Tytuł: Faza pierwsza. Niepokój
Autor: Michael Grant
Tłumaczenie:
Seria: Gone. Zniknęli
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 526
Poprzednia część: -
Następna część: Faza druga. Głód
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Ma conajmniej czterech głównych bohaterów
Abc czytania: Wariant I: N
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 4 cm
52 książki roku 2017
Olimpiada czytelnicza
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Do przeczytania tej książki zostałam przymuszona przez moją koleżankę, która wprost kocha tą serię. Mimo tego nie oczekiwałam od niej zbyt wiele, żeby się nie rozczarować. I w sumie nic spektakularnego nie dostałam, ale miło spędziłam przy niej czas i na pewno sięgnę po kolejne części i będę śledzić dalsze losy bohaterów.
Nagle wszyscy powyżej 15 roku życia znikają. Zostają tylko dzieci, a miasto zostaje otoczone barierą, której dotknięcie sprawia ból. Do tego pojawiły się mutacje genetyczne: gadające kojoty i latające węże to tylko jedne z następstw. U niektórych ludzi pojawiają się dziwne moce jak na przykład teleportacja lub strzelanie światłem z dłoni. Sam, Astrid, Quinn, Edilio i Lana będą musieli zmierzyć się z przerażającym Cainem i jego bandą, którzy chcą zająć ETAP (tak nazywają świat w którym przyszło im żyć).
Jak już wspomniałam fabuła nie jest spektakularna i bardzo oryginalna, ale mimo to pomysł jest dobry. Musicie mieć na uwadze to, że ja osobiście poznałam już wiele książek takich jak ta, ale kiedy seria Gone była wydawana nie było aż tylu pozycji o tej tematyce. Także cały zamysł na tą powieść jest naprawdę świetny, niestety gorzej z wykonaniem. Mam wrażenie, że wszystkie te zjawiska fantastyczne takie jak te moce bohaterów nie zostały dobrze opisane. Chodzi mi o to, że opis takiego zdarzenia nie powinien brzemieć wylatywało mu światło z rąk, tylko powinien być bardziej szczegółowy abyśmy mogli sobie to wyobrazić. Akcja była przewidywalna, ale parę rzeczy mnie zaskoczyło.
Kolejny minusowy element pierwszej części Gone to zdecydowany brak emocji. Ta książka nie wywołała we mnie żadnych uczuć. Zero. Przeczytałam, bo przeczytałam, ale nie sądzę aby ta pozycja została na długo w mojej pamięci. Nawet te opisy zmarłych dzieci czy różnych innych powiedziałabym na pozór strasznych rzeczy były takie nijakie.
Trzeba jeszcze wspomnieć o do bólu przewidywalnym wątku miłosnym. No wiecie... On zawsze marzył o niej, a ona o tym nie wiedziała. Nagle zaczynają pracować razem i zakochują się w sobie, a potem następuje wielki happy end - kochajmy się! Jednak na szczęście wątek romantyczny nie przyćmiewa wydarzeń związanych z poszukiwaniem wyjścia z ETAP-u, tylko jest takim dopełnieniem w tle.
Chciałabym powiedzieć jednak o bohaterach, bo to zdecydowanie idzie na plus. Widać, że autor przyłożył się do tego aspektu książki i stworzył naprawdę dobrych bohaterów. Nie powiem, żeby byli nieschematyczni, bo mamy trochę niezdarnego chłopaka z mocą i genialną dziewczynę, która zawsze wymyśla rozwiązania trudnych sytuacji (ta dwójka - Sam i Astrid, bardzo kojarzyła mi się z Percy'm i Annabeth). Jednak trzeba przyznać, że bohaterów da się lubić. Sam jest fajny, przerasta go cała sytuacja, ale jakoś sobie radzi i to w nim podziwiam. Jednak jakoś mnie nie zachwycił na tyle, żeby na przykład zaliczyć go do ksiązkowych mężów. Astrid ma podobny charakter do mnie, tak myślę. Ja też mam młodszego brata, którym muszę się opiekować i doskonale ją rozumiem. Quinn mnie denerwował i to nawet bardzo, ale chyba też go rozumiem. Za to Edilio jest świetny i bardzo go polubiłam. Nie spodobał mi się za to wątek Lany i rozdziały z nią związane nudziły mnie.
Jest nieco humoru, może parę razy się uśmiechnęłam, ale nie jest go dużo. Nie jest to z jednej strony źle, ale ja lubię żartobliwe książki i mogłoby być go trochę więcej. Styl autora jest lekki, książkę szybko się czyta.
Podsumowując nie jest to coś bardzo spektakularnego i nieschametycznego, ale ta książka podobała mi się i na pewno będę kontynuować przygodę z serią Gone.
Ocena: 7/10
Olimpiada czytelnicza
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Do przeczytania tej książki zostałam przymuszona przez moją koleżankę, która wprost kocha tą serię. Mimo tego nie oczekiwałam od niej zbyt wiele, żeby się nie rozczarować. I w sumie nic spektakularnego nie dostałam, ale miło spędziłam przy niej czas i na pewno sięgnę po kolejne części i będę śledzić dalsze losy bohaterów.
Nagle wszyscy powyżej 15 roku życia znikają. Zostają tylko dzieci, a miasto zostaje otoczone barierą, której dotknięcie sprawia ból. Do tego pojawiły się mutacje genetyczne: gadające kojoty i latające węże to tylko jedne z następstw. U niektórych ludzi pojawiają się dziwne moce jak na przykład teleportacja lub strzelanie światłem z dłoni. Sam, Astrid, Quinn, Edilio i Lana będą musieli zmierzyć się z przerażającym Cainem i jego bandą, którzy chcą zająć ETAP (tak nazywają świat w którym przyszło im żyć).
Jak już wspomniałam fabuła nie jest spektakularna i bardzo oryginalna, ale mimo to pomysł jest dobry. Musicie mieć na uwadze to, że ja osobiście poznałam już wiele książek takich jak ta, ale kiedy seria Gone była wydawana nie było aż tylu pozycji o tej tematyce. Także cały zamysł na tą powieść jest naprawdę świetny, niestety gorzej z wykonaniem. Mam wrażenie, że wszystkie te zjawiska fantastyczne takie jak te moce bohaterów nie zostały dobrze opisane. Chodzi mi o to, że opis takiego zdarzenia nie powinien brzemieć wylatywało mu światło z rąk, tylko powinien być bardziej szczegółowy abyśmy mogli sobie to wyobrazić. Akcja była przewidywalna, ale parę rzeczy mnie zaskoczyło.
"Jedynym, czego powinniśmy się bać, jest sam strach."
Kolejny minusowy element pierwszej części Gone to zdecydowany brak emocji. Ta książka nie wywołała we mnie żadnych uczuć. Zero. Przeczytałam, bo przeczytałam, ale nie sądzę aby ta pozycja została na długo w mojej pamięci. Nawet te opisy zmarłych dzieci czy różnych innych powiedziałabym na pozór strasznych rzeczy były takie nijakie.
Trzeba jeszcze wspomnieć o do bólu przewidywalnym wątku miłosnym. No wiecie... On zawsze marzył o niej, a ona o tym nie wiedziała. Nagle zaczynają pracować razem i zakochują się w sobie, a potem następuje wielki happy end - kochajmy się! Jednak na szczęście wątek romantyczny nie przyćmiewa wydarzeń związanych z poszukiwaniem wyjścia z ETAP-u, tylko jest takim dopełnieniem w tle.
Chciałabym powiedzieć jednak o bohaterach, bo to zdecydowanie idzie na plus. Widać, że autor przyłożył się do tego aspektu książki i stworzył naprawdę dobrych bohaterów. Nie powiem, żeby byli nieschematyczni, bo mamy trochę niezdarnego chłopaka z mocą i genialną dziewczynę, która zawsze wymyśla rozwiązania trudnych sytuacji (ta dwójka - Sam i Astrid, bardzo kojarzyła mi się z Percy'm i Annabeth). Jednak trzeba przyznać, że bohaterów da się lubić. Sam jest fajny, przerasta go cała sytuacja, ale jakoś sobie radzi i to w nim podziwiam. Jednak jakoś mnie nie zachwycił na tyle, żeby na przykład zaliczyć go do ksiązkowych mężów. Astrid ma podobny charakter do mnie, tak myślę. Ja też mam młodszego brata, którym muszę się opiekować i doskonale ją rozumiem. Quinn mnie denerwował i to nawet bardzo, ale chyba też go rozumiem. Za to Edilio jest świetny i bardzo go polubiłam. Nie spodobał mi się za to wątek Lany i rozdziały z nią związane nudziły mnie.
"Świat jest taki, jakim go uczynimy. Ale myślę też, że czasami możemy prosić Boga o pomoc, a On pomoże. Czasami mi się wydaje, że siada i mówi: Jejku, co te głupki teraz wyprawiają. Chyba lepiej trochę im pomóc."
Jest nieco humoru, może parę razy się uśmiechnęłam, ale nie jest go dużo. Nie jest to z jednej strony źle, ale ja lubię żartobliwe książki i mogłoby być go trochę więcej. Styl autora jest lekki, książkę szybko się czyta.
Podsumowując nie jest to coś bardzo spektakularnego i nieschametycznego, ale ta książka podobała mi się i na pewno będę kontynuować przygodę z serią Gone.
Ocena: 7/10
Dla mnie ta fabuła wydaje się bardzo naiwna ;P No ale może jest to ciekawie rozwiązane. Na pewno sama nie sięgnę ;P
OdpowiedzUsuńJest naiwna, no ale nie oszukujmy się - nie jest to literatura z wyższej półki.
UsuńByłam strasznie napalona na tę serię. OKrutnie wręcz. No i kupiłam sobie pierwszy tom, który poleżał z pół roku. W końcu wzięłam się za niego i co? Rzuciłam książkę w kąt po 50 stronach. Beznadzieja kompletna ;/
OdpowiedzUsuńKasia z Kasi recenzje książek :)
Początek jest beznadziejny, ale ja się przemogłam i koniec końców nie było tak źle :)
UsuńTo seria, którą darzę ogromnym sentymentem. Czytałam ją dość dawno temu i niemiłosiernie mnie wciągnęła. Musiałam czekać na kolejne tomy, a to była katorga ;P Też bardzo lubiłam Emilia, a Sam działał mi na nerwy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Mnie aż tak nie wciągnęła ale cieszę się, że ciebie tak :)
UsuńBardzo często jest miłość od pierwszego ujrzenia i takie tam. Nigdy nie słyszałam o tej serii, oryginalna fabuła, ale czy nie za dużo tego wszystkiego? :)
OdpowiedzUsuńNie powiedziałabym że za dużo... Ale ogólnie nie jest to jakieś bardzo oryginalne.
UsuńTeż narzekam, jak nie ma dużo humoru :P
OdpowiedzUsuńHm, mnie Gone nie pociągają, wcale xD
Ja raczej bym nie sięgnęła, gdyby nie koleżanki :P
UsuńAhhh w podstawówce dałabym się zabić za tę powieść!! Ale odpadłam po 3 części. Za bardzo kanibalistycznie się zrobiło xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
O rany, już się boję xD
Usuń