Zły jednorożec bardzo mi się podobał, dlatego skorzystałam z możliwości wypożyczenia drugiej części z biblioteki. Czy Puchaty smok również przypadł mi do gustu?
Tytuł: Puchaty smok
Autor: Platte F. Clark
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Seria: Zły jednorożec
Wydawnictwo: Czytam
Liczba stron: 383
Poprzednia część: Zły jednorożec
Następna część: Miły ogr
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3,2
52 książki roku 2017
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Trójka przyjaciół: Max, Sara i Dirk co prawda powrócili z niesamowitej wyprawy w przyszłość, ale w teraźniejszym świecie również czekają na nich niespodzanki - te miłe i te niezbyt miłe. Muszą stawić czoła Rozoormoowi Przerażającemu, tajemniczym siłom Mrokrusu i wypełnić obietnicę daną królowi smoków. Max musi nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, a Kodeks zaczął odmawiać współpracy. Czy uda im się na nowo uruchomić Kodeks? Czy wrócą do domu?
Chyba jestem już za stara na takie książki... Bo wiecie - to nie było złe, wręcz bardzo, ale to bardzo dobre, tylko troszkę zbyt dziecinne. Fabuła tej książki opiera się po prostu na tym, że nasz główny bohater musi uratować świat, ma tylko 13 lat i jeszcze kilka tygodni temu nie wiedział, że istnieje magia. Typowe? Typowe. To pozwala nam na przewidzenie dalszego rozwoju wydarzeń, jeszcze nawet przed tym, kiedy bohaterowie zaczyną się nad daną sprawą zastanawiać. Oczywiście pewne jakieś zdarzenia, pomysły czy rozwiązania akcji mnie zaskoczyły, ale rozumiecie, to nie było jakieś takie wielkie niedowierzanie, tylko ok, autor tak sobie to wymyślił, czytam dalej. Co więc sprawia, że mimo wszystko uważam tę serię za oryginalną? Jest to zdecydowanie pomysł. Pomijając ten schemat o którym już powiedziałam, autor naprawdę dobrze wszystko wymyślił i rozplanował. Książka jest bowiem zbudowana na pewnego rodzaju absurdach. No bo kto słyszał o zombie kaczkach, puchatych smokach traktowanych jako poduszki, krwiożerczych jednorożcach czy słodkich frobbitach! To są stworzenia, które sprawiają, że czytamy tę książkę i po prostu nie dowierzamy w to, co jest tam napisane. Czasami może się wydawać to zbyt infantylne dla starszego i dojrzałego czytelnika, ale dzieci 8-11 lat powinny być zachwycone! Miałam też wrażenie, że często wszystko szło bohaterom za łatwo. Niby jest jakaś bardzo trudna zagadka, oni próbują ją rozwiązać, ale szczęśliwym fartem udaje im się uniknąć zagrożenia - ale tak to już w książkach dla dzieci bywa. Krótko mówiąc - momentami trochę się nudziłam i cała akcja była czasami zbyt głupia i dziecinna, ale ostatecznie mi się podobało :)
Bohaterowie są w pewien sposób przerysowani. Jak ktoś jest zły to jest zły aż do szpiku kości, jak ktoś jest dobry to aż cały kipi tym dobrem. Mamy tutaj takiego Dirka, który jest wielkim maniakiem gier komputerowym i cały świat widzi jako jedną wielką grę. Mam nadzieję, że rzeczywiście jest to przerysowane i nikomu takiego losu nie życzę. Sara to bohaterka nadzwyczaj inteligentna i naprawdę da się ją lubić. Max też zyskał moją sympatię i myślę, że dla wielu dzieci może stanowić wzór do naśladowania. Ogólnie bohaterowie byli dobrze wykreowani i choć podzieleni na dobrych i złych, bez żadnych szarości, to każdy był na swój sposób oryginalny.
Styl autora wciąga od samego początku. Jest lekki i prosty, dostosowany do tego, czego wymagają dzieci, ale zaciekawia również trochę starszego. Możemy na chwilę cofnąć się do lat dzieciństwa i patrzeć na wszystko z perspektywy tych najmłodszych. Na duży plus idzie humor, czasami aż wybuchałam śmiechem z powodu niektórych sytuacji i dialogów. Nie da się chociaż raz nie uśmiechnąć!
Podsumowując, jest to bardzo dobra trylogia, ale już bardziej dla dzieci. Można po nią sięgnąć w przerwie od cięższych lektur, bo jeśli chodzi o rozrywkę to spełnia swoje zadanie doskonale. Jeśli ktoś szuka czegoś relaksującego i odprężającego to zdecydowanie polecam! Również jeśli znacie jakiegoś młodego człowieka, poszukującego czytelniczych przygód, możecie podrzucić mu pod nos tę historię :)
Ocena: 6/10
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Trójka przyjaciół: Max, Sara i Dirk co prawda powrócili z niesamowitej wyprawy w przyszłość, ale w teraźniejszym świecie również czekają na nich niespodzanki - te miłe i te niezbyt miłe. Muszą stawić czoła Rozoormoowi Przerażającemu, tajemniczym siłom Mrokrusu i wypełnić obietnicę daną królowi smoków. Max musi nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, a Kodeks zaczął odmawiać współpracy. Czy uda im się na nowo uruchomić Kodeks? Czy wrócą do domu?
"Przyjaciele przychodzą i odchodzą - odezwał się Glenn u pasa Maxa. - Ale przeziębienie zawsze jest przy tobie jakieś trzy dni. Interesujące, prawda?"
Chyba jestem już za stara na takie książki... Bo wiecie - to nie było złe, wręcz bardzo, ale to bardzo dobre, tylko troszkę zbyt dziecinne. Fabuła tej książki opiera się po prostu na tym, że nasz główny bohater musi uratować świat, ma tylko 13 lat i jeszcze kilka tygodni temu nie wiedział, że istnieje magia. Typowe? Typowe. To pozwala nam na przewidzenie dalszego rozwoju wydarzeń, jeszcze nawet przed tym, kiedy bohaterowie zaczyną się nad daną sprawą zastanawiać. Oczywiście pewne jakieś zdarzenia, pomysły czy rozwiązania akcji mnie zaskoczyły, ale rozumiecie, to nie było jakieś takie wielkie niedowierzanie, tylko ok, autor tak sobie to wymyślił, czytam dalej. Co więc sprawia, że mimo wszystko uważam tę serię za oryginalną? Jest to zdecydowanie pomysł. Pomijając ten schemat o którym już powiedziałam, autor naprawdę dobrze wszystko wymyślił i rozplanował. Książka jest bowiem zbudowana na pewnego rodzaju absurdach. No bo kto słyszał o zombie kaczkach, puchatych smokach traktowanych jako poduszki, krwiożerczych jednorożcach czy słodkich frobbitach! To są stworzenia, które sprawiają, że czytamy tę książkę i po prostu nie dowierzamy w to, co jest tam napisane. Czasami może się wydawać to zbyt infantylne dla starszego i dojrzałego czytelnika, ale dzieci 8-11 lat powinny być zachwycone! Miałam też wrażenie, że często wszystko szło bohaterom za łatwo. Niby jest jakaś bardzo trudna zagadka, oni próbują ją rozwiązać, ale szczęśliwym fartem udaje im się uniknąć zagrożenia - ale tak to już w książkach dla dzieci bywa. Krótko mówiąc - momentami trochę się nudziłam i cała akcja była czasami zbyt głupia i dziecinna, ale ostatecznie mi się podobało :)
"Gildie skrytobójców, złodziei czy najemników nie ośmieliłyby się narażać na gniew czarownika, żądając jego przybycia. Z resztą podobnie jak każda gildia z wyjątekim jednej - tej, której sama nazwa wymiawiana była szeptem przez najpotężniejszych władców Siedmiu Królestw - Gildii Wytwórców Tupecików. "
Bohaterowie są w pewien sposób przerysowani. Jak ktoś jest zły to jest zły aż do szpiku kości, jak ktoś jest dobry to aż cały kipi tym dobrem. Mamy tutaj takiego Dirka, który jest wielkim maniakiem gier komputerowym i cały świat widzi jako jedną wielką grę. Mam nadzieję, że rzeczywiście jest to przerysowane i nikomu takiego losu nie życzę. Sara to bohaterka nadzwyczaj inteligentna i naprawdę da się ją lubić. Max też zyskał moją sympatię i myślę, że dla wielu dzieci może stanowić wzór do naśladowania. Ogólnie bohaterowie byli dobrze wykreowani i choć podzieleni na dobrych i złych, bez żadnych szarości, to każdy był na swój sposób oryginalny.
Styl autora wciąga od samego początku. Jest lekki i prosty, dostosowany do tego, czego wymagają dzieci, ale zaciekawia również trochę starszego. Możemy na chwilę cofnąć się do lat dzieciństwa i patrzeć na wszystko z perspektywy tych najmłodszych. Na duży plus idzie humor, czasami aż wybuchałam śmiechem z powodu niektórych sytuacji i dialogów. Nie da się chociaż raz nie uśmiechnąć!
"- Będziemy wyglądać jak rój os. (...)
- W czym nam pomoże wyglądanie na rój os?
- Na początku też tak myślałem. Ale później uświadomiłem sobie, że ludzie nie lubią os. Zwłaszcza w formie roju.
- Należy unikać wszystkiego, co się roi. To taka jakby podstawowa reguła przetrwania."
Ocena: 6/10
No właśnie... to jest dla dzieci :D Dlatego mi tom pierwszy absolutnie wystarczy ;) A fajnie wygląda.
OdpowiedzUsuńJa pewnie przeczytam jeszcze ostatni tom, jak będę miała ochotę na coś bardzo luźnego ;)
UsuńJa doszłam do podobnego wniosku po "Alcatrazie" Sandersona - że jestem po prostu za stara, więc lepiej nie czytać kolejnych tomów, bo wystawię im niesprawiedliwie słabą ocenę... Dlatego i "Złego jednorożca" postanowiłam sobie odpuścić :( Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńEwelina z Gry w Bibliotece
Szczerze? To jest dużo bardziej dziecinne od Alcatraza, więc chyba dobrze, że sobie odpuściłaś ;)
UsuńTo ja się chyba jednak poczuję za stara. Tym bardziej, że mnie już same okładki odrzucają :D
OdpowiedzUsuńKsiążka kompletnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPierwsza część już za mną przez pewien czas kroczy, jeśli nie będę miała co czytać, ale będę miała ochotę na coś takiego, a coś przypomni mi o tej serii to pewnie sięgnę przynajmniej po pierwszy tom. :P
OdpowiedzUsuńTakie dziecinne :D
OdpowiedzUsuń