Tytuł: Gildia magów
Autor: Trudi Canavan
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Seria: Trylogia czarnego maga
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 517
Poprzednia część: -
Następna część: Nowicjuszka
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3,5 cm
52 książki roku 2016
Opis: Co roku magowie urządzają Czystkę, czyli "usuwają" żebraków, biedaków z ulic. Sonea razem z innymi niewinnymi ludźmi ucieka z miasta. Dzieciaki rzucają kamieniami w magów, ale ich tarcza ochronna odbija pociski. Sonea przyłącza się do bandy rzucających, a w swój kamień ładuje swoją całą złość. Nagle zdarza się coś bardzo dziwnego. Jej kamień przebija tarczę i trafia w jednego z magów ogłuszając go. Teraz Sonea musi uciekać, bo magowie prawdopodobnie będą chcieli ją zabić, ponieważ nie mogą sobie pozwolić na nieszkoloną magiczkę w slumsach. Sonea stopniowo odkrywa swoją magię, jednak coraz trudniej jej nad nią zapanować...
Opinia:
Kiedy usłyszałam o tej książce miałam mieszane uczucia co do czytania jej. Niby mnie zaintrygowała, to moje klimaty ale jakoś nie bardzo byłam do niej przekonana. Jednak sięgnęłam po tą ksiażkę, gdy zobaczyłam ją w bibliotece. Czy było warto? Zaraz się przekonacie.
Zaczniemy standardowo od okładki. Podobają mi się kolory, kontrast czerni i bieli, tajemniczość, ale mimo wszystko nie rozpływam się jakoś bardzo w zachwytach. Jest to ładna okładka, ale bez przesady.
Co do fabuła to mogę jej zarzucić schematyczność. Po prostu czuję jakbym coś takiego już kiedyś czytała. Coś takiego już kiedyś było. Dziewczyna odkrywa w sobie moc, ucieka przed tymi "złymi", którzy tutaj w końcu okazują się dobrze, a potem uczy się kontrolować swoją moc. Mam już trochę dość teo typu opowieści, dlatego pewnie czytałam ją tak długo, a mianowicie pierwszą część tej książki (bo podzielona jest na dwie) przeczytałam jeszcze w maju, a całą ksiażkę skończyłam dokładnie 12 czerwca. Ale to pewnie też dlatego, że miałam dużo roboty związanej z balem szóstych klas, zakończeniem roku, wystawieniem ocen, a na dodatek jeszcze międzyszkolną debatą o Powstaniu warszawskim. Ale wracając do książki, mimo tych schematów podobała mi się. Zaintrygował mnie pomysł z Gildią magów i tymi wszystkimi "dyscyplinami" magicznymi:alchemia, sztuka wojenna, uzdrawianie i chyba coś jeszcze. Podobał mi się również pomysł ze slumsami i językiem tam panującym. To taki oryginalny motyw w tej książce. Pierwsza część opisuje ucieczkę Sonei, a druga naukę kontroli mad magią. Podobały mi się obie i nie potrafię stwierdzić która bardziej. W pierwszej intrygowało mnie co jeszcze bohaterowie wymyślą oraz wątek Złodzieji, natomiast w drugiej sama magia. Trzeba też zarzucić nieco przewidywalności. Już po połowie książki domyśliłam się końca, ale jakos szczególnie mi to nie przeszkadzało.
Bohaterowie byli dosyć sobrze wykreowani. Dzięki narracji trzecioosobowej możemy poznać bardziej (oczywiście oprócz głównej bohaterki Sonei, wokół której kręci się akcja) Cery'ego, jej najlepszego przyjaciela, który pomagał jej w ucieczce, mistrza Rothena, ktory najpierw jej natarczywie poszukiwał, a w drugiej części uczył oraz mistrza Dannyla. Polubiłam ich wszystkich, nikt mnie nie irytował. Sonea też była dosyć ciekawą bohaterką, którą wyróżniała wielka, lecz zrozumiała nieufność. Co to "mistrza" Ferguna czy Wielkiego Mistrza to jestem ciekawa drugiej części właśnie ze względu na nich, szczególnie na tego drugiego.
Styl autorki bardzo mi odpowiada. Jest lekki, zrozumiały i bardzo wciąga. Spodobał mi się język slumsów stanowiący oryginalny motyw w tej książce. Dobrze opisane były emocje, a dzięki narracji trzecioosobowej możemy zobaczyć jakie odczuwali pojedynczy bohaterowie, a nie tylko Sonea. Wyczuwalny jest delikatny wątek miłosny pomiedzy Soneą a Cery'm i kibicuję im bo stanowiliby świetną parę, chociaż nie jestem pewna czy cokolwiek z tego wyjdzie. Ale to nic... Cery'ego chętnie przygarnę do siebie bo stał się moim kolejnym ksiażkowym mężem.
Podsumowanie: Pewnie gdybym przeczytała tą ksiażkę rok/dwa lata wcześniej to byłabym oczarowana. Teraz wyczywam tu przewidywalnośc i schematyczność. Mimo wszystko przeczytam druga część chociażby dlatego, że jeden z wątków bardzo mnie zainteresował.
Ocena: 7-/10
Dość dawną ją czytałam, ale pamiętam, ze podobała mi się, jak cała trylogia. Zwłaszcza Akkarin... :D Faktycznie, jest schematyczna, ale napisana w jakoś tak, że w trakcie czytania nie dostrzegałam tego, po prostu cieszyłam się lekturą.
OdpowiedzUsuńMnie nie zachwyciła, ale podobała mi się.
UsuńMam ją już dawno za sobą i... Meh, po prostu COŚ mi w niej nie grało. Co? Nie powiem już dokładnie. Tylko tak nijak się po niej czułam.
OdpowiedzUsuńTak czasami jest i nic na to nie poradzimy... Jednym się podoba, a innym właśnie COŚ nie gra.
UsuńMuszę zabrać się za tę pozycję. Kiedyś wypożyczyłam całą serię ze szkolnej biblioteki, ale przez nią nie przebrnęłam. Teraz jestem pewna swego i wiem, że muszę zabrać się za dzieła Trudi Canavan ponownie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nową recenzję,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Mam nadzieję, że ci się spodoba :)
UsuńKiedyś uwielbiałam tego typu książki, ale ostatnio czuję się już nimi porządnie przesycona :(
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Ja w sumie też...
UsuńMi też się nawet podobała Gildia ^^ ale cóż, nie jest to nic oryginalnego, niestety....
OdpowiedzUsuńPS> Odpisz na mejla :D
Nie oryginalne, ale fajne :)
UsuńMnie się okładka się bardzo podoba, lubię minimalizm :D
OdpowiedzUsuńSamej książki nie czytałam, ale podoba mi się pomysł i chcę się z nim zmierzyć :D
Mam nadzieję, że ci się spodoba :)
UsuńJakoś nie mogę polubić stylu Trudi :)
OdpowiedzUsuńCóż....
UsuńOsobiście bardzo polubiłam ów trylogię :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie podobała mi się postać Akkarina
Sonea była (przynajmniej dla mnie) wyjątkowo denerwującą postacią :')
Zakończenie trzeciej części zwaliło mnie z nóg, koszmar!
Kac książkowy nie do wylecznienia! :C
Pozdrawiam, Amelia z bloga osobisty8ksiezyc.blogspot.com
Mnie Sonea nie denerwuje, ale zaciekawiłaś mnie tą trzecią częścią...
Usuń