Podsumowanie czerwca

sobota, 30 czerwca 2018



Czerwiec był dla mnie bardzo miłym miesiącem. W szkole już było luźno, a od tygodnia mam już wakacje. Udało mi się ukończyć 2 klasę gimnazjum z bardzo dobrą średnią, bo 5,73 (a co, pochwalę się! :D). Nie udało mi się przeczytać rekordowej liczby książek, bo podobnie jak zwykle jest to liczba 6 przeczytanych pozycji. Nie jest to najlepszy wynik, ale i tak jestem zadowolona, bo książki były dość grube :) I w czerwcu są czereśnie - moja wielka miłość <3 


Ilość przeczytanych książek: 6
Zabójczyni - Sarah J. Maas: Jeżeli ktoś lubi Szklany tron to naprawdę bardzo polecam zapoznać się z tymi nowelkami. Są to naprawdę ciekawe historie z życia Celaeny jako zabójczyni :) Recenzja

Tancerze burzy - Jay Kristoff: Bardzo spodobała mi się ta książka! Nigdy nie ciągnęło mnie do japońskich klimatów, ale tutaj Japonia mnie wprost zauroczyła. Uwielbiam <3 Recenzja.

Duchy rebelii - Alwyn Hamilton: Oczywiście genialna książka! Wiecie, że uwielbiam tę trylogię przede wszystkim za pustynny klimat, ale ona po prostu sama w sobie jest cudowna <3 Recenzja

Pojedynek - Andrzej Maleszka: Kolejna część Magicznego Drzewa przeczytana bratu! Naprawdę polecam, jeśli macie młodsze rodzeństwo. Do tego wspólne czytanie to świetna zabawa! Dawna recenzja.

Bratobójca - Jay Kristoff: Niestety kontynuacja Wojny lotosowej mnie troszeczkę rozczarowała. Przez połowę książki nic się nie działo, druga połowa była już o wiele lepsza, a ostatnie 100 stron wręcz cudowne. Mam nadzieję, że trzecia część będzie już trzymała poziom od samego początku. Recenzja.

Przeklęci Święci - Maggie Stiefvater: Bardzo spodobała mi się ta książka. Zdecydowanie pomysł jest oryginalny i to wyróżnia tę powieść na tle innych. Dodatkowo wspaniale pod względem psychologicznym zbudowani bohaterowie. Cieszę się, że dałam szansę tej autorce :) Polecam! Recenzja.


Liczba przeczytanych stron: 2 845
Średnia liczba przeczytanych stron na dzień: 95
Najlepsza książka miesiąca: Zabójczyni/Tancerze burzy/Duchy rebelii
Najgorsza książka miesiąca: -
Ilość opublikowanych postów: 10
W tym recenzji: 6
Najpopularniejszy post: Recenzja Zabójczyni



Wyzwania to oczywiście porażka, ale cóż... Jakoś się staram je powoli wypełniać :)

PODSUMOWANIE WYZWAŃ 
Kitty's Reading Challenge: +3 (31/50)
Abc czytania: Wariant autorski: 0 (10/22)   Wariant fantastyczny: +1 (11/22)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +16 cm (100,1/168 cm)
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


A co w lipcu? Jak to czytacie to jestem właśnie na kolonii, więc prawdopodobnie do połowy lipca nie będę się za bardzo udzielała na Waszych blogach i w mediach społecznościowych. Tutaj posty będą się pojawiać, ale od razu mówię, że będą to posty okołoksiążkowe - nie mam materiałów na recenzje :/. Postarałam się jakoś zaprogramować wpisy na fanpage'a i mam nadzieję, że to wyszło oraz zgrałam sobie aplikację do planowania postów na Instagramie - podobno wystarczy jedno kliknięcie i się publikuje, dlatego mam nadzieję, że mimo wyjazdu uda mi się wrzucać tam zdjęcia ;) 
Co do książek: Mam nadzieję, że w lipcu uda mi się przeczytać Triskel, Przepowiednię Reinkaanyiuki i Głoszącą kres, bo są to egzemplarze recenzenckie, a i tak trochę się z nimi spóźnię przez wyjazd :/ 


Jak Wam miną czerwiec? Życzę wszystkim zdrowych, słonecznych i zaczytanych wakacji!

Czytaj dalej »

Przeklęci święci - Maggie Stiefvater

środa, 27 czerwca 2018

Z książkami Maggie Stiefvater w moim przypadku jest naprawdę różnie. Pierwsza jej książka jaką miałam okazję czytać, czyli Król kruków zupełnie nie przypadł mi do gustu. Uważałam, że to książka schematyczna i bardzo słaba. Wyścig śmierci podobał mi się o wiele bardziej, zaciekawił mnie i mam całkiem miłe wspomnienia z tą książką. Dlatego postanowiłam przeczytać najnowszą książkę tej autorki i liczyłam na to, że będzie należeć do tych udanych.





Tytuł: Przeklęci Święci
Autor: Maggie Stiefvater
Tłumaczenie: Piotr Kucharski
Seria: -
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 303


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Minimalistyczna okładka
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +2,2 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ




Daniel, Beatriz oraz Joaquin to kuzyni pochodzący z rodziny Soria. Każdy Soria posiada zdolność czynienia cudów. Obecnie Daniel jest najświętszy ze wszystkich członków rodziny, więc jest on oficjalnie Świętym z Bicho Raro i to on dokonuje cudów. Beatriz jest inteligentą, ale cichą i niedostępną dziewczyną, natomiast Joaquin prowadzi tajną rozgłośnię radiową jako Diablo Diablo. Każdy cud składa się z dwóch etapów: uwolnienia mroku pątnika oraz pokonywaniem mroku przez pątnika. W to drugie Soria nie mogą ingerować, bo miałoby to bardzo duże konsekwencje. Każdy musi poradzić sobie ze swoim mrokiem sam. Jednak nie jest to takie proste i pątnikom wcale nie udaje się pozbyć mroku, a cały czas ich przybywa. Kto jeszcze dołączy do bliźniaczek związanych wężem, dziewczyny na którą cały czas pada deszcz i pastora z głową kojota...? Kuzyni postanawiają rozwiązać zagadkę ich daru, bądź przekleństwa i zmierzyć się z tajemnicami przeszłości.


"Za każdym Świętym stoi cud. Za każdym cudem stoi człowiek. W każdym człowieku jest mrok, z którym musi się zmierzyć."



Jak możecie zauważyć po opisie książka jest dość... oryginalna i dziwna. Ale to jest w niej chyba najlepsze. Pomysł, który sprawia, że wybija się ona spośród tłumu i jest zauważalna. Autorka wymyśliła naprawdę ciekawą historię. Zdecydowanie intrygowały mnie cuda robione przez Świętych i to, że u każdego pątnika mrok przybierał inny kształt i inną formę, z którą każdy musiał się zmierzyć. Fabuła jest bardzo interesująca i oryginalna, to trzeba przyznać. Jednak jeśli szukacie książki z wartką akcją, w której wydarzenia pędzą i zaskakują na każdym kroku, to nie tędy droga. Przeklęci Święci to dość spokojna powieść. Nie dzieje się tutaj wiele, nie ma dużej ilości zwrotów akcji. To książka o życiu rodziny Soria i pątników. Opisywane są sytuacje z życia codziennego, relacje między poszczególnymi członkami rodziny, budowa rozgłośni radiowej i przede wszystkim rozwiązywanie zagadki. Mimo to, książka mnie wcale nie nudziła, a czytało mi się ją naprawdę dobrze i z zaciekawieniem. Co prawda z początku nie mogłam się wczuć w akcję, ale po dwóch/trzech rozdziałach książka mnie pochłonęła. Spodziewałam się po niej czegoś zupełnie innego, ale pozytywnie mnie zaskoczyła.

Bohaterowie są naprawdę bardzo dobrze wykreowani. Książka skupia się też na psychologicznej naturze postaci i ich przemianach wewnętrznych, spowodowanych działaniem mroku. Najbardziej polubiłam Beatriz, która była często nazywana przez innych "dziewczyną bez uczuć" i sama w to uwierzyła. Przez to często wypierała z siebie różne emocje i twierdziła, że nie jest zdolna do ich odczuwania. Bardzo podobało mi się, gdy Beatriz zaczęła odkrywać, że wcale tak nie jest. Oprócz tego dziewczyna była bardzo inteligentna i zyskała moją sympatię. Daniel to Święty - również podobnie cichy jak jego kuzynka. Również go polubiłam za dobroć i otwartość. Joaquin to ich zupełne przeciwieństwo, ale jest tak uroczy i zabawny, że nie sposób go nie lubić. Lubię też Pete'a. Marisita mnie trochę denerwowała, ale koniec końców i ona zyskała moją sympatię. Ogólnie bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, a przede wszystkim ich przedstawienie. 

"Czy masz w sobie mrok?"


Jest tutaj też wątek miłosny, a właściwie trzy. Pete i Beatriz to urocza para i podobało mi się nawiązujące się między nimi uczucie. Daniel wraz z Marisitą też mieli ciekawą historię. Możemy też śledzić losy małżeństwa, przeżywającego kryzys. Ogólnie romanse w tej książce maja dość znaczący wpływ, ale nie przyćmiewają fabuły i są dobrze skonstruowane, a uczucie między bohaterami nie bierze się z niczego. 

Styl autorki jest zupełnie, zupełnie inny, niż w jej poprzednich książkach, które czytałam. Mam wrażenie, jakby każdą z nich napisała inna osoba. I ta jej odsłona podobała mi się chyba najbardziej. Widać, że Stiefvater nabrała wprawy. Tutaj jej styl jest bardziej opisowy. Autorka ma duży zasób słownictwa i dobrze buduje napięcie. 


"Oto czego chciała Beatriz: poświęcać czas na zrozumienie, w jaki sposób motyl jest podobny do galaktyki. Oto, czego się bała: że ktoś poprosi ją, by robiła cokolwiek innego."



Podsumowując, książka bardzo mi się spodobała. Mimo braku wartkiej akcji jestem zdecydowanie na tak! Mam nadzieję, że Maggie Stiefvater dalej będzie pięła się w górę i tworzyła coraz lepsze książki. Cieszę się, że mimo małego rozczarowania Królem kruków dałam jej szansę :)

Ocena: 9/10

Czytaj dalej »

Wojna lotosowa #2: Bratobójca - Jay Kristoff

niedziela, 24 czerwca 2018

Pierwszy tom Wojny lotosowej był wprost cudowny! Dlatego sięgając po Bratobójcę miałam bardzo duże oczekiwania i... cóż, niestety trochę się zawiodłam. Dlaczego? 




Tytuł: Bratobójca
Autor: Jay Kristoff
Tłumaczenie: Jakub Radzimiński
Seria: Wojna lotosowa
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 654
Poprzednia część: Tancerze burzy
Następna część: Głosząca kres


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Literatura australijska
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +4,1 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Cała Shima pogrąża się w chaosie i przerażającej perspektywie wojny domowej, bo każdy klan chce osiągnąć władzę. Yukiko wraz ze w swoim latającym przyjacielem Buruu mieszkają w osadzie buntowników Kage i spiskują razem z nimi w celu powstrzymania odradzającego się szogunatu. Yukiko męczą okropne bóle głowy, a jej moc zaczyna ją przerastać. Kin nie jest dobrze traktowany wśród mieszkańców, którzy uważają go za zdrajcę i szpiega. Tymczasem w pałacu szoguna sprawy również mają się nie najlepiej. Michi oraz Hana muszą użyć wszystkich swoich atutów by osiągnąć przyświecający spiskowi cel. 

Książka jest podzielona na trzy części. Pierwszą z nich oceniam jako beznadziejną. Początek tej książki to po prostu istna masakra, a raczej wszechobecna nuda. Tam nie działo się po prostu nic! Długie opisy przyrody, które mało co wnosiły do fabuły. Do tego masa całkiem nowych bohaterów do których jakoś zupełnie nie mogłam się przywiązać i niezbyt interesowały mnie ich losy. Ja chciałam czytać o znanych mi już postaciach, a nie o tych zupełnie nowych i do tego bardzo nijakich. Przez pierwsze 300 stron książki zdecydowanie się bardzo nudziłam. Druga część była już lepsza. Zaczęło się więcej dziać, ale nadal nie mogłam znieść tych niepotrzebnych wątków i rozdziałów praktycznie o niczym. Gdyby wyrzucić z tej książki zbędne rzeczy to byłaby o połowę krótsza i zdecydowanie bardziej dynamiczna. Trzecia część, zaczynająca się mniej więcej na 450 stronie to najlepsze momenty z całej powieści. Czytało mi się o wiele lepiej i przyjemniej. Wydarzenia były zaskakujące i nieprzewidywalne, a ja nie mogłam się doczekać dalszych losów postaci. Ostatnie 100 stron było najlepsze, najwięcej się działo i naprawdę momentami nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Było zdecydowanie tak, jak powinno być! Tyle akcji, tyle emocji i zaskoczeń! Dalej jestem w szoku z powodu tego, co się tam okazało. Wiecie, czasami bywa tak, że początek się dłuży, ale tutaj trwało to zdecydowanie zbyt długo, a akcja rozkręciła się bardzo późno. Bardzo ciężko będzie mi ocenić tę książkę, bo porównując początek z końcem jest między nimi ogromna przepaść. Rozpoczęcie Bratobójcy było strasznie słabe, a zakończenie strasznie dobre, a wręcz wyśmienite!


"Prapoczątkiem była Otchłań. 
I w Otchłań powracamy. 
Czarną jak łono matki."


Mimo tych nudnych początkowych stron, książka na całe szczęście nie straciła tego wspaniałego japońskiego klimatu. Pomysł autora nadal bardzo mi się podoba. Społeczeństwo Shimy jest bardzo dobrze wykreowane, w tej części możemy też lepiej poznać tych biedniejszych mieszkańców kraju. Bardzo interesuje mnie moc Przenikania, którą posiadają niektórzy ludzie i wątek Buruu w związku z jego przeszłością i wszystkim tajemnicami arashitory. Nie brakuje japońskich określeń, do których już się przyzwyczaiłam i nie potrzebowałam już zaglądać do słowniczka na końcu książki, co w pierwszej części było niezbędne. Zrozumiałam już zasady tego świata i naprawdę mi się on podoba! Podobała mi się tajemniczość otaczająca tę część. Spiski, sekrety, spryt i rozwinięcie Przenikania to były bardzo ciekawe elementy. Tylko więcej akcji w całej książce, proszę...

Cóż, bohaterowie to ciężki orzech do zgryzienia. Ci, których już znamy, czyli Yukiko, która trochę się zmieniła w porównaniu z pierwszą częścią. Zbyt często dawała się ponieść złym emocjom, jednak wydarzenia z przeszłości ją w tym usprawiedliwiają. Przestała już być przestraszoną dziewczynką, a stała się jeszcze bardziej odważna i sprytna. Zauważała swoje błędy i uczyła się na nich. Ale... było jej zdecydowanie zbyt mało! Dziewczyna, która była w pierwszym tomie główną bohaterką została praktycznie odsunięta od całej akcji. Prym wiodły nowe postacie, natomiast losy Yukiko mogliśmy śledzić jedynie w przerwach między tą główną akcją, a problem w tym, że mnie bardzo interesował jej wątek. Buruu, którego uwielbiam i jak już wspomniałam, też byłam bardzo ciekawa tego bohatera. Jest zdecydowanie wspaniały i uwielbiam czytać o jego więzi z Yukiko. Kin to dla mnie niezła zagadka. Bardzo mnie zaskoczył i podziwiam autora za kreację tego bohatera. Zupełnie się nie spodziewałam takiego rozwinięcia jego wątku. Jeśli chodzi o nowych bohaterów, tych, którzy mnie zainteresowali to była to zdecydowanie Kaja, która miała bardzo ciekawy charakter i polubiłam ją oraz Ayane, której tajemnice też były dla mnie interesujące i chętnie o niej czytałam. Teraz przychodzi pora na tych mniej lubianych przeze mnie bohaterów. Michi, występująca drugoplanowo, a wręcz epizodycznie w pierwszej części teraz okazała się być bardzo ważną bohaterką. I wiecie co? Jej postać miała naprawdę duży potencjał, ale jej rozdziały były po prostu nudne i ciągle było w nich to samo. Dziwi mnie również, że autor nie rozwinął jeszcze bardziej historii Aishy, bo bardzo ją lubiłam. Pod koniec wątek Michi wreszcie zaczął się robić ciekawy (jak cała książka) i bardziej ją polubiłam, mimo, że na początku była to bohaterka dość słabo wykreowana. Wydaje mi się, że nietrafionym pomysłem autora było wprowadzenie zupełnie nowej postaci - Hany i jej rodziny. Co prawda, Hana współpracowała z Akihitą, którego udało mi się polubić już wczesniej, ale sama dziewczyna nie przypadła mi do gustu. Wiecie, autor musiał zrobić najpierw wprowadzenie do jej życia, rodziny, historii tej bohaterki i to nie było zbyt ciekawe. Potem sama Hana też nie miała zbyt ciekawego wątku, a jej charakter był jedynie zarysowany. Nie przywiązałam się do niej, a niestety było bardzo dużo rozdziałów z nią w roli głównej. I uważam, że nawet końcówka nie obroniła tej postaci. Ten akapit jest już bardzo długi, więc wspomnę tylko o Hiro, który jest okropnym draniem i nie cierpię tego bohatera.


"Między, pod i poza wszystkim innym, czym mogę być, przede wszystkim jestem twój. Nigdy cię nie opuszczę, nigdy cię nie porzucę. Możesz na mnie polegać, tak jak polegasz na słońcu, że wzejdzie, czy na księżycu, że zniknie o poranku. Ty bowiem jesteś moim sercem."


Wątek miłosny w ogóle poszedł w jakąś dziwną stronę. Nie rozumiałam zbytnio zachowania bohaterów. Z jednej strony dobrze, że romans nie jest tutaj oczywisty, z drugiej strony autor za bardzo skomplikował relacje między bohaterami i jestem ciekawa jak to się potoczy dalej.

Sam styl autora jest... ciekawy, ale zbyt opisowy. Tak jak w pierwszej części te opisy mi jakoś nie przeszkadzały, tak tutaj nie były one przeze mnie mile widziane. Do tego zauważyłam, że autor ma tendencję to zapominania o danym bohaterze, jeśli nie jest mu w danej chwili potrzebny, bądź zupełnie nie zważa na jakąś rzecz czy informacje, jeśli mu ona nie pasuje do całej fabuły. To mnie trochę dziwiło i drażniło, ale nie uważam tego za wielki minus.

Nie wiem dlaczego ta recenzja jest taka długa. Jeśli miałabym streścić ją Wam w jednym zdaniu to byłoby: początek był nudny, przez mnogość nowych bohaterów, opisy oraz wiele niepotrzebnych wątków, natomiast  końcówka to coś wspaniałego, bo wreszcie coś zaczęło się dziać. Wydaje mi się, że mocno skrytykowałam tę książkę i można mieć wrażenie, że mi się nie spodobała. Ale naprawdę, i tak się ją przyjemnie czytało. Po prostu nastawiałam się na zdecydowanie lepszą kontynuację. Jeżeli spodobała Wam się pierwsza część to przeczytajcie, bo japoński klimat i ostatnie 200/300 stron jest naprawdę cudowne i warto dla nich przebrnąć przez początek. Jednak miejcie na uwadze, że chwilę potrwa zanim się wciągniecie. Pozostaje nam mieć nadzieję, że "Głosząca kres" będzie już trzymała poziom od samego początku! :)


"Lotos musi płonąć."



Niezmiernie ciężko mi jest ocenić tę książkę, ale początek zasługuje na takie mocne 5/10, natomiast końcówka na 9/10. Wobec tego moja ocena będzie w miarę wyrównana i jest to...

Ocena: 7/10


Czytaj dalej »

Dlaczego kocham bajki? 15 moich ulubionych bajek!

piątek, 22 czerwca 2018

Witajcie! Dziś zakończenie roku szkolnego i WAKACJE! Cieszycie się? :D Wreszcie będzie można odpocząć. Ja teraz staram się napisać dla Was sporo postów, bo już na koniec czerwca wyjeżdżam, a chciałabym, aby coś na blogu się w tym czasie pojawiało.

Z okazji początku wakacji pomyślałam, że przygotuję dla Was zestawienie moich ulubionych bajek, które kojarzą mi się z dzieciństwem, optymizmem i radością. Jak wakacje! :D Bajki zawsze były obecne w moim życiu. Wiadomo, jako dziecko oglądało się je na okrągło i wcale nie przeszkadzało mi to, że oglądam daną bajkę już setny raz :P Mam też młodszego brata, więc potem cały czas oglądałam bajki z nim, aż w końcu okazuje się, że nawet jako (prawie) piętnastolatka nadal te bajki uwielbiam! Pomyślałam, że skoro w te wakacje obchodzę 15 urodziny to bajek będzie właśnie tyle, choć ciężko mi było się zdecydować. Zapraszam Was na 15 moich ulubionych bajek!

Mogą pojawić się drobne spoilery do fabuły bajek, więc jeśli którejś nie znacie, a chcecie obejrzeć - lepiej omijajcie ;)

*kolejność nie ma znaczenia*

KRÓL LEW

Król lew to bajka, która towarzyszyła mi od zawsze. Oglądałam ją z tysiąc razy i zawsze na niej płaczę, chyba każdy się domyśla, w którym momencie filmu. Ogólnie zawsze mnie ta bajka fascynowała ze względu na obecność lwów i pustynne klimaty. Simba to takie słodkie lwiątko, a Timon i Pumba dostarczają pełnej śmiechu rozrywki. Nie uwierzę, jeśli ktoś mi powie, że tej bajki nie oglądał. Jest to zdecydowanie jedna z moich ukochanych!



PIĘKNA I BESTIA

Bella zawsze była moją ulubioną księżniczką Disneya. Może trafiało do mnie to, że uwielbiała książki? :D W każdym razie uważam, że Piękna i Bestia to zdecydowanie cudowna bajka mówiąca o ważnych sprawach. Zawsze lubiłam momenty z tym małym, słodkim imbryczkiem. Ogólnie ta historia jakoś do mnie trafiła. Byłam również w kinie na tym najnowszym filmie i też bardzo mi się podobał. Genialne wspomnienia z dzieciństwa <3



W GŁOWIE SIĘ NIE MIEŚCI

A o to film, który poznałam bardzo niedawno, bo zaledwie... tydzień temu. Jednak muszę tutaj o nim powiedzieć, bo ta bajka była fenomenalna! Oglądałam ją z młodszym bratem i zdecydowanie nas zafascynowała i rozśmieszyła. Bardzo podoba mi się pomysł na przedstawienie ludzkich emocji i działanie naszego mózgu. W głowie się nie mieści pokazuje co jest w życiu najważniejsze i co powinno być dla nas (dosłownie) fundamentem. Świetna bajka! <3


JAK WYTRESOWAĆ SMOKA

Wspaniała bajka! Zawsze uwielbiałam smoki i Szczerbatek jest po prostu wspaniały! Tak samo jak cała ekipa: Czkawka (który ma fenomenalne imię), Astrid i kolejni przyjaciele, których imion nie pamiętam :D W mojej pamięci zachowały się jednak świetne wspomnienia z filmów Jak wytresować smoka, a widziałam, że będzie 3 część, którą z pewnością obejrzę. ! <3



SMERFY



Smerfy to klasyk, który znają wszyscy. Zawsze uwielbiałam opowieści (i te filmowe i bajkowe odcinki) o tych małych niebieskich stworzonkach, które czasami rozbrajają swoją wrażliwością i są zdecydowanie zabawne. Moim ulubieńcem jest Ciamajda, który mimo swojego pecha, zawsze jest szczęśliwy! I oczywiście z czasów dzieciństwa - Smerfetka :D


EPOKA LODOWCOWA

Kocham Epokę lodowcową! <3 Bohaterów, pomysł, fabułę... A najbardziej uwielbiam zapewniającego rozrywkę Sida oraz tę prześmieszną, kochaną wiewiórkę! Naprawdę, świetny film i też oglądałam go wiele, wiele razy ;)


MADAGASKAR

Oj tak! Madagaskar to zdecydowanie jedna z moich najbardziej ulubionych bajek! Ten film animowany to rozrywkowa opowieść o zwierzęcych przyjaciołach, których przygody są naprawdę zabawne i ciekawe :)


MERIDA WALECZNA

Merida kupiła mnie swoją walką o swoje, o swoje marzenia. Zdecydowanie to charakterna i uparta, ale też mądra i odważna dziewczyna! Uwielbiam ten film za postać głównej bohaterki, ale też za pomysł i za całą fabułę. 


MAŁA SYRENKA

Pamiętam jak z koleżankami bawiłyśmy się na basenie w syrenki! Uwielbiałam Małą syrenkę i całą tę podwodną historię. Bardzo podobał mi się pomysł, fabuła. Zawsze ciekawiło mnie to wykorzystanie głosu Ariel przez Urszulę. Świetna bajka!


GDZIE JEST NEMO?

Znowu mamy podwodny świat. Kocham przygody Nemo! Miałam nawet na płycie taką świetną grę komputerową! Co to były za czasy... (mówię tak, jakbym była już stara xD). W każdym razie te poszukiwania Nemo, jego losy w akwarium bardzo mi się podobały. I najgorszy moment gdy przyjechała Darla!! To było straszne jak machała tą torebką, jeśli wiecie, którą sytuację mam na myśli... Ale ogólnie Gdzie jest Nemo? to jedna z najlepszych bajek, jakie oglądałam :D Byłam też chyba w kinie na Gdzie jest Dory?, jak już byłam starsza, ale i tak mi się podobało :)



KRAINA LODU

Nigdy nie rozumiałam tej wielkiej fascynacji Krainą lodu. Jasne, naprawdę świetna bajka, ale każdą mogę nazwać świetną :D W każdym razie naprawdę ją lubię. Jednak nie przepadam za Elsą, o wiele bardziej lubię Annę, która miała takie pozytywne nastawienie do życia, dobrą energię i mimo, że zachowywała się infantylnie, bardzo ją lubiłam. Natomiast Elsa była według mnie egoistyczna i zupełnie nie zauważała tego, czego potrzebowali inni. Oczywiście rozumiem jej problem z mocą, władzą i ukrywaniem tego, ale nie rozumiem jak mogła zostawić swoją siostrę, którą przecież chciała chronić na pastwę losu, a gdy ta ją odnalazła to po prostu ją wyrzucić bez wyjaśnienia. Ale bądź, co bądź - to piękna bajka <3

MINIONKI

Kocham Minionki! Zawsze potrafią mnie rozbawić, ale też wzruszyć. Oglądałam każdą część i wszystkie uwielbiam. Bardzo podoba mi się też wątek Gru, Dru i ich cudownych dziewczynek. Ta najmniejsza jest taka słodka <3 Ogólnie te filmy są bardzo ciekawe, dynamiczne i śmieszne. Po prostu mają w sobie to coś!


KUBUŚ PUCHATEK

Kubusia Puchatka kochają chyba wszystkie dzieci! Oczywiście moją ulubioną postacią był Prosiaczek, bo różowy xD Ale wspaniały jest też pozytywny Tygrysek, markotny, ale kochany Kłapouchy, ciepły Puchatek, słodkie Maleństwo i oczywiście stanowczy Królik. Cała paczka Przyjaciół ze Stumilowego Lasu zawsze była mi bliska <3 


ZAKOCHANY KUNDEL

Bardzo lubiłam tę bajkę! Nie wiem co mi się tak w niej podobało, ale po prostu przez pewien czas uważałam ją za mój najbardziej ulubiony film :D Mam z nią naprawdę miłe wspomnienia <3 Zakochany kundel to było coś!


ZAPLĄTANI

Jaka jest najlepsza broń? Oczywiście patelnia! I takich rzeczy może uczyć bajka i takie zadanie wypełniają Zaplątani! Oczywiście obecna była również fascynacja długimi włosami Roszpunki i rozpacz, gdy je utraciła. Kocham tę bajkę! <3 




W tym zestawienie brakuje jeszcze paru bajek, takich jak 101 dalmantyńczyków, Hotel Transylwania, Bambi, Ratatuj, Kopciuszek, Królewna Śnieżka czy Dawno temu w trawie, ale nie czułam do nich aż tak wielkiego przywiązania, jak do tych, które widzicie powyżej :D Jak możecie zauważyć brakuje tutaj popularnej Pocahontas, lubianej Mulan czy znanej bajki Mój brat niedźwiedź. Powiem Wam, że jak jeszcze Pocahontas nawet lubię (najbardziej za piosenkę), chociaż nie szaleję za tą bajką, tak pozostałych dwóch nigdy nie lubiłam. Jak byłam mała to oglądałam, a potem już nigdy do nich nie wróciłam, bo po prostu mi się nie podobały. Wiem, że wiele dzieci je uwielbia, lecz mojego serca nie skradły ;)


To by było na tyle! A Wy jakie macie ulubione bajki! Oglądacie w ogóle bajki czy raczej porzuciliście je i nie wracacie już do nich od dzieciństwa? Dajcie znać w komentarzach!


Czytaj dalej »

Buntowniczka z pustyni #3: Duchy rebelii - Alwyn Hamilton

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Każdy z Was powinien już wiedzieć, że uwielbiam serię o Buntowniczce z pustyni! Na WTK udało mi się zakupić Duchy rebelii oraz zdobyć autograf Alwyn Hamilton i jestem z tego bardzo, bardzo szczęśliwa! Z góry uprzedzam - kilka godzin temu skończyłam tę książkę i dalej nie ochłonęłam, dlatego ta recenzja może być nieco chaotyczna i naszpikowana emocjami :D


Tytuł: Duchy rebelii
Autor: Alwyn Hamilton
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
Seria: Buntowniczka z pustyni
Wydawnictwo: Czwarta strona
Liczba stron: 495
Poprzednia część: Zdrajca tronu
Następna część: -


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Abc czytania: Wariant fantastyczny (D)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +3,6 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ

Rebelia dalej trwa! Amani musi znaleźć sposób na uratowanie swoich przyjaciół z rąk bezwzględnego Sułtana i zniweczyć jego plany. Buntownicy prowadzą niebezpieczną grę, w której zginie wiele osób. Legenda o Niebieskookiej Bandytce, Pięknej Generał, Księciu Buntowniku oraz Obcym Księciu zaczyna krążyć po całej pustyni. Czy rebelianci przejmą tron?

Cóż, domyślacie się pewnie, że ta recenzja będzie pełna zachwytów nad tą książką. Wiem, że niektórzy z Was uważają trylogię o Buntowniczce za schematyczną, przewidywalną i nie wnoszącą nic nowego. I może gdzieś tam w głębi duszy zdaję sobie sprawę z tego, że rzeczywiście trochę tak jest. Ale wiecie co? Kompletnie mi to nie przeszkadza! Uwielbiam te książki przede wszystkim za panujący tutaj klimat. Za klimat pustyni, Bliskiego Wschodu, dworu Sułtana. To zdecydowanie jest oryginalne, bo niezbyt często mamy do czynienia z takimi realiami. Bardzo mi się podoba wykreowane społeczeństwo. Ludzie, którzy są od siebie zupełnie inni, ale mają wielkie poczucie przynależności do danego kraju. I ci z bogatego Izmanu, i te osoby z małego miasteczka Dustwalk na samym krańcu pustyni kochają swój kraj. Ich wartości są oparte przede wszystkim na legendach, opowieściach opowiadanych przy ognisku i przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Są to historie o stworzeniu ludzi przez Dżiny, o pierwszej miłości, pierwszych walkach. My przez całą trylogię poznajemy wszystkie legendy tego ludu i możemy się nimi zachwycać. W Duchach rebelii też są rozdziały pisane jak bajka, które wprost uwielbiałam. Lecz nie były już to opowieści z prastarych czasów. To były nowe historie o naszych bohaterach, którzy umierając, poświęcając życie za rebelię lub zwyciężając sami przechodzili do legendy. Bardzo lubiłam czytać te rozdziały, w których to nie Amani była narratorką, a były napisane tak baśniowo i pięknie. Podsumowując ten akapit - uwielbiam świat wykreowany przez autorkę. Zakochałam się w pustynnym klimacie tej trylogii i w całej tego otoczce. Czego mi brakowało? Mapki, zdecydowanie mapki dzięki czemu mogłabym sobie jeszcze lepiej wyobrazić wszystkie miejsca i drogę podróżujących buntowników. Ale i bez tego było cudownie! 
"Nawet jeśli pustynia zapomni tysiąc i jedną naszą historię, to i tak będzie powtarzać wiele z nich. Długo po naszej śmierci ludzie siedzący przy ognisku będą ich słuchać i dowiedzą się, że dawno temu, zanim zostaliśmy tylko opowieściami, żyliśmy naprawdę."
Jeśli chodzi o fabułę - również jestem pod wielkim wrażeniem. W poprzednich częściach, niektóre, ale bardzo nieliczne wydarzenia udało mi się przewidzieć, ale Duchy rebelii czytałam nie mogąc wyjść z podziwu. Moje serce kilkakrotnie zostało roztrzaskane na kawałki. Tutaj nie ma miejsca na nudę - cały czas coś się dzieje. A rozwiązania zastosowane przez autorkę i zwroty akcji są naprawdę zaskakujące i powiem szczerze, że w wielu momentach nie mogłam otrząsnąć się ze zdumienia. Trzeba przyznać, że książkę czyta się w błyskawicznym tempie. Zanim się obejrzałam już byłam w połowie, a za chwilę na ostatniej stronie. Co do zakończenia - nieczęsto mi się to zdarza, ale naprawdę się wzruszyłam i prawie się popłakałam. W sumie nie wiem dlaczego, bo jak mówię, rzadko cokolwiek jest w stanie doprowadzić mnie do łez, ale naprawdę - to było coś niesamowitego! 

Z każdym bohaterem udało mi się zżyć - nawet do nowo przybyłego uczestnika rebelii odczuwałam nić sympatii. Autorka nie boi się też ich zabijać, przez co często byłam zrozpaczona i zszokowana, gdy umierała jedna z moich ukochanych postaci. Wiem, że część czytelników nie lubi Amani i uważa ją za głupią i irytującą bohaterkę. Cóż, ja tam ją uwielbiam! Jasne, widzę w niej wady, ale kto z nas ich nie ma? Przede wszystkim lubię w niej odwagę - czasami rzeczywiście irracjonalnie pchała się tam, gdzie nie powinna, ale taka jest Amani - spontaniczna i często najpierw zrobi, potem pomyśli. Ale to dodaje tej postaci takiego uroku. Nie uważam jednak, żeby była głupia. Myślę, że niejednokrotnie wykazała się inteligencją wymyślając jakiś plan bądź rozwiązanie. Zdecydowanie jest to dobrze wykreowana postać z wieloma zaletami, ale nie jest ideałem, co czyni ją bardziej prawdziwą. Przejdźmy dalej, czyli Jin. Wiadomo, kocham go, lecz mam pewne zarzuty. Wydaje mi się, że Jin miał najwięcej charakteru w części pierwszej. W drugiej kompletnie zbladł i mimo, że w trzeciej trochę nadrobił to jednak czasami miałam wrażenie (szczególnie na początku powieści), że jest tutaj tylko po to, by Amani miała się w kim kochać. O wątku miłosnym będzie za chwilę, ale mimo całej mojej sympatii do Jina, którą zdobył już od samego początku, muszę powiedzieć, że spodziewałam się po nim nieco więcej. Jednak przyjmijmy, że on też jest w miarę dobrze wykreowany. Lubię go za oddanie dla rodzeństwa, za prawdziwe uczucie do Amani, za chęć niesienia pomocy innym i za wrażliwość. Coś czuję, że na ten akapit nie starczy mi miejsca... - teraz postaram się już krótko. Uwielbiam Shazad za jej charakter, Ahmeda za brak egoizmu i zrozumienie, Sama za humor, Halę za ironię, a Delilę za delikatność. Trzeba jeszcze powiedzieć o tej złej stronie mocy, czyli o Sułtanie. Jego charakter mogliśmy bardziej zobaczyć w poprzednim tomie. Na pewno jest bezwzględny, przebiegły i dąży do celu po trupach - ale nie wyróżnia się niczym na tle innych czarnych charakterów. 


"Pewnego razu był chłopiec z morza, który zakochał się w dziewczynie z pustyni. (…) Zastanawiał się jednak, czy chłopiec z morza i dziewczyna z pustyni mogą ze sobą żyć. Bał się, że ona spali go żywcem, a on ją utopi. Aż w końcu przestał walczyć i dał się jej podpalić."

Jeszcze chwilka o wątku miłosnym, który nie jest w 100% udany. Nie bardzo mogłam zrozumieć ich relację, która była opisana na początku książki. Kochają się, ale nie mają do siebie zaufania. Amani nie potrafiła z nim normalnie, szczerze porozmawiać, a wszystkie próby kontaktu z Jinem sprowadzały się cały czas do całowania. Dopiero pod koniec jakoś udało im się przełamać ten dzielący ich mur i potem już było pięknie, cudownie i wzruszająco. Wtedy widziałam już, że ta miłość jest prawdziwa i gdyby było tak od początku nie miałabym się do czego przyczepić. 

Styl autorki zdecydowanie się wzmocnił w porównaniu z pierwszą częścią. Alwyn Hamilton ma już troszkę lepiej wypracowane pióro i więcej doświadczenia dzięki czemu książkę czyta się o wiele przyjemniej. Humor zapewnia nam wspaniała postać Sama. Jak już mówiłam uważam za genialne rozdziały zawierające bajkowe opisy legend i opowieści <3 

"Wybierałam pomiędzy tym, czego pragnęłam, i tym, co musiałam zrobić."
Troszkę się rozpisałam, więc postaram się już skończyć. Podsumowując - naprawdę uwielbiam tę trylogię. Najlepszy jest w niej pustynny klimat, a także cudowna fabuła i dobrze wykreowani bohaterowie, z którymi naprawdę się zżyłam. Polecam, polecam, polecam! <3
Ocena: 10/10
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia