Tytuł: Skrzydła Laurel
Autor: Aprilynne Pike
Seria: Laurel
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 256
Poprzednia część: -
Następna część: Magia Avalonu
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Wyzwanie czytelnicze 2016: Książka autora, o którym nigdy nie słyszałam
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 2,3 cm
52 książki roku 2016
Opis: Laurel to dziewczyna, która przeprowadza się razem z rodzicami z ich dawnego domu w lesie. Mama bardzo chce sprzedać tą posiadłość, należącą do rodziny od bardzo dawna. Jej rodzina zawsze stosowała dziwne metody: nie lubili lekarzy, a mama zawsze sama robiła leki. Ponadto Laurel jest wegetarianką, czy tam weganką - je tylko owoce i warzywa oraz pije gazowane napoje (najczęściej Sprita). Zawsze mama uczyła ją w domu - nie chodziła do szkoły, ale po przeprowadzce rodzice kazali jej tam iść. W szkole poznaje przemiłego chłopaka Davida. Jednak jej całe życie wywraca się do góry nogami gdy na swoich plecach dostrzega maleńką kropeczkę, która rośnie o rośnie... Co to jest?
Opinia: Nie wiedziałam czego spodziewać się po tej książce. Nie byłam przekonana, ale mimo wszystko gdy zobaczyłam w bibliotece to wzięłam. Była to przyjemna ksiażeczka, przy której miło spedziłam czas, ale nic szczególnego.
Jak dla mnie okładka jest dość słaba i nie oddaje w pełni, jak dla mnie w ogóle nie oddaje klimatu powieści. Ja bym wymyśliła coś zupełnie, zupełne innego.
Pomysł bardzo mnie zaitrygował. Już sam tytuł zaciekawia. Jednak trzeba się nieco przebić przez początek. Pierwsze rozdziały to po prostu zwykłe szkolne dni, zwykłej szkolnej dziewczyny. Potem, gdy na jej plecach pojawia się ta kropka, tata choruje, ona poznaje Tamaniego i akcja się rozwija, zrobiło się bardzo ciekawie i nie mogłam się oderwać od tej historii. Tak naprawdę te 250 stron przeczytałam chyba jednego dnia, może w dwa... Była wtedy majówka więc miałam naprawdę wiele czasu. Naprawdę nie wiem kiedy to zleciało. Pozornie fabuła wydaje się być prosta. Zwykła dziewczyna, która nagle dowiaduje się prawdy o sobie i tego, że na świecie mieszkają istoty o których ona sama nie miała pojęcia, jak wróżki czy trolle oraz na plecach wyrastają jej skrzydła (można to wywnioskować z samego tytułu, ale to troszkę mylące). Bardzo spodobał mi się pomysł z
wróżkami wiosennymi, letnimi, jesiennymi i zimowymi. Bardzo chciałabym przeczytać kolejną część, bo w niej prawdopodobnie (to tylko moje domysły) Laurel pójdzie do tej krainy wróżek.
Fabuła była nieprzewidywalna tylko jednej rzeczy się domyśliłam, a mianowicie wątku miłosnego między Davidem a Laurel... Właściwie to nawet nie był wątek miłosny, a raczej potem trójkąt bo pojawił się Tamani, który wszystko pozmieniał. Ale o tym zaraz.
Teraz powiem o głównej bohaterce. Polubiłam ją. Na początku nie wierzyła w zaistniałą sytuację (ja też bym tak zrobiła), ale potem wzięła to wszystko do siebie i usiłowała sprostać temu wszystkiemu. Nie poddawała się tylko dążyła do celu, nawet jeśli miałaby przez to stracić życie. Ale nie była też to postać idealna, której zawsze się wszystko udaje. Popełniała błędy, ale nie głupie błędy i nie irytowała mnie. A teraz coś, czego strasznie nie lubię czyli nasz kochany, ulubiony przez wszystkie bloggerki trójkąt miłosny. Już mogłaby sobie autorka darować! No ale trudno, przynajmniej powiem wam kogo wolę. A mianowicie jestem za Tamanim. To świetny chłopak, chociaż nie podobało mi się za bardzo jak szybko rozwinęła się jego relacja z Laurel. Natomiast David... Myślał, że wszystko rozumie i pocieszał Laurel a tak naprawdę nie wiedział zupełnie jak ona się z tym wszystkim czuje.
Jeszcze wszystko przestawiał na jakieś doświadczenia chemiczne czy kto tam wie... Bohaterowie drugoplanowi nie byli zbyt dobrze wykreowani, raczej jedynie zarysowani. Trochę bym nad tym popracowała.
Narracja była trzecioosobowa. Na początku trochę mi to przeszkadzało, bo chba sie już przyzwyczaiłam do pierwszoosobowej, ale potem przywykłam i jednak stwierdzam, że chyba dobrze, ze to nie Laurel opowiadała o wydarzeniach. Humoru nie było za duzo, ale ogólnie styl autorki mi podpasował.
Podsumowanie: Ta książka była naprawdę bardzo dobra. Oryginalny pomysł z jakim się jeszcze nigdy nie spotkałam. Efekt końcowy popsuł jedynie trójkąt miłosny oraz drobny mankament czyli kreacja bohaterów drugoplanowych.
Ocena: 7+/10
Czytałam tą książkę w gimnazjum i pamiętam, że bardzo mi się podobała. Niestety nie dokończyłam tej serii.
OdpowiedzUsuńTo może odśwież sobie pierwszą część i dokończ serię?
UsuńTY spokojnie, ale ten trójkąt ma jakieś sensowne rozwiązanie jednak :D Nie to, co w niektórych książkach :D Polecam ci cały cykl, bo czwarta część jest naprawdę genialna, dzieje się chyba na przełomie 48h, ale jest tak cudowna <3 i Dawid tam plusuje, ale spokojnie - też jestem za Tamanim! :D
OdpowiedzUsuńMoże i tak, ale sam motyw trójkatu, nawet jeśli ma sensowne rozwiązanie mnie odrzuca... Cieszę się, że podobały ci się dalsze tomy bo mam ochotę przeczytać :)
UsuńOd trójkątów miłosnych chyba nigdy się nie uwolnimy. Czytałam tę książkę parę lat temu i mnie urzekła, jednak nie miałam możliwości przeczytania kolejnych części, bo nie mogłam na nie trafić.
OdpowiedzUsuńTrójkąty miłosne zawsze nas będą prześladować...
UsuńKiedyś może w wolnym czasie się skusze na całą serię. ;]
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńPomysł rzeczywiście oryginalny, może i ja kiedyś się skuszę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam :D
UsuńJeju, jak ja dawno to czytałam :D Muszę kiedyś przeczytać dalsze części :P Też jestem za Tamanim! ^_^ I ogólnie sam pomysł mi się bardzo podoba :D
OdpowiedzUsuńTamani górą!Też mi się podoba pomysł. Jest bardzo oryginalny.
Usuń