Po tygodniowej przerwie wracam do Was z kolejną recenzją. Ostatni tydzień był dla mnie dość ciężki stąd ta mała aktywność wszędzie, ale postaram się to jakoś poprawić... ;)
O Maggie Stiefvater słyszałam wiele pozytywnych opinii. Jednak jej książka, którą miałam okazję przeczytać jako pierwszą, czyli Król kruków, niezbyt przypadła mi do gustu. Mimo to postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę i przeczytać Wyścig śmierci. Czy była to dobra decyzja? Jak najbardziej!
O Maggie Stiefvater słyszałam wiele pozytywnych opinii. Jednak jej książka, którą miałam okazję przeczytać jako pierwszą, czyli Król kruków, niezbyt przypadła mi do gustu. Mimo to postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę i przeczytać Wyścig śmierci. Czy była to dobra decyzja? Jak najbardziej!
Tytuł: Wyścig śmierci
Autor: Maggie Stiefvater
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Seria: -
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 492
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's
Reading Challenge: Jednotomówka
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +3,1 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Puck Connolly mieszka na wyspie, na której co roku odbywa się przerażający Wyścig Skorpiona. Uczestnicy ścigają się na niebezpiecznych koniach wodnych, by zdobyć wysoką nagrodę pieniężną. Wielu z nich niestety ginie. Puck nie ma wyboru - musi wystartować w wyścigu, bo jej rodzina nie ma już pieniędzy na życie. Jednak wszystko wydaje się być nie tak. Puck jest pierwszą dziewczyną w historii, która bierze udział w wyścigu i nie jest to mile widziane przez innych uczestników i mieszkańców wyspy. Dziewczyna ma jednak wsparcie w Seanie Kendricku - miłośniku koni i czterokrotnym zwycięzcy. Kto wygra, a kto poniesie straty?
Na samym początku muszę przyznać, że pomysł jak najbardziej na plus i bardzo mi się spodobał. Konie wodne, czyli (jak dowiadujemy się z końcowego wyjaśnienia od autorki) nawiązanie do legendy o tych stworzeniach. Pierwszy raz w ogóle o czymś takim słyszałam, ale ciekawe było dla mnie poznawanie natury tych koni i sposób ich ujarzmiania. Sam początek jakoś mi się dłużył. Zanim akcja rozwinęła się na dobre, przez pierwszych 100 stron trochę się nudziłam i nie czytałam z takim zapałem, jak później. Nie miałam też wtedy zbyt wiele czasu na czytanie, więc może dlatego tak mi się wydawało. Wyspa, na której mieszkali bohaterowie była bardzo dobrze opisana. Mogliśmy zobaczyć dwie postawy wobec tego miejsca - sentymentalne nastawienie Puck, która miała z wyspą wiele wspomnień i nie wyobrażała sobie jej opuścić i postawa jej brata, który się tam po prostu dusił, marzył, żeby stamtąd wyjechać i zacząć życie gdzieś indziej. Dobrze było pokazane życie mieszkańców, to, że każdy każdego znał, taka rodzinna atmosfera, ale nie zabrakło też nieporozumień i walki o swoje.
Najgorsze było dla mnie oczekiwanie na ten cały wyścig. Bo wiecie, ja sięgając po tę książkę spodziewałam się, że ten wyścig to od razu się zacznie i będzie bardziej opisywany jego przebieg, jakieś zagrywki, utarczki między uczestnikami. Myślałam po prostu, że ten wyścig będzie dłuższy i bardziej złożony. Natomiast okazało się, że praktycznie cała książka to są przygotowania, plany, ćwiczenia, różne ceremonie, rozwój wątku miłosnego, o którym za chwilę i po prostu opowieść o życiu mieszkańców na wyspie. Sam wyścig zaczął się pod koniec i trwał może 2 rozdziały? Na tym elemencie troszkę się zawiodłam, bo spodziewałam się właśnie jakiegoś takiego emocjonalnego wyścigu i bardziej złożonego, bo w końcu to wyścig śmierci - myślałam, że będzie więcej przeszkód i niebezpieczeństw, a tak naprawdę niebezpieczeństwo stanowiły jedynie konie wodne, a wyścig polegał na jak najszybszym dotarciu do mety. Nie mówię, że książka przez to mi się nie podobała. Nie, wręcz przeciwnie, ciekawe było poznawanie tych wszystkich zwyczajów, przyglądanie się przygotowaniom, ale po prostu myślałam, że to będzie wyglądać inaczej, stąd to małe rozczarowanie.
Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje.
Na samym początku muszę przyznać, że pomysł jak najbardziej na plus i bardzo mi się spodobał. Konie wodne, czyli (jak dowiadujemy się z końcowego wyjaśnienia od autorki) nawiązanie do legendy o tych stworzeniach. Pierwszy raz w ogóle o czymś takim słyszałam, ale ciekawe było dla mnie poznawanie natury tych koni i sposób ich ujarzmiania. Sam początek jakoś mi się dłużył. Zanim akcja rozwinęła się na dobre, przez pierwszych 100 stron trochę się nudziłam i nie czytałam z takim zapałem, jak później. Nie miałam też wtedy zbyt wiele czasu na czytanie, więc może dlatego tak mi się wydawało. Wyspa, na której mieszkali bohaterowie była bardzo dobrze opisana. Mogliśmy zobaczyć dwie postawy wobec tego miejsca - sentymentalne nastawienie Puck, która miała z wyspą wiele wspomnień i nie wyobrażała sobie jej opuścić i postawa jej brata, który się tam po prostu dusił, marzył, żeby stamtąd wyjechać i zacząć życie gdzieś indziej. Dobrze było pokazane życie mieszkańców, to, że każdy każdego znał, taka rodzinna atmosfera, ale nie zabrakło też nieporozumień i walki o swoje.
Najgorsze było dla mnie oczekiwanie na ten cały wyścig. Bo wiecie, ja sięgając po tę książkę spodziewałam się, że ten wyścig to od razu się zacznie i będzie bardziej opisywany jego przebieg, jakieś zagrywki, utarczki między uczestnikami. Myślałam po prostu, że ten wyścig będzie dłuższy i bardziej złożony. Natomiast okazało się, że praktycznie cała książka to są przygotowania, plany, ćwiczenia, różne ceremonie, rozwój wątku miłosnego, o którym za chwilę i po prostu opowieść o życiu mieszkańców na wyspie. Sam wyścig zaczął się pod koniec i trwał może 2 rozdziały? Na tym elemencie troszkę się zawiodłam, bo spodziewałam się właśnie jakiegoś takiego emocjonalnego wyścigu i bardziej złożonego, bo w końcu to wyścig śmierci - myślałam, że będzie więcej przeszkód i niebezpieczeństw, a tak naprawdę niebezpieczeństwo stanowiły jedynie konie wodne, a wyścig polegał na jak najszybszym dotarciu do mety. Nie mówię, że książka przez to mi się nie podobała. Nie, wręcz przeciwnie, ciekawe było poznawanie tych wszystkich zwyczajów, przyglądanie się przygotowaniom, ale po prostu myślałam, że to będzie wyglądać inaczej, stąd to małe rozczarowanie.
Mama mówiła, że pewne rzeczy nie dzieją się bez powodu, że czasami przeszkody są po to, żeby powstrzymać nas przed popełnianiem głupstw. Często mi to powtarzała. Ale kiedy powiedziała to samo Gabe’owi, tata wytłumaczył mu, że czasami to po prostu znak, że trzeba się bardziej postarać.
Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, każdy coś w sobie ma i każdemu kibicowałam. Główna bohaterka jest na pewno odważna - tego nie można jej odmówić. Ale momentami była za odważna. W sensie podejmowała się jakiegoś niebezpiecznego zadania, wierząc, że jej się uda, chociaż szanse na to były bardzo, bardzo nikłe. Z jednej strony była to trochę naiwność, z drugiej duża odwaga i determinacja w dążeniu do celu. Jednak nie wszystko jej się udawało, co pokazuje prawdziwość postaci. Sean jest wspaniałym bohaterem. Jego miłość do koni i więź z nimi była naprawdę wspaniale opisana. I ta ostatnia scena <3 Zdecydowanie inteligenta, odważna i indywidualna postać. Bracia Puck, to dwa bardzo różne charaktery. Gabe, który nie potrafi poradzić sobie z odpowiedzialnością, więc ucieka od wszelkiego kontaktu z rodzeństwem i Finn, który jest bardzo wrażliwy, zamknięty w sobie i cichy. Podobała mi się kreacja Mutta, lekko psychopatycznego chłopaka, którego zachowanie nie zawsze rozumiałam, ale zdecydowanie jego postać miała bardzo indywidualny charakter. Wszyscy bohaterowie, i główni, i poboczni, są naprawdę dobrze wykreowani.
Wątek miłosny, który jest oczywiście przewidywalny, ale również taki uroczy. Bohaterowie na początku nie mogą pojąć jakie uczucie jest między nimi, co to oznacza i czego ta druga osoba oczekuje. Bardzo ciekawa i przyjemna relacja między dwójką młodych osób. Do tego wcale nie przyćmiewa głównych wydarzeń, mimo, że jest to dość istotny element całości.
- Nie zamierzam być twoim słabym punktem.
Teraz patrzy na mnie.
- Na to już za późno, Puck.
Styl autorki jest lekki, prosty i przyjemny w odbiorze. Tak jak w Królu kruków niezbyt przypadł mi do gustu, tak tutaj miałam wrażenie, że książka jest napisana przez zupełnie inną osobę. Pani Stiefvater wszystko dobrze opisuje, dzięki czemu nie jesteśmy pogubieni w całej historii, dziejach koni wodnych i wyspy, a wszystko jest jasne i klarowne.
Podsumowując, zdecydowanie było to udane spotkanie z tą autorką. Cieszę się, że dałam jej szansę i teraz wiem, że naprawdę potrafi dobrze pisać. Może Król kruków nie przypadł mi do gustu, ale Wyścig śmierci naprawdę nadrabia straty. Miła, przyjemna i ciekawa historia, którą bardzo wszystkim polecam! :)
Ocena: 8/10
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Uroboros! :)
Kurcze kusi mnie ona, ale na razie chyba nie :D
OdpowiedzUsuńNie marudź, tylko czytaj xD!
UsuńA ja czytałam odwrotnie- najpierw "Wyścig śmierci", a potem "Król kruków" :D Ten pierwszy faktycznie rozkręca się późno i też liczyłam na to że będzie trwał dłużej. No i w obu książkach te początki są trudne do przebrnięcia, a potem leci. Ogólnie to nie jestem jakąś wielką fanką autorki i te książki to dla mnie takie 7/10, ale nie żałuję że przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńTo dla mnie Wyścig dużo lepszy od Króla! :D
UsuńKsiążka nie do końca jest w moim guście czytelniczym. Ja też ostatnio mam pracowite dnie i ciężko mi się dobrze zorganizować. Niestety. :)
OdpowiedzUsuńNo, u mnie też z organizacją ostatnio słabo :(
UsuńTeż wiele nieprzychylnych opinii słyszałam o "Królu Kruków" i jakoś nie miałam ochoty w ogóle sięgać po książki tej autorki. Niemniej jednak tą recenzją bardzo mnie zaciekawiłaś :) Myślę, że jeśli będzie okazja, dam szansę temu tytułowi :)
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że okazja będzie :)
UsuńFabuła wydaje się być ciekawa i dopisałam właśnie tę książkę do swojej listy. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNie miałam bliższej styczności z książkami tej autorki, ale o "Królu Kruków" już gdzieś słyszałam, natomiast o "Wyścigu śmierci" słyszę chyba teraz po raz pierwszy. Mimo, że wydaje się ciekawą pozycją to wciąż nie jestem do końca przekonana. Na początku czytania tej recenzji myślałam, że wyścig będzie kluczowym elementem tej książki i przyznam, że byłby to bardzo ciekawy motyw. ;)
OdpowiedzUsuńNo, też tak myślałam. Ale mimo to, książka dalej jest super!
UsuńCiekawa jestem czy a brawurowa bohaterka nie będzie mnie nieco drażnić... Ale zobaczymy, mam na półce :D
OdpowiedzUsuńTo czytaj! :D (taaak, wiem, że to ciężkie xD)
Usuń