Niestety wakacje się skończyły i trzeba wrócić do szkoły! Obowiązki, nauka, kartkówki i sprawdziany - aż nie chce mi się o tym myśleć! Z okazji dzisiejszego rozpoczęcia roku szkolnego porozmawiamy dzisiaj trochę o tym co ewidentnie się ze szkołą kojarzy - oczywiście lektury szkolne. Mówiąc szczerze, w podstawówce czytałam wszystkie, natomiast w gimnazjum, cóż, nie do końca mi to wychodzi. Mam jednak zasadę, że każdej lekturze daję szansę i czytam chociaż 30/40 stron, a jak bardzo mi nie idzie po prostu odpuszczam i czytam streszczenie, bo uważam, że nie ma sensu katować się jakąś beznadziejną książką, gdy można poczytać coś o wiele lepszego. Pamiętam, że gdy omawialiśmy
Krzyżaków, których nie dokończyłam na sprawdzianie uzyskałam lepszy wynik od koleżanki, która całą powieść zmęczyła. Mi wystarczyło streszczenie. Wiadomo, może lepiej znać książkę w całości, może się to gdzieś później przydać, ale na dobrą sprawę po co się męczyć? I tak, i tak, prędzej czy później zapomniałabym o co w tym chodziło. Lektury szkolne źle się kojarzą, ale przecież nie każda z nich jest tragiczna. Czasami znajdzie się taka perełka, którą pokochamy. Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o sześciu (na początku miało być pięć, ale nie dałam rady ograniczyć się do tej liczby :P) takich perełkach, ale także o sześciu potworkach, które spędzały mi sen z powiek. Od razu mówię, że nie uświadczycie tu lektur licealnych i niektórych gimnazjalnych, bo jak może wiecie zaczynam teraz 3 klasę gimnazjum ;) Zapraszam także do
Demonicznych Książek, gdzie ukazał się post o lekturach, w tworzeniu którego miałam przyjemność uczestniczyć :)
Z lekturami pora się zmierzyć!
TOP 6 NAJLEPSZYCH LEKTUR SZKOLNYCH
*kolejność przypadkowa*
1. Ania z Zielonego Wzgórza
Anię czytałam dwa razy. Pierwszy nie był pod przymusem szkolnym, a dla zwykłej przyjemności i przeczytałam wtedy całą serię o Ani Shirley, którą kocham całym serduszkiem. Ania to taka radosna, kochana i urocza dziewczynka, której nie sposób nie polubić. Byłam wtedy gdzieś około 3 klasy podstawówki i Ania była dla mnie swego rodzaju wzorem, chciałam być taka jak ona i pragnęłam mieć tyle niesamowitych przygód co ona. Pierwsza część była wspaniała, ale kolejne też bardzo, bardzo mi się podobały. A gdy książka była moją lekturą przeczytałam ją ponownie i tak samo mi się podobała. Myślę, że to wspaniała książka, ale jedynie dla dziewczynek, bo wątpię by chłopcom się spodobała...
2. Tajemniczy ogród
Tajemniczy ogród też bardzo dobrze wspominam. Zawsze mnie ta książka fascynowała, ten ogród i tajemnice z nim związane. Teraz już niewiele z niej pamiętam, ale wiem, że bardzo mi się ta powieść podobała, czytałam ją z wielkim podekscytowaniem i nie mogłam się doczekać co będzie dalej. Polubiłam głównych bohaterów, a najbardziej Dicka :D Może wypadałoby kiedyś sobie Tajemniczy ogród odświeżyć i przypomnieć sobie, co mi się tak podobało, gdy byłam młodsza :) Jednak znowu mam wrażenie, że ta książka spodoba się raczej jedynie dziewczynkom.
3. Quo Vadis
Teraz bardziej na poważnie, bo przechodzimy do twórczości Sienkiewicza. Już Wam mówiłam, że zawsze daję lekturom szansę. I w sumie zaczynając
Quo Vadis byłam przygotowana na to, że nie dam rady tej książki dokończyć. I nieźle się zaskoczyłam, bo spodobała mi się! Innych Sienkiewiczowskich książek, które do tej pory czytałam, nie trawię, ale mimo tego ciężkiego i topornego stylu naprawdę spodobała mi się historia Lidii i Winicjusza. Bardzo ciekawym elementem była również religia. Początki chrześcijaństwa i różnice dzielące tę religię z pogańskimi wierzeniami. Bardzo mi się to podobało i, choć męczyłam się z nią z miesiąc, gdy skończyłam, uznałam, że to było coś! Więcej przeczytacie w
recenzji oraz w
poście u dziewczyn, o którym już mówiłam, bo wypowiadałam się tam właśnie o
Quo Vadis.
4. Mały Książę
Mały Książę jest może trochę oklepany, ale jako mądra historia pełna wartościowych cytatów książka jest idealna. Do tej pory czytałam ją tylko raz, a podobno z każdym kolejnym odkrywa się w tej książce coś innego. Oprócz tego oglądałam film, przedstawienie teatralne, a nawet w jednym brałam udział i grałam panią geograf (kiedy w kółku teatralnym jest jeden chłopak, a reszta to dziewczyny, a w scenariuszu są same męskie role :P). W każdym razie chyba mogę powiedzieć, że Małego Księcia mam przerobionego od stóp do głów i uważam, że to naprawdę mądra książka, niby dla dzieci, a jednak dla dorosłych. Jest to skarbnica wspaniałych cytatów, a mój ulubiony to "Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać", który widzicie również na nagłówku bloga <3
5. Chłopcy z placu broni
Pamiętam jak wzruszyłam się podczas czytania Chłopców z placu broni! To była naprawdę świetna książka, od której nie mogłam się oderwać, zżyłam się z bohaterami i moje serduszko płakało gdy czytałam o śmierci jednego z nich (jak ktoś czytał, to wie o kogo chodzi). To naprawdę cudowna, mądra i ciekawa lektura i bardzo dobrze, że dzieci poznają ją na lekcjach polskiego.
6. Dzieci z Bullerbyn
Dzieci z Bullerbyn czytałam dwa, a może nawet więcej razy, a nie tylko dlatego, że pani w szkole kazała. To książka dla dzieci, znowu bardziej dla dziewczynek, chociaż nie tylko. Przygody dzieciaków z Bullerbyn były naprawdę niesamowite i jako dziecko również chciałam przeżyć choć kilka z nich! Do tej pory pamiętam wyciąganie zęba na sznurek przyczepiony do klamki, zakupy podczas których dziewczynki cały czas zapominały i wracały się po różne produkty, zwyczaje bożonarodzeniowe, wielkanocne, topienie się w jeziorze podczas jazdy na łyżwach i wiele, wiele innych historii. Przyjaźń tych dzieci może stanowić naprawdę duży wzór dla młodych czytelników.
Miła i przyjemna część tego posta już niestety za nami. Pora teraz przejść do lekturowych potworków, które zdarzają się równie często i których czasami wręcz nie da się dokończyć!
TOP 6 NAJGORSZYCH LEKTUR SZKOLNYCH
*kolejność przypadkowa*
1. Krzyżacy
Krzyżacy nie mogli się w tym zestawieniu nie pojawić. Toż czytanie tego to była katorga! Jak już wspominałam, nie dokończyłam tej książki, bo po prostu nie byłam w stanie. Przeczytałam pewnie z 5 rozdziałów i stwierdziłam, że dalej męczyć się nie będę. A chciałam dać jej szansę, bo pomyślałam, że skoro Quo Vadis takie złe nie było, może to też nie okaże się porażką. Niestety trochę się przeliczyłam. W każdym razie gdyby tak to trochę skrócić i napisać innym językiem i stylem, może dałoby się to przełknąć. Chociaż nie - za dużo historii :P W każdym razie jedyna postać, jaka mnie ciekawiła to był Jurand ze Spychowa, bo to naprawdę dobrze zbudowany bohater. Zbyszko z Bogdańca był tak głupi, że szkoda gadać, a wątek miłości do Danusi lub Jagienki mnie męczył. I w sumie historię znam ze streszczenia, omawiania na polskim i filmu, podczas którego najciekawszą rzeczą był popcorn, który pochłaniałam, żeby w jakiś sposób umilić sobie ten jakże ciekawy seans :D
2. Historia żółtej ciżemki
Książka, która obowiązkową lekturą nie jest, więc może niewiele z Was ją w ogóle czytała, ale ja miałam to w podstawówce. A podstawówka, to podstawówka, bodajże 4 klasa, więc wiecie - byłam święcie przekonana, że lektury trzeba czytać i już! I tak męczyłam się kilka tygodni z książką, z której teraz pamiętam tylko, że siedział sobie jakiś koleś, o dziwnym imieniu, chyba Wawrzyniec, Wawrzuś czy jak to tam szło, i skrobał jakieś drewienko, a potem został sławnym rzeźbiarzem. Jak bardzo to była ciekawa i zajmująca lektura, możecie sobie tylko wyobrażać, bo lepszej nie znajdziecie!
3. Stary człowiek i morze
Kolejny hit! Czyli o tym jak pewien koleś łapie jedną rybę przez calutką książkę! Uznałam, że skoro to takie cienkie, to przeczytam, a co mi tam, lektura na dwie godzinki i po sprawie. Ale po jakiego grzyba ta książka w ogóle powstała, to ja do tej pory nie rozumiem! Jest sobie gość, rzeczywiście, stary człowiek, siedzi sobie na łódce i nagle ryba mu bierze. Wielka ryba, że aż jej wyciągnąć nie może z wody. I ta ryba go tak ciągnie, on płynie przez wiele, wiele godzin. Nie ma co jeść, co pić, ale co z tego, płynie dalej w nieznane, tam gdzie chce ryba. A teraz najlepsze - zaprzyjaźnia się z tą rybą, cały czas z nią rozmawiając i broniąc ją przed dzikimi drapieżnikami, mimo ciągle łapiących go kurczów ręki, o których czasem jest cała strona albo i dwie. Dobrze, można się tutaj dopatrywać jakichś mądrych i wartościowych cytatów o starości, życiu i przemijaniu, ale błagam Was, przez całą tę książkę koleś łapie jedną rybę! Zwariować można!
4. W pustyni i w puszczy
Kolejna książka naszego Sienkiewicza w tym poście. Tym razem mowa o W pustyni i w puszczy i o tych cudownych, przepięknych, wspaniałych i niesamowicie nudnych, nudnych i jeszcze raz nudnych opisach przyrody. Oczywiście męczyłam się z tą książką, bo jak to w podstawówce, trzeba było przeczytać wszystkie lektury od deski do deski. I po co? Po to, żeby po latach pamiętać jedynie, że Nel zaprzyjaźniła się ze słoniem :D Bardzo wartościowa lektura, nie ma co! :P
5. Antek
To w ogóle jest wprost genialna książka. Dowiecie się z niej na przykład, co trzeba zrobić gdy dziecko jest chore - oczywiście usmażyć w piecu, bo na pewno wyzdrowieje! Pamiętam jak przy tym płakałam, bo bardzo mi było szkoda biednej Rozalki i jak mi było przykro, że człowiek, na którego ulicy mieszkam, coś takiego napisał xD W każdym bądź razie oprócz tego wspaniałego lekarstwa na chorobę niewiele z tej noweli zapamiętałam i wcale, a wcale nie uważam jej za wartościową dla uczniów, którzy ją czytają.
6. Pan Tadeusz
Tego też nie przeczytałam, bo trzynastozgłoskowiec w wykonaniu naszego wieszcza narodowego jakoś źle mi się czytało. Czemu? Cóż, ciekawe... W każdym razie inwokację na pamięć umiem? Pewnie teraz mi już wyleciało, ale uznajmy, że początek umiem! Pan Tadeusz zaliczony! Moja polonistka rozwodziła się nad wspaniałością tego dzieła i cóż, może Mickiewicz rzeczywiście się napracował i tak dalej i oczywiście jestem pełna podziwu, ale cóż, zachwycać się nie będę i przeczytać, nie przeczytam :P
Podsumowując, uważam, że nie ma co się męczyć z lekturami, jeśli książka się nie podoba. Czasami naprawdę streszczenie wystarczy, a można zaoszczędzić sporo czasu i na przykład przeczytać coś o wiele ciekawszego. Ze swojej strony powiem tylko - warto próbować. Skoro i tak musimy, a przynajmniej powinniśmy, naprawdę warto zacząć. A nóż widelec traficie na genialną książkę, choć wcale się na taką nie zapowiadała!
A Wy jakie macie doświadczenia z lekturami? Czytaliście wszystkie czy jednak sobie odpuszczaliście? Które lektury pokochaliście, a które znienawidziliście? Dajcie znać!