Widziałam dużo pozytywnych recenzji tej książki, ale już po samym opisie wiedziałam, że muszę przeczytać tą pozycję, choćby nie wiem co. W końcu mi się to udało i po prostu przepadłam!
Tytuł: Buntowniczka z pustyni
Autor: Alwyn Hamilton
Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
Seria: Buntowniczka z pustyni
Wydawnictwo: Czwarta strona
Liczba stron: 364
Poprzednia część: -
Następna część: Zdrajca tronu (<3)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Otrzymana w prezencie
Abc czytania: Wariant I: B
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +2,8
52 książki roku 2017
Olimpiada czytelnicza
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Amani mieszka w Dustwalk - małym pustynnym miesteczku, z wujkiem, ciotką i kuzynami. Jej matka umarła, a ojca dziewczyna nie znała. Jej jedynym marzeniem jest ucieczka z domu wuja, a aby je spełnić, przebrana za mężczyznę bierze udział w zawodach strzeleckich aby zgarnąć parę groszy. Poznaje tam tajemniczego obcokrajowca, który okazuje się znaczącym elementem w ucieczce przez pustynne piaski pełne tajemniczych, magicznych stworzeń.
Z reguły już tego nie robię, bo zobaczyłam, że moje opinie o okładkach są albo ładna albo nieładna, ale w tym wypadku po prostu muszę napisać akapit dotyczący tego co znajduje się przed naszymi oczyma gdy patrzymy na tą książkę. Od razu w oczy rzucają się te wszystkie złote elementy, które błyszczą w świetle i dają niesamowity efekt. W oddali widzimy dziewczynę na koniu, a tak naprawdę na buraqi, ale o tym za chwilkę i pustynne miasteczko nocą. Okładka zdecydowanie podbiła moje serce, pasuje do powieści i czasami nawet przerywałam czytanie, żeby trochę się na nią popatrzeć <3
Przejdźmy do tego co stworzyła autorka, czyli do kolejnych ochów i achów! Najpierw pragnę zaznaczyć, że jest to debiut, ale zbytnio tego nie widać. Alwyn Hamilton wykreowała oryginalne i niespotykane pustynne stworzenia, o których praktycznie nigdzie więcej nie przeczytamy. Pewnie słyszeliście o dżinach, ale koszmary, roki, buraqi i inne przeróżne potwory - to jest coś zdecydowanie innego i nowego! Czytałam, czytałam i czytałam i nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia! Jednakże chcę więcej! Bardzo liczę na rozwinięcie tego pustynnego wątku, tych wszystkich dzinów, nie dzinów i tego wszystkiego i mam nadzieję, że kolejny tom spełni moje oczekiwania, ale coś czuję, że tak będzie.
Akcja książki wciąga i zaskakuje od pierwszej strony. Co prawda niektóre wydarzenia przewidziałam, ale zaledwie na kilka, kilkanaście stron przed bohaterami i nie przestałam czerpać przyjemności z czytania. Ale nie zrażajcie się, bo definitywnie przeważają tutaj nieprzewidywalne zdarzenia! Autorce udało się stworzyć bardzo dobry wątek polityczny i ogólnie fabule nie mam praktycznie nic do zarzucenia. Wszystko działo się w odpowiednim czasie i trzymało się całości, nie znalazłam niedopowiedzeń czy niedomówień.
Bohaterowie to również kolejny plus tej powieści. Amani od razu zyskała moją sympatię. To odważna i inteligentna dziewczyna, którą z pewnością polubicie! Jin od razu mnie zaintrygował swoją tajemniczością i byłam ciekawa jego postaci. I muszę Wam powiedzieć, że zyskałam kolejnego cudownego, książkowego męża <3 Jin jest genialny! Bohaterowie drugoplanowi również mają trochę życia w sobie, ale nie posiadają aż tak złożonych charakterów jak dwójka wyżej wymienionych, dlatego chyba nie mam tu o kim więcej wspominać. Autorka wykreowała prawdziwych bohaterów, którzy mają swoje wzloty i upadki, chwile triumfu i załamania, ale przez to są oryginalni i nadają wyrazistości tej książce!
Trzeba jeszcze wspomnieć o bardzo, ale to bardzo przewidywalnym wątku miłosnym. No cóż... Już po opisie można się domyślić, że coś będzie no i jest, ale na całe szczęście dzieje się w tle i nie przytłacza akcji, chociaż momentami ma na nią duży wpływ. Mimo wszystko kibicowałam bohaterom, ich relacja nie była sztuczna i mimo, że wydarzyła się troszkę za szybko to nie było wielkiej tragedii.
Styl pani Hamilton jest genialny. Lekki i prosty, ale baśniowy. Od razu przypadł mi do gustu. Kolejnym plusem jest humor przewijający się na kartkach powieści. Nie w dużej ilości, ale zawsze potrafi rozśmieszyć :) Jedyne co mogę zarzucić (ale to tak pół żartem, pół serio :D), że nazwy niektórych rzeczy były trochę nietrafione. Mianowicie Jin-Dżin: czyta sie tak samo i czasami po prostu mnie to męczyło, albo było takie niezręczne gdy opowiadałam mojej koleżance o czym jest ta książka. A drugi mankament, ale to już tylko w odniesieniu do polskiego języka - buraqi: to takie pustynne, nieśmiertelne konie, ale gdy czytamy to na myśl przychodzi nam takie pyszne fioletowe warzywko, a nie jakieś koniki xD Przynajmniej mi, nie wiem jak Wam?
Podsumowując, jest to genialna książka, którą polecam każdemu kto chce przeżyć niesamowitą pustynną przygodę! Ja nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń, no może oprócz tego wątku romantycznego, ale da się przeżyć :D I wcale nie widać, że to debiut!
Ocena: 9/10
A na końcu chciałabym Was zaprosić do wzięcia udziału w akcji Czytam co polskie, która ma na celu szerzenie polskiej literatury :) Wystarczy przeczytać jakąś polską książkę i napisać jej recenzję :D Więcej informacji
Olimpiada czytelnicza
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Amani mieszka w Dustwalk - małym pustynnym miesteczku, z wujkiem, ciotką i kuzynami. Jej matka umarła, a ojca dziewczyna nie znała. Jej jedynym marzeniem jest ucieczka z domu wuja, a aby je spełnić, przebrana za mężczyznę bierze udział w zawodach strzeleckich aby zgarnąć parę groszy. Poznaje tam tajemniczego obcokrajowca, który okazuje się znaczącym elementem w ucieczce przez pustynne piaski pełne tajemniczych, magicznych stworzeń.
Z reguły już tego nie robię, bo zobaczyłam, że moje opinie o okładkach są albo ładna albo nieładna, ale w tym wypadku po prostu muszę napisać akapit dotyczący tego co znajduje się przed naszymi oczyma gdy patrzymy na tą książkę. Od razu w oczy rzucają się te wszystkie złote elementy, które błyszczą w świetle i dają niesamowity efekt. W oddali widzimy dziewczynę na koniu, a tak naprawdę na buraqi, ale o tym za chwilkę i pustynne miasteczko nocą. Okładka zdecydowanie podbiła moje serce, pasuje do powieści i czasami nawet przerywałam czytanie, żeby trochę się na nią popatrzeć <3
"Pragnę wydostać się z tego miasta. Pragnę tego tak, jak pragnę oddychać."
Przejdźmy do tego co stworzyła autorka, czyli do kolejnych ochów i achów! Najpierw pragnę zaznaczyć, że jest to debiut, ale zbytnio tego nie widać. Alwyn Hamilton wykreowała oryginalne i niespotykane pustynne stworzenia, o których praktycznie nigdzie więcej nie przeczytamy. Pewnie słyszeliście o dżinach, ale koszmary, roki, buraqi i inne przeróżne potwory - to jest coś zdecydowanie innego i nowego! Czytałam, czytałam i czytałam i nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia! Jednakże chcę więcej! Bardzo liczę na rozwinięcie tego pustynnego wątku, tych wszystkich dzinów, nie dzinów i tego wszystkiego i mam nadzieję, że kolejny tom spełni moje oczekiwania, ale coś czuję, że tak będzie.
Akcja książki wciąga i zaskakuje od pierwszej strony. Co prawda niektóre wydarzenia przewidziałam, ale zaledwie na kilka, kilkanaście stron przed bohaterami i nie przestałam czerpać przyjemności z czytania. Ale nie zrażajcie się, bo definitywnie przeważają tutaj nieprzewidywalne zdarzenia! Autorce udało się stworzyć bardzo dobry wątek polityczny i ogólnie fabule nie mam praktycznie nic do zarzucenia. Wszystko działo się w odpowiednim czasie i trzymało się całości, nie znalazłam niedopowiedzeń czy niedomówień.
"Samo urodzenie nie jest jednoznaczne z tym, że jest się kimś ważnym."
Trzeba jeszcze wspomnieć o bardzo, ale to bardzo przewidywalnym wątku miłosnym. No cóż... Już po opisie można się domyślić, że coś będzie no i jest, ale na całe szczęście dzieje się w tle i nie przytłacza akcji, chociaż momentami ma na nią duży wpływ. Mimo wszystko kibicowałam bohaterom, ich relacja nie była sztuczna i mimo, że wydarzyła się troszkę za szybko to nie było wielkiej tragedii.
"Nieważne, gdzie się znajdujemy, nic nie zmieni tego kim jesteśmy (...). Jeśli tutaj byliśmy bezwartościowi, dlaczego miałoby to się zmienić gdzieś indziej?"
Ocena: 9/10
A na końcu chciałabym Was zaprosić do wzięcia udziału w akcji Czytam co polskie, która ma na celu szerzenie polskiej literatury :) Wystarczy przeczytać jakąś polską książkę i napisać jej recenzję :D Więcej informacji
Jeśli w temacie dżinów i pustyń jesteśmy to muszę powiedzieć, że właśnie czytam "Zakazane życzenie" i jest naprawdę, naprawdę świetne! Dlatego mając na uwadze, że spodobały mi się takie klimaty, to "Buntowniczka z pustyni" pewnie też mnie pochłonie <3 Jednak jak już zacznę kiedyś czytać ( a zacznę na pewno), będę mieć w pamięci te buraqi, czytane jako warzywko :PP
OdpowiedzUsuńJak widać książka ta ma wiele plusów. Cieszę się, że nie widać po niej, że jest to debiut. Jeśli nadarzy się okazja, z chęcią sięgnę, chociażby po to, by poznać te niesamowicie wykreowane przez autorkę pustynne stworzenia :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam tą książkę, zostało mi chyba 100 stron do końca i bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńhttps://pomiedzyrozdzialami.blogspot.com/
OJEEEEEJ TAAAAK
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało!!! *o* Ja w tej książce to jestem zakochana, trafiła na listę moich ULUBIONYCH, mam też na półce Zdrajcę tronu, którego niebawem zacznę, ale boję się, że to już nie będzie takie super jak pierwsza część!!! :o :o :o Mam obawy, że się tak nie wciągnę i nie będę tak oczarowana... ale liczę na to, że tak się nie stanie!!
Hahaha, wiesz co, ja też czasem przerywałam czytanie, żeby się napatrzeć na okładkę xDDD No bo ona jest naprawdę, naprawdę, naprawdę przepiękna!!! <3 <3 <3
Takkkk, Jin-Dżin jest zbyt zbieżne xD Ale i tak kocham tego chłopaka xD No i Amani też!! Stała się jedną z moich ulubionych bohaterek literackich <3 <3 <3 Co do Buraqi - początkowo rzeczywiście kojarzyło mi się nie z tym, z czym powinno, ale potem przestało i teraz, widząc tę nazwę, widzę tylko te niesamowite konie! <3 <3 <3
Achhhh, obudziłaś we mnie pustynnego ducha i to chyba najlepszy moment, by zacząć następną część! xD
Czytałam fragment po angielsku i przepadłam, ale kiedy została wydana w Polsce, jakoś o niej zapomniałam. Teraz widzę, że popełniłam naprawdę duży błąd, który czym prędzej muszę nadrobić. Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję sięgnąć po "Buntowniczkę z pustyni" i spodoba mi się ona tak samo, jak Tobie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na recenzję "Zbrodni nie przystoi damie"!
Patty z bloga pattbooks.blogspot.com
Dużo "ochów" i "achów" widziałam nad tą książką, ale podobno druga część już nie jest taka super. Chciałabym sięgnąć po tę serię nawet po to, by sprawdzić o co cały ten szum :)
OdpowiedzUsuńAle mnie zaciekawiłaś po tej recezenzji - pewnie będę musiała przeczytać, bo jestem ogromnie ciekawa wykreowanego przez autorkę pustynnego świata. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi się również spodoba. Okładkę ma cudowną i mam nadzieję,że wnętrze również.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
https://gosiaandbook.blogspot.com/2017/07/lokatorka-j-p-delaney.html
Tytuł już uwzględniony w planach czytelniczych. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Lubię sięgać po młodzieżówki - ostatnio czytam Sandersona i jego Alcatraza - i właśnie wczoraj ta książka do mnie trafiła. Na razie czytam coś innego, ale w tym miesiącu pewnie zacznę czytać i "Buntowniczkę". Twoja recenzja pokazuje, że jest nadzieja, że nie będę rozczarowana :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i obserwuję, co tam ciekawego wymyślisz :)
Ewelina z "Gry w Bibliotece"
Cieszę się,że tak pozytywnie ją odbierasz,bo właśnie wczoraj zamówiłam dwa tomy i będę czytać .. ❤
OdpowiedzUsuńMnie nie trzeba namawiać do przeczytania tej książki. Po "Zakazanym życzeniu" połknę wszystko w podobnych klimatach i coś czuję, że "Buntowniczka z pustymi" mnie zachwyci :D Już czeka w czytniku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
houseofreaders.blogspot.com
Ja również czytałam wiele pozytywnych opinii na temat tej książki, ale mnie jakoś do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać obie części.
OdpowiedzUsuńburaqui? omg, XDDDDD jedno słowo z recenzji przekonało mnie, że chciałabym ją przeczytać :D pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńOkładka jest ładna, ale żeby się nią zachwycać? Bez przesady. :p
OdpowiedzUsuń"Buntowniczka z pustyni" kompletnie do mnie nie przemawia. Serio, coś czuję, że to jest co najwyżej dobra młodzieżówka. Były zachwyty nad "Porwaną pieśniarką", a ja uważam to za powieść co najwyżej przeciętną. Potem ochy i achy nad powieściami Maas, a w moich oczach... to kompletna porażka. Nie chcę się po raz kolejny rozczarować. :p