Prawdodziejka bardzo mi się podobała. Była to miła, ciekawa i wciągająca książka, ale w praktyce okazało się, że bardzo niewiele z niej zapamiętałam... W związku z tym, po niecałym roku przerwy, podchodziłam do Wiatrodzieja ze szczątkową wiedzą z poprzedniej części. Jednak wcale nie stanowiło to problemu, bo ta pozycja również bardzo przypadła mi do gustu :)
Czasem najmądrzejsze wyjście wydaje się tym najgłupszym.
Tytuł: Wiatrodziej
Autor: Susan Dennard
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
Seria: Czaroziemie
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 398
Poprzednia część: Prawdodziejka
Następna część: Krwiodziej
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Co najmniej trzech głównych bohaterów
Abc czytania: Wariant fantastyczny (W)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ
Ze względu na to, że chciałabym uniknąć spoilerów przytaczam opis z Lubimy Czytać, jednak jeśli ktoś nie czytał tych książek, a ma w planach to polecam pominięcie tego akapitu. Reszta recenzji bez spoilerów :)
Życie Merika nie jest łatwe. Niedawno stracił najlepszego przyjaciela, a do tego właśnie spłonął jego okręt. Za wszystkim stoi jego siostra, Vivia, która za wszelką cenę chce się pozbyć młodego księcia i zasiąść na tronie. Czy wiatrodziej wyjdzie z tego starcia cało? Czaroziemie opanowuje wojna. Nubreveni pokładają nadzieję w tajemniczej postaci – Furii, ale Vivia nie ma zamiaru w nią uwierzyć.
Safi i Iseult, więziosiostry, wpadły w nie lepsze kłopoty. Przyjaciółki znowu zostały rozdzielone i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się jeszcze spotkają. Safi towarzyszy cesarzowej, a piekielni bardowie depczą im po piętach. Każdy chce mieć potężną prawdodziejkę po swojej stronie. Jej moc może zdecydować o powodzeniu w politycznych rozgrywkach. Iseult po raz kolejny musi się zmierzyć z krwiodziejem. A może powinna mu zaufać?
Wolność ma różne odcienie. Całkowita wolność nie zawsze jest dobra, a jej brak nie zawsze zły.
Początek książki nie był dla mnie łatwy ze względu na to, że praktycznie nic nie pamiętałam. Jednak z czasem zostały wspomniane niektóre wydarzenia z poprzedniego tomu, mi zaczęło się trochę rozjaśniać w głowie, a wydarzenia wciągnęły mnie i nic nie było mnie w stanie oderwać od książki. Dobrze, że autorka postanowiła trochę poprzypominać czytelnikom, bo inaczej chyba bym się pogubiła w tej pędzącej akcji. Bo akcja zdecydowanie pędzi i nie daje chwili wytchnienia. Cały czas coś się działo i następowały zwrotu akcji. Nie mogę tej książce zarzucić przewidywalności, bo pewne rzeczy mnie zaskoczyły, ale z drugiej strony niektóre wydarzenia udało mi się przewidzieć. Żałuję, że autorka dalej nie przyłożyła się do kreacji świata. Owszem, mamy jakieś opisy miejsc, lecz są one szczątkowe i wcale nie pomagają w wyobrażeniu sobie tego świata. Bohaterowie cały czas się przemieszczają, ale ja jakoś tego nie odczułam. Gdyby nie mapka, to zdecydowanie bym się pogubiła...
Historię możemy śledzić teoretycznie z pięciu, ale w praktyce z trzech perspektyw. Chyba najbardziej lubię wątek Iseult i Aeduana. Jest to jeden z oryginalniejszych elementów tej książki. Relacja między bohaterami rozwija się stopniowo (wątek od nienawiści do miłości <3) i zdecydowanie bardzo intrygowała mnie tajemnica z Esme. Jednak bardziej rozwinięte są wydarzenia z udziałem Merika (jak sama nazwa książki mówi) oraz Vivii. Powiem szczerze, że w pierwszym tomie niekoniecznie przepadałam za tą dwójką natomiast tutaj ich perspektywa również bardzo mnie wciągnęła i wiele razy zaskoczyła. Ostatni wątek, czyli Safi wydaje mi się być najbardziej schematyczny. Dziewczyna z dużą mocą, którą każdy chce wykorzystać, polują na nią różni ludzie, a dziewczyna musi wykazać się sprytem by nie dać się pojmać. Jednak schematyczność i przewidywalność wydarzeń z Safi wcale nie sprawiły, że jej historię czytało się gorzej lub mniej przyjemnie, wręcz przeciwnie :D Wątek romantyczny Safi i Merika pozostaje jedynie w tle i ogranicza się jedynie do myśli, których wcale nie jest dużo. Dlatego zupełnie mi to nie przeszkadzało, a nawet stanowiło miły dodatek.
Wszystko w tym świecie ma wiele kolorów. Wiele odcieni szarości niemieszczących się w twojej czarno-białej wizji świata, w której istnieje tylko prawda lub fałsz.
Bohaterowie to w sumie aspekt, który najlepiej pamiętałam z Prawdodziejki, co świadczy o ich wspaniałej kreacji. W tym tomie jeszcze bardziej się rozwinęli, każdy w pewien sposób się zmienił, dojrzał. Jeśli chodzi o więziosiostry, jak już wspomniałam, Safi jest dość schematyczną postacią, jednak i tak bardzo ją lubię. Odważna, sprytna i zadziorna dziewczyna! Natomiast według mnie o wiele ciekawszą bohaterką jest Iseult - cicha, tajemnicza, ale niezwykle inteligenta. Mam nadzieję, że będziemy mogli więcej dowiedzieć się o jej darze, który mnie intryguje. Aeduan również jest jedną z moich ulubionych postaci, jest genialny! Jestem ciekawa kolejnej części, o tytule Krwiodziej, bo to znaczy, że będzie więcej o nim! Merik, który nie zachwycił mnie poprzednio, teraz nabrał charakteru i udało mi się go polubić. Vivia też zyskała moją sympatie i kibicuję jej bardzo. Na uwagę zasługuje też Cam - ciekawy bohater!
Styl autorki jest lekki, młodzieżowy, ale w pozytywnym sensie. Książkę czyta się przyjemnie, Susan Dennard potrafi wciągnąć w opisywane przez siebie wydarzenia i robi to z nutką tajemniczości. Narracja jest prowadzona w 3 os. dzięki czemu mogłam śledzić wydarzenia z kilku perspektyw, ale nie pogubiłam się, jak to mogłoby się stać, gdyby narracja była pierwszoosobowa. Pojawia się trochę humoru, ale nie za dużo :)
Zmieniała tylko maski, mając nadzieję, że któraś wreszcie będzie pasować do jej twarzy, że któraś w końcu wypędzi z jej serca to dojmujące uczucie pustki
Podsumowując, jestem usatysfakcjonowana z tej lektury. Wydarzenia wciągnęły mnie, historia zaciekawiła, a bohaterowie zyskali moją sympatię. Zdecydowanie polecam!
Ocena: 8/10