące serduszka, coś jednak znaczą. Na bookstagramie jest taka metoda akcja-reakcja. Wrzucam zdjęcie i praktycznie od razu ktoś je widzi, co daje naprawdę dużo motywacji do dalszego działania. Chciałabym zobaczyć to samo na blogu, jednak współcześnie chyba przerzuciliśmy się na media społecznościowe i to tam dzieje się praktycznie wszystko oraz dużo łatwiej jest dać serduszko pod zdjęciem, niż przeczytać i skomentować post. 

Niemniej jednak nie chcę tego porzucać i nie mogłabym znieść myśli o tym, że miałabym tego bloga już nie prowadzić. Dlatego myślę, że mam teraz sporo chęci i zapału i może dam sobie z tym wszystkim radę. Postów w miesiącu pewnie nie będzie bardzo dużo. Postaram się wrzucać co najmniej jeden na tydzień, a takim moim celem jest post co 5 dni, nie wiem jednak czy to wypali. Planuję też udzielać się więcej na fanpage'u bloga. Chciałabym zebrać sobie takie grono odbiorców, grono czytelników i było by mi naprawdę miło, gdyby tak się stało. Wiem jednak, że do tego potrzeba czasu. Ja także będę starała się w miarę możliwości zaglądać do Was i czytać interesujące mnie posty. Mam nadzieję, że uda mi się zorganizować na tyle, by coś zawsze od siebie dać. 

Tymczasem jednak życzę wszystkim uczącym się naprawdę udanego roku szkolnego! Uczcie się tego, co naprawdę Was interesuje i sprawia Wam przyjemność i pamiętajcie, że nauka to nie wszystko ;) Miejcie też czas dla siebie, czas na odpoczynek i swoje pasje. 

Zaczytanego i owocnego roku szkolnego życzę sobie i Wam! :D



Czytaj dalej »

Fantastycznie zaserialowana #3: La casa de papel - Dom z papieru SEZON 3

środa, 28 sierpnia 2019

Dom z papieru to jeden z najlepszych seriali, jakie obejrzałam w życiu. Historia o napadzie na hiszpańską mennicę bardzo mi się podobała, trzymała w napięciu i wciągnęła. Nieco obawiałam się tego sezonu, bo pierwsze dwa dobrze zamknęły całość i bałam się, że 3 część okaże się niepotrzebna, gorsza i po prostu przebajerowana. Czy tak było?


Myślę, że po takiej promocji 3 sezonu, jaka miała miejsce w tym roku większość z Was już słyszała o tym serialu. Moją opinię o pierwszym i drugim sezonie możecie przeczytać tutaj :) 



Jak mogliście obejrzeć w powyższym klipie, jeden z przestępców zostaje złapany i porwany przez policję. Pozostali członkowie zespołu nie mogą przejść obok tego obojętnie, więc postanawiają powrócić i zainterweniować. Profesor wciela w życie kolejny plan, ale tym razem także nie będzie łatwo. Policja depcze im po piętach, a nie mogą pozwolić sobie na to, by coś poszło nie tak. 

Moje obawy zdecydowanie były bezpodstawne. Trzeci sezon był tak samo dobry, jak dwa poprzednie i podobał mi się równie bardzo. Nie mogę powiedzieć, że był lepszy, bo wydaje mi się, że nie był, ale pozostają na równym, bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie cieszę się, że ten sezon powstał, ponieważ jest to kolejna dawka dużych emocji w najlepszym wydaniu i znowu mogłam spędzić czas z moimi ulubionymi bohaterami.


W tym sezonie mamy kolejny plan na napad, w którym część elementów jest zbliżona i przypomina skok na hiszpańską mennicę, natomiast inne aspekty rozwiązane są inaczej i wymagają od przestępców innych umiejętności. Akcja toczy się bardzo szybko, co rusz mamy nowe zagranie policji, na które przestępcy od razu mają odpowiedź, idealnie zaplanowaną przez Profesora albo i tego asa w rękawie nie mają i wszystko się komplikuje. Fabuła bardzo trzyma w napięciu, ja obejrzałam te odcinki w mgnieniu oka, bo po prostu nie mogłam powstrzymać się przed włączeniem kolejnego. Zakończenie była bardzo, bardzo emocjonujące i nie mogłam się po nim otrząsnąć. Nie wiem kiedy jest planowana premiera czwartego sezonu, ale nie mam bladego pojęcia, jak ja wytrzymam, bo chcę już wiedzieć, co będzie dalej! Ogólnie niektóre rzeczy wydawały mi się nieco przesadzone, zbyt gładko coś im wychodziło albo ktoś zachowywał się irracjonalnie, ale przy takich emocjach, jakie doświadczamy podczas oglądania, te małe szczegóły nie mają żadnego znaczenia. 

W serialu  mamy kilka perspektyw. Akcja teraźniejsza dzieje się w czasie napadu i możemy patrzeć na to jak radzą sobie z nim włamywacze, co dzieje się w środku i co przeżywają bohaterowie i zakładnicy. Obserwujemy także policję, próbującą schwytać przestępców i przewidzieć ich kolejne ruchy oraz Profesora wraz z Raquel monitorujących i dowodzących napadem z zewnątrz. Co jakiś czas wprowadzone są retrospekcje pokazujące przygotowanie do napadu lub wydarzenia sprzed kilku lat, gdzie Profesor, Berlin i Palermo obmyślali plan. Muszę przyznać, że te retrospekcje nieco mnie nudziły i wolałabym, żeby było ich mniej. Rozumiem, że twórcy nie chcieli rezygnować z postaci Berlina, bo wiele osób go uwielbia, a ja sądzę, że jest to bardzo dobrze skonstruowany charakter, ale wolałabym gdyby te wspomnienia nie były tak często, bo nie wnosiły jakoś bardzo dużo, zwalniały akcję, a ja chciałam już oglądać napad. 

Bohaterowie są wykreowani bardzo, bardzo dobrze. Twórcy postarali się, by każdy był inny, miał inny charakter i wnosił do ekipy inne cechy. Moimi ulubionymi postaciami są bezpodstawnie Nairobi oraz Denver, który ma genialny śmiech, haha :D Bardzo lubię także Monicę, Helsinki oraz Raquel, no i oczywiście podziwiam Profesora, choć w tym sezonie miał też swoje upadki i nie zawsze był idealny. Zdecydowanie w dalszym ciągu nie cierpię Tokio i Rio, którzy swoim głupim i dziecinnym zachowaniem strasznie mnie irytują, krzywdzą innych i siebie nawzajem. Wprowadzone zostają także nowe postacie. Palermo, którego nie udało mi się polubić. Niby jest podobny do Berlina, ale jakoś tak nie ma w sobie tego czegoś i zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. Bogotę polubiłam, choć nadal nie wiemy o nim zbyt wiele, a o Marsylii to już nie wiemy praktycznie nic i mam nadzieję, że w kolejnym sezonie jego wątek zostanie rozwinięty. 

Podsumowując, uważam, że jest to bardzo dobry sezon, który trzyma w napięciu, wciąga i nie można się od niego oderwać. Cieszę się, że powstał i z pewnością będę oglądać dalsze sezony. Zdecydowanie polecam <3





Czytaj dalej »

Tajemnica Askiru #3: Oko pustyni - Richard Schwartz

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Tajemnica Askiru to seria, którą bardzo, bardzo lubię. Jednak dopiero niedawno znalazłam czas, by przeczytać kolejny tom. Czy podobał mi się tak samo jak poprzednie? Może mniej, a może bardziej?



Tytuł: Oko pustyni
Autor: Richard Schwartz
Tłumaczenie: Agnieszka Hofmann
Seria: Tajemnica Askiru
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 413
Poprzednia część: Drugi legion
Następna część: Pierwszy róg
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3 cm

"W poszukiwaniu sojuszników w walce z niszczycielskim Thalakiem wojownik Havald, pół-elfka Leandra, mroczna elfka Zokora i pozostali członkowie drużyny trafiają do pustynnego Besarajnu. Są zmuszeni zostać tu dłużej, by uwolnić Leandrę z rąk handlarzy niewolników. Wpadają przy tym w wir walki o tron, która wstrząsa Gasalabadem, stolicą monarchii. Niebagatelną rolę odegra w niej magiczny artefakt − Oko Gasalabadu, a Havaldowi i jego towarzyszom przyjdzie się zmierzyć z politycznymi intrygami, knowaniami zamachowców, mroczną magią nekromantów i… ze sługą Arminem, któremu nie zamykają się usta." [lubimyczytać.pl]

W pierwszym tomie akcja działa się w jednym miejscu, w Gospodzie pod Głowomotem, w drugim bohaterowie przemieszczali się, natomiast w tej części poznajemy niesamowity świat Besarajnu. Wydaje mi się, że autor wykreował naprawdę wspaniały świat, w którym wszystko jest dopracowane, a my tak naprawdę znamy tylko kawałek tego całego uniwersum. Powieść ma taki swój klimat, kultura i obyczajowość tych ludzi jest bardzo ciekawa, a także interesujące było dla mnie była struktura władzy w tym państwie, podzielenie go na te wszystkie Domy (Lwa, Tygrysa, Orła i wiele innych). Bardzo brakuje mi w tej serii mapki, która pozwoliłaby mi na lepsze wyobrażenie sobie tych wszystkich miejsc w przestrzeni. Zdecydowanie są to moje klimaty i uwielbiam książki tego typu. 

Ten tom skupia się przede wszystkim na intrygach z królewskiego dworu, w czym Havald nie jest zbyt dobry. Tutaj to Leandra jest zdecydowanie na pierwszym planie i prowadzi negocjacje w imię swej królowej. Bardzo podobało mi się nawiązania do ich rodzinnego królestwa, do przeszłości Leandry oraz Havalda. Mamy tutaj też elementy walki o władzę, motyw przepowiedni, z którym autor poradził sobie bardzo dobrze, magię nekromantów, która stanowiła duży kontrast do magii Leandry oraz jeden z moich ulubionych wątków, czyli gryf <3 Akcja czasami zwalnia, czasami przyspiesza, ale ogólnie jest utrzymana w takim wartkim tempie. Nie ma momentów nudy, ani też takich, że wszystko dzieje się za szybko i nie można połapać się o co chodzi. Książka wciąga, po prostu chce się ją czytać! Autor ma wszystko dopracowane, nie znalazłam żadnych błędów logicznych, a często się to zdarza przy tak dużych uniwersach. Tutaj jednak odnoszę wrażenie, że autor wszystko sobie idealnie zaplanował. Ten tom przynosi sporo wyjaśnień, ale także masę pytań, a po zakończeniu, nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Mam nadzieję, że jak najszybciej będzie mi dane go przeczytać. 

„Przysiągłem sobie, że kiedy to wszystko minie, poszukam jakiegoś spokojnego miejsca i zajmę się uprawą jabłoni. Jabłka były dobre.”

Żałuję, że w tym tomie jest mniej Zokory, czyli mojej ulubionej postaci. Mroczna elfka zdecydowanie ubarwiała tę historię i często wprowadzała elementy humorystyczne. Oko pustyni skupia się najbardziej na Havaldzie oraz Leandrze. Lubię te postacie, ale czasami miałam wrażenie, że pozostali członkowie ich drużyny są nieco pomijani. Niemniej jednak cały czas dało się odczuć wspaniałą atmosferę w ich grupie oraz pięknie zbudowane relacje przyjaźni i zaufania. Uważam, że bardzo ciekawym bohaterem jest Armin, bo z pozoru zbyt gadatliwy, ale oddany sługa, kryje w sobie coś więcej. Ogólnie Richard Schwartz kreuje bardzo złożone i charakterne postacie, które da się polubić lub znienawidzić.




Mamy tutaj sporo wątków miłosnych, jednakże są one zdecydowanie jedynie w tle. Na pewno nie jest to najważniejszy element tej książki. Choć ciężko jest bohaterom pielęgnować te relacje, w obliczu tak ważnej misji, to jednak w dalszym ciągu trwają przy sobie. Nie brakuje kłótni czy nieporozumień, ale to sprawia, że te związki są prawdziwe i nie zrobione na siłę.

Styl pisania autora jest specyficzny i zdecydowanie nie przypomina współczesnego języka. Czasem czyta się trochę ciężko, ze względu na mnogość opisów, natomiast bardzo podoba mi się ten styl. Jest barwny, autor ma duży zasób słownictwa, a przede wszystkim jest oryginalny i nie spotkałam się wcześniej z podobnym. 

"Ciągle wzbraniacie mi słów, essera! Bogowie dali je nam, by nas odróżnić od zwierząt. Bez słów nie jesteśmy lepsi od psów, które czołgają się w kurzu u stóp swego pana i mogą tylko szczekać.  - To szczekaj! - odparła ściągając brwi."

Podsumowując, uważam że jest to warta przeczytania seria. Zdecydowanie wszystkim ją polecam, bo to genialna, dopracowana historia z barwnymi bohaterami, napisana bardzo oryginalnym piórem Richarda Schwartza. Ja jestem zachwycona, to są zdecydowanie moje klimaty i nie mogę się doczekać następnych części!

Ocena: 9/10




Czytaj dalej »

Hazel Wood #1: Trzymaj się z dala od Hazel Wood - Melissa Albert

czwartek, 15 sierpnia 2019

Hazel Wood to książka, która bardzo zaintrygowała mnie przede wszystkim okładką, która jest po prostu przepiękna. Szczerze mówiąc zupełnie nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać, ponieważ opis zwiastował dobrą powieść fantasy, ale o czym ona dokładnie jest, nikt nie napisał. Sięgałam po nią zupełnie nie wymagając niczego specjalnego. I co dostałam?


Tytuł: Trzymaj się z dala od Hazel Wood
Autor: Melissa Albert
Tłumaczenie: Krzysztof Puławski
Seria: Hazel Wood
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 372
Poprzednia część: -
Następna część: The Night Country
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3 cm

"Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej żyjąca w osamotnieniu babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech. Jej matka znika, porwana przez tajemniczą postać z groźnej krainy, o której pisała babcia Althea. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: „Trzymaj się z dala od Hazel Wood”. Dotychczas Alice wystrzegała się dziwacznych fanów swojej babki. Teraz jednak nie ma wyboru i postanawia skorzystać z pomocy kolegi ze szkoły, a jednocześnie wielbiciela twórczości Althei – Ellery’ego Fincha. Wyruszają do Hazel Wood, by uratować matkę, a następnie trafiają do świata opisanego przez Altheę, gdzie Alice być może uda się poznać prawdę na swój własny temat." [lubimyczytać.pl]
Mam wrażenie, że ta książka składa się z dwóch części. Najprościej ujmując, w pierwszej nie ma nic, a w drugiej jest wszystko. Na początku poznajemy naszą Alice, dowiadujemy się wiele o tym kim jest i jak wygląda jej życie. Jest to taka opowieść o przeszłości, dzięki czemu możemy od razu zaznajomić się z główną bohaterką. Pierwsza połowa książki skupia się praktycznie na tym, co mamy napisane w opisie. Kiedy matka Alice zostaje porwana, dziewczyna razem ze swoim kolegą Finchem, próbują odnaleźć Hazel Wood. Dowiadują się wielu istotnych faktów o Althei, ale tak naprawdę nie wiedzą jeszcze nic. Przypomina to taki trochę fantastyczny kryminał, bo jest tutaj swego rodzaju zagadka, którą muszą rozwikłać i próbują dojść do rozwiązania poprzez każdy możliwy ślad, a wokół tego jest taka fantastyczna otoczka. Czytało mi się to dobrze, przyjemnie i podobało mi się. Ale nagle nastąpił wielki przełom w tej historii. Nawet nie wiem, który dokładnie moment był tym, który zmienił praktycznie całkowicie tę książkę, bo ze zwykłej powieści w zwykłym świecie z fantastycznymi postaciami i tak dalej, wkroczyliśmy do Hazel Wood...

„Kiedy Alice się urodziła, jej oczy były czarne od jednego końca do drugiego”

Mam wrażenie, że dopiero wtedy zaczęła się ta cała historia. To, co było wcześniej, to był jakiś przydługi wstęp. Tutaj mamy do czynienia z prawdziwą bajką. Druga połowa książki była klimatyczna, tajemnicza, baśniowa i mroczna, pełna takiego szaleństwa, którego nie zawsze dało się zrozumieć, ale naprawdę miało to w sobie to coś, co sprawia, że książka zostaje w naszej pamięci na dłużej. Mimo, że początek również mi się podobał, to dalej w porównaniu z nim, było wręcz zachwycająco. Akcja diametralnie przyspieszyła, fabuła wywróciła się do góry nogami, totalnie mnie zaskakując i sprawiając, że pokochałam Uroczysko i ten świat. Pomysł był naprawdę genialny, bardzo oryginalny i intrygujący. Można by pomyśleć, że w takim razie ta pierwsza część była zbędna, zupełnie niepotrzebna i mogłaby być dużo krótsza. Ale po zastanowieniu uważam, że właśnie taki był zamysł autorki. Gdyby nie to, nie poznalibyśmy tak dobrze Alice, Fincha, Elli, a przede wszystkim nie byłoby tego wielkiego efektu wow.

Od początku bardzo polubiłam Alice, która wydawała mi się pewną siebie, choć nieco zagubioną dziewczyną. Ella była jedyną dla niej bliską osobą i kiedy zaginęła, Alice zrobiłaby wszystko, żeby ją znaleźć. Podejmowała dobre decyzje i trafnie oceniała sytuację. Z Finchem miałam takie, że tak to nazwę, wahania. Na początku mnie irytował, potem go polubiłam, pokochałam, potem mnie zawiódł, następnie znowu zyskał moja sympatię, ale ostatecznie jestem troszkę rozczarowana jego postacią. Nie mogę Wam powiedzieć więcej, sami musicie sprawdzić, jakie będziecie mieć zdanie na temat Fincha. Tak naprawdę zawiodła mnie również sama Althea, bo po takiej tajemnicy, jaką była owiana, spodziewałam się czegoś spektakularnego, a dostałam... coś innego. Ale Uroczysko i jego niesamowitość wszystko nadrabiają! Polubiłam również Ellę, która tak naprawdę była troszkę nieobecna w tej powieści. Wszystko, co od niej wiemy to historie opowiedziane nam przez Alice, a sama bohaterka nie ma takich "swoich momentów". Niemniej jednak lubię ją, szczególnie za to, co zrobiła dla swojej córki. Ogólnie rzecz biorąc, bohaterowie są świetnie wykreowani, mają własne charaktery. Można ich polubić i przejmować się ich losem. 


W książce występuje także delikatny wątek romantyczny. Tak delikatny, że prawie wcale go nie ma i nie odczuwamy jego obecności, ale gdzieś tam jest i relacja między bohaterami ciągle wzrasta i się umacnia. Bardzo mi się podobało, że było o zupełnie w tle i nie przyćmiewało głównych wydarzeń, ale osobiście lubię ten wątek i kibicowałam bohaterom. 

Styl autorki również zmienił się na przestrzeni stron książki. Na początku był w sumie zwykły, normalny, tak, że nie zwróciłam na niego większej uwagi. Jednak w momencie, kiedy wkroczyliśmy do Uroczyska stał się bardzo bajkowy, opisowy i intrygujący. Autorka ma bardzo duży zasób słownictwa, ale tworzy też czasem dziwne porównania, które jakoś tak niezbyt przypadały mi do gustu. Niemniej jednak bardzo styl bardzo mi się podobał i dobrze mi się tę książkę czytało. Tworzył niesamowity klimat i sprawiał, że książka jest inna, niż wszystkie. 

„Mój ukochany mnie uwiódł,
Mój ukochany mnie zabił,
Pochował moje kości,
Swą ukochaną poślubił,
Jego ukochaną pochowałam,
I teraz sam się błąka”

Podsumowując, uważam że jest to niesamowita historia i bardzo zachęcam do przeczytania tej książki. Jestem pewna, że Uroczysko Was zachwyci, a Hazel Wood wiele razy Was zaskoczy. Mnie pochłonęła, zauroczyła i na pewno na długo zostanie w mojej pamięci. Cieszę się, że można jeszcze stworzyć oryginalną książkę fantasy, bez powielania utartych schematów i Hazel Wood jest tego dowodem. 

Ocena: 9/10



Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia