Podsumowanie sierpnia

piątek, 31 sierpnia 2018



Cześć Kochani! Niestety nieubłaganie zbliża się wrzesień, rok szkolny i koniec wakacji, a tym samym koniec sierpnia. Sierpień, podobnie jak lipiec, był dla mnie bardzo ciekawym i pełnym wrażeń miesiącem. Na samym początku wyjechałam do Grecji, na wyspę Zakynthos (wyżej macie zdjęcie właśnie stamtąd :D) i było tam naprawdę cudownie! Widoki piękne, wspaniała pogoda i wiele niesamowitych doświadczeń. W trakcie wyjazdu też trochę czytałam i udało mi się skończyć dwie książki i dodatkowo jedną czytaną bratu :) Po powrocie do domu trochę odpoczęłam i przygotowywałam mój pokój do remontu, bo sierpień był również przełomowy dla wyglądu mojego pokoju: na nowo pomalowane ściany i nowe meble, a tym samym nowy regał (a nawet dwa, chociaż przypuszczam, że niedługo i na nich miejsca nie będzie... :P). Potem wyjechałam na mazury, a jak wróciłam znowu zajmowałam się zmianami w pokoju, trochę czytałam i relaksowałam się przed zbliżającym się powrotem do szkoły. W lipcu nie udało mi się wiele przeczytać, za to w sierpniu, mimo licznych wyjazdów i aktywności sporo przeczytałam i jestem z tego bardzo zadowolona :) Na bogu niewiele publikowałam, bo nie miałam zbytnio czasu, a i niestety ochoty na pisanie czegokolwiek, jednak mam nadzieję, że we wrześniu to się zmieni i szkoła zmusi mnie do większej regularności, chociaż nie wiem jak będzie z czasem na to wszystko... Cóż, zobaczymy!
Ilość przeczytanych książek: 7
Gra - Andrzej Maleszka: Kolejna część Magicznego Drzewa przeczytana bratu! Bardzo cieszę się, że mu się podoba, a i ja dobrze się bawię podczas czytania razem z nim :) Recenzja.

Głosząca kres - Jay Kristoff: Genialne zakończenie trylogii. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, akcja trzymała w napięciu i nie mogłam się od książki oderwać! Recenzja.

Przepowiednia Reinkaanyiuki - Kalina Bobras: Pomysł był naprawdę ciekawy, fabuła mnie wciągnęła i naprawdę uważam ją za dość oryginalną. Szkoda tylko, że z wykonaniem poszło ciut gorzej, bo z styl autorki i kreacja bohaterów pozostawiały wiele do życzenia. Recenzja.

Imperium ognia - Sabaa Tahir: Wspaniała książka! Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba, a po prostu się w niej zakochałam i nie mogę się doczekać, aż uda mi się poznać tom drugi :) Recenzja.

Alicja w Krainie Czarów - Lewis Carroll: Nigdy wcześniej nie czytałam Alicji, a jej historię znałam po krótce z filmu (chociaż, do tej pory, jego także nie oglądałam w całości), jednak czytając Bez serca, o którym za chwilkę, pomyślałam, że skoro jest to na podstawie Alicji w Krainie Czarów, to może lepiej znać oryginał... Więc przeczytałam i obejrzałam dwie części filmu (a co mi tam! :D) i bardzo dobrze, że to zrobiłam, bo dużo mi to rozjaśniło i wyjaśniło :D Recenzji samej Alicji raczej nie będzie, ale jej namiastkę znajdziecie w poście o Bez serca, który już niedługo :)

Bez serca - Marissa Meyer: Jak już napisałam jest to książka na podstawie Alicji w Krainie Czarów i było to strzałem w dziesiątkę! Ten klimat był niesamowity! Historia również. I chociaż mamy tutaj bardzo rozbudowany watek romantyczny, których często się czepiam, ten był po prostu poprowadzony idealnie. Zakochałam się w tej książce i chyba pierwszy raz czytałam powieść ze złym zakończeniem. Niestety pewną rzecz sama sobie zaspoilerowałam, bo gdy sprawdzałam ile książka ma stron niestety jedno zdanie z zakończenia rzuciło mi się w oczy i cóż - spoiler murowany, ale nie zabrało mi to przyjemności z lektury! Recenzja wkrótce!

Cień smoka - Andrzej Maleszka: Cień smoka także już za nami! Powiem Wam, że ostatnimi czasy ciągle słyszę "Domi, poczytaj, poczytaj, poczytaj!" i czasami już mi to działa na nerwy, ale mimo to serce się raduję, gdy widzę, że brat chce czytać! Nie mogę się doczekać, gdy sam się nauczy... :P Recenzja.


Liczba przeczytanych stron: 3174
Średnia liczba przeczytanych stron na dzień: 102
Najlepsza książka miesiąca: Głosząca kres/Imperium ognia/Bez serca
Najgorsza książka miesiąca: Przepowiednia Reinkaanyiuki
Ilość opublikowanych postów: 6
W tym recenzji: 4
Najpopularniejszy post: Recenzja Bratobójcy

Z wyzwaniami poszło mi tak jak zwykle - słabo, ale ujdzie, bo przynajmniej w każdym coś osiągnęłam... W sumie to już trochę mam przesyt tych wyzwań i mam wrażenie, że żadnego nie dokończę :P Jednak bardzo lubię liczyć centymetry w "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu", więc myślę, że jedynie to wyzwanie będę kontynuować w przyszłym roku ;)

Podsumowanie wyzwań:
Kitty's Reading Challenge: +2 (33)
Abc czytania: Wariant I: +1 (12)     Wariant II: +1 (12)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +21,3 cm (126,4/168)
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


A wrzesień? Jeśli chodzi o plany na wrzesień to praktycznie nie mam żadnych. Nie chce mi się myśleć o szkole, która już w poniedziałek, więc nie chce mi się też nic planować. Na pewno recenzenckie, a co po za tym to się zobaczy! :D

Myślę, że w moim przypadku były to jedne z najlepszych wakacji w życiu! Na kolonii poznałam masę cudownych osób, byłam w Grecji, na mazurach, w górach i miałam remont w pokoju! 
A co tam u Was? Czytelniczo czy jednak nie do końca?
Czytaj dalej »

Ember in the Ashes #1: Imperium ognia - Sabaa Tahir

niedziela, 26 sierpnia 2018

Znowu tak bardzo zaniedbałam tego bloga... Przez dwa tygodnie nie opublikowałam żadnego postu. Jak o tym pomyślę, to mi się robi tak smutno, bo nie mam tyle czasu na bloga, ile bym chciała, a obawiam się, że w roku szkolnym będę mieć go jeszcze mniej. Jednak w końcu mam wolną chwilę i zabieram się za pisanie! 

Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, którą planowałam przeczytać już od dłuższego czasu, bo podobał mi się opis, a opinie innych blogerów tylko zachęcały do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak jakoś nigdy nie miałam do tego okazji, więc gdy tylko miałam chwilę, w której za bardzo nie wiedziałam za jaką książkę się zabrać przypomniałam sobie o tych e-bokach zalegających na czytniku i padło właśnie na Ember in the Ashes! Czy był to dobry wybór?



Tytuł: Imperium ognia
Autor: Sabaa Tahir
Tłumaczenie: Jerzy Malinowski, Marcin Wawrzyńczak
Seria: Ember in the Ashes
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 416
Poprzednia część: -
Następna część: Pochodnia w mroku

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Abc czytania: Wariant autorski (T)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +3,2 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Laia należy do kasty Scholarów, którzy w wojańskim Imperium są prześladowani, tępieni i uznawani za nic nie warte stworzenia, nadające się tylko do służby. Gdy Maski zabierają dziewczynie wszystko co ma, postanawia dołączyć do buntowników z ruchu oporu i w nadziei, że ocali brata, udaje się na samobójczą misję do Czarnego Klifu - miejsca, gdzie szkoli się przyszłych żołnierzy Imperium. Jednym z nich jest Elias, chłopak, który wychowany wśród Plemieńców, zawsze sprzeciwiał się decyzjom bezwzględnych Wojan. Ich losy splatają się ze sobą. Laia musi zrobić wszystko, by chronić brata, a Elias po prostu chce odzyskać wolność. 


Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz. Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję.


Ta historia spodobała mi się od samego początku do końca. Co prawda zaczyna się dość schematycznie, ale autorce udało się z tego zrobić niesamowitą powieść. Część rzeczy mnie zaskoczyło, inne przewidziałam, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Fabuła mnie wciągnęła i nie mogłam się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów, a zanim się obejrzałam już był koniec. Spodobał mi się sam pomysł, przedstawienie Imperium, jego zasad oraz systemu nauki w Czarnym Klifie. Książka wpasowała się idealnie w moje klimaty czytelnicze i bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że szybko uda mi się poznać kolejny tom. 

Mamy tutaj też taki trójkąt, a nawet powiedziałabym, że czworokąt miłosny, ale przez to, że autorka dość mocno to skomplikowała wątek romantyczny w tej książce jest naprawdę bardzo ciekawy i śledziłam go z zainteresowaniem. Przede wszystkim relacja między bohaterami nie bierze się nie wiadomo skąd, a jest prawdziwa, a sam romans nie przyćmiewa głównej fabuły, mimo, że stanowi dość istotny element książki. 


- Hm. Tak mi się wdawało, że robisz dżemy.
- Naprawdę? Dlaczego?
Uśmiecha się łobuzersko.
- Bo jesteś taka słodka.


Bohaterowie są wykreowani znakomicie. Polubiłam ich, zżyłam się z nimi i przejmowałam się ich losem. Laia to inteligenta dziewczyna, która dąży do celu bez względu na wszystko. Jest odważna i wytrzymała, chociaż czasem jej tej odwagi brakowało. Nie jest idealna, ale uczy się na własnych błędach. Elias również zyskał dużo mojej sympatii. To chłopak, który chce się uwolnić spod władzy Imperium, ale za bardzo nie wie jak tego dokonać i ma mętlik w głowie. Też nie był idealny, ale na pewno inteligentny, uczuciowy i honorowy. Jest jeszcze Helena, której kreacja bardzo mi się podobała. Z jednej strony dziewczyna zauważa pewne problemy Imperium, ale z drugiej boi się przeciwstawić, więc zawsze postępuje zgodnie z zasadami. Jest jeszcze czarny charakter - Komendantka, która została bardzo dobrze wykreowana jako bezwzględna, okrutna i pozbawiona jakiejkolwiek moralności, jednak nie jest oczywista i nie przypomina większości czarnych charakterów, jakie znamy. 

Styl autorki jest lekki i przypadł mi do gustu. Czyta się dobrze, całość stanowi logiczną i przemyślaną historię. Humoru nie ma zbyt wiele, choć zdarzały się momenty w których się uśmiechnęłam. Autorka bardzo dobrze buduje akcję, wyjaśnia zasady świata i go opisuje. Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw, w pierwszej osobie i w czasie teraźniejszym, co bardzo mi odpowiadało. 


Zaczynam się zastanawiać, ile razy ja mijałam na ulicy kogoś, kto uciekał, czyj cały świat właśnie się rozpadł.


Podsumowując, nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mi się spodoba. Zdecydowanie była to bardzo dobra lektura i nie mogę się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów.

Ocena: 9/10


Czytaj dalej »

Przepowiednia Reinkaanyiuki #1: Więź płomienia - Kalina Bobras

niedziela, 12 sierpnia 2018

Opis tej książki bardzo mnie zaintrygował. Byłam ciekawa tej historii i liczyłam na to, że bardzo mi się spodoba. Czy rzeczywiście tak było?



Tytuł: Więź płomienia
Autor: Kalina Bobras
Tłumaczenie: -
Seria: Przepowiednia Reinkaanyiuki
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 450
Poprzednia część: -
Następna część: ?

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Autorka  która prowadzi głównego bohatera faceta
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +3,4 cm 
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Wiele lat temu Dusza Słońca uwięził swojego brata Duszę Mroku. Według prastarej legendy Dusza Mroku uwolni się, a powstrzymać może go tylko Reinkaanyiuki - nowe wcielenie i reinkarnacja Duszy Słońca. Żaden z mieszkańców Ybezmaru nie spodziewa się, że legenda może być prawdziwa. A jednak Reinkaanyiuki istnieje i musi zebrać drużynę Wybrańców, aby stawić czoła siłom Mroku. 

Autorka miała zdecydowanie dobry i oryginalny pomysł na tę powieść. Bardzo spodobał mi się cały świat i jego zasady. Bohaterowie cały czas podróżują, więc mamy okazję poznać wszystkie królestwa Ybezmaru. Niestety nie ma mapki, która w przypadku tej książki jest praktycznie niezbędna. Gdybym mogła śledzić wędrówkę bohaterów na mapie lektura okazałaby się o wiele przyjemniejsza, a ja lepiej poznałabym ten świat. Tutaj każdy człowiek ma jakąś moc, niektórzy większą, a inni mniejszą. Miałam takie wrażenie, że wszyscy młodzi ludzie z tej książki mają jakąś misję. Misja - to słowo występuje bardzo często na kartach tej powieści i czasami mnie już to denerwowało. Misja po misji i to dosłownie wszyscy mają te misje. Dla nikogo nie jest dziwne, że nagle kilkoro uczniów znika ze szkoły na kilka miesięcy, bo jest na misji. Dla mnie natomiast było to trochę nienaturalne.

Fabuła nie pędzi, a rozgrywa się w umiarkowanym tempie. Wiele rzeczy przewidziałam (chyba przeczytałam już za dużo takich książek i mało co potrafi mnie zaskoczyć :P), ale momentami nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Na kartach tej powieści opisany jest cały rok, jednak ja wcale nie czułam upływu czasu. Występowały określenia takie jak "minęły dwa tygodnie" czy "minął miesiąc". I co się przez ten czas działo? Nie wiemy, ale bohaterowie są mniej więcej w tym samym punkcie co ten "miesiąc" wcześniej. To trochę nielogiczne. Czasami natomiast było zupełnie odwrotnie, bo w jednej chwili działo się kilka rzeczy na raz. Dla przykładu na tej samej stronie bohaterowie beztrosko prowadzą rozmowę, żartują i śmieją się, a nagle dzieje się coś strasznego i w następnym zdaniu już umierają, by kilka słów potem ktoś ich cudownie uratował z opresji. 


"- "Reinkaanyiukowanie"?
- Tak sobie wymyśliłem. Ale równocześnie mogę nazwać to bohaterowaniem albo "niewiarygodny egoista sam zamierza uratować świat"."



Z bohaterami również nie było zbyt kolorowo. O każdym z nich wiele nie wiemy i mimo tego, że niby mają jakoś zarysowane cechy, to nie bardzo da się ich scharakteryzować. Można powiedzieć, że wiemy o nich tylko tyle, ile jest potrzebne. Headley, nasz główny bohater jest skryty i martwi się o przyjaciół, ale kompletnie nie nadaje się na przywódcę, którym wyznaczył go los i często podejmuje bardzo głupie i nieodpowiedzialne decyzje. Trochę mnie denerwował swoim egoizmem i ciągłym zastanawianiem się jak to się stało, że to właśnie on ma uratować świat i chyba kilkanaście razy czytałam praktycznie taki sam wywód o tym, jaki to on biedny i jak bardzo mu trudno. Młoda piratka, Yohual to chyba najbarwniejsza postać z całej książki. Zdecydowanie najbardziej ją polubiłam. Jest twardą dziewczyną i mimo, że była najmłodsza, to chyba najmądrzejsza i najbardziej odpowiedzialna z całej grupy Wybrańców. Vayleany mnie dość mocno irytowała. Miała bardzo zmienny nastrój i obrażała się bez powodu. Wyobraźcie sobie, że przez połowę książki była śmiertelnie obrażona i wręcz nienawidziła chłopaka, w którym tak naprawdę była zakochana. Ale nie odzywała się do niego i wmawiała sobie, że jest na niego zła, jednocześnie czując motyle w brzuchu na jego widok. Reszta bohaterów też nie była świetnie wykreowana i jakoś nie udało mi się z nimi zżyć czy ich polubić. Czasami miałam wrażenie, że mają oni po dwanaście, a nie osiemnaście lat, bo często zachowywali się głupio i nieodpowiedzialnie. 

Relacje między nimi też nie były dobrze zbudowane. Co prawda, książka pokazuje siłę przyjaźni, bo bohaterowie są w stanie się dla niej poświęcić i oddać za siebie życie, ale chodzi mi tutaj o szybkość w nawiązaniu tej relacji. Było to na zasadzie "O, jesteś Wybrańcem? To teraz będziemy się przyjaźnić do końca życia!". Jasne, wspólna misja i przebywanie ze sobą tyle czasu łączą ludzi, ale nie w tak szybkim czasie. Jest też ten wątek miłosny, który dzieje się w tle i nie przyćmiewa fabuły, ale też nie zostałam jego fanką. 

Została jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi tutaj przeszkadzała, a mianowicie styl autorki. Pojawiały się nielogiczne zdania, papierowe dialogi. Miałam wrażenie, że autorka pisze trochę bez emocji, bez polotu, młodzieżowym językiem, który trochę gryzł się z realiami tego świata. To debiut, więc myślę, że autorka powinna po prostu ćwiczyć i wyrobić sobie pióro. Jednak na tę chwilę styl bardzo mnie męczył, ale po ok. 100 stronach jakoś udało mi się do niego przyzwyczaić i dotrwałam do końca. 

Mam wrażenie, że tak strasznie narzekam, ale tak szczerze mówiąc to mimo wszystko ta książka mi się w miarę spodobała i naprawdę nie była taka zła... Czytałam o wiele lepsze pozycje, ale także dużo gorsze. Myślę, że jest to książka z ciekawym, wręcz wspaniałym pomysłem, który ma wprost ogromny potencjał. Fabuła bardzo mi się spodobała, przydała by się jeszcze tylko mapka, poprawa stylu i kreacji bohaterów i wyszłaby z tego bardzo dobra książka. Mimo tych wszystkich minusów jestem ciekawa dalszych losów postaci i liczę, że autorka poprawi swój warsztat i kolejne części będzie mi się czytało dużo lepiej. Nie wiem ile tomów ma liczyć seria, ale myślę, że przeczytałabym kontynuację tej opowieści. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowana z lektury, ale dla samego pomysłu i fabuły można po nią sięgnąć. Po prostu nie nastawiajcie się na coś świetnego, a na lekką historię, idealną na wakacje :)

Ocena: 6/10



Czytaj dalej »

Wojna lotosowa #3: Głosząca kres - Jay Kristoff

czwartek, 9 sierpnia 2018

Pierwsza część Wojny lotosowej - Tancerze burzy - spodobała mi się ogromnie! Pokochałam ten świat, bohaterów i całą tę historię. Niestety potem przyszło rozczarowanie w postaci Bratobójcy, który nie sprostał moim oczekiwaniom i nieco mnie rozczarował. Czy Głosząca kres przywróciła poziom z pierwszego tomu?




Tytuł: Głosząca kres
Autor: Jay Kristoff
Tłumaczenie: Jakub Radzimiński
Seria: Wojna lotosowa
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 686
Poprzednia część: Bratobójca
Następna część: -

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Abc czytania: Wariant fantastyczny (G)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +4,1 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Przed Yukiko i jej towarzyszami najważniejsza bitwa. Buntownicy przygotowują się do starcia z Gildią Lotosu i jej morderczą bronią - Miażdżycielem. Shimę atakują Gajini. Czy z nimi też będą musieli się zmierzyć? Muszą szukać jak najwięcej sojuszników, by wygrać tę wojnę. Czy sprostają wyzwaniu?

Głosząca kres zdecydowanie spodobała mi się bardziej niż poprzednia część. Od początku o wiele więcej się działo. Nie było tutaj już takiego zbyt długiego wstępu. Od pierwszej strony śledzimy akcję z wielkim napięciem. Wiele, wiele razy autorowi udało się mnie zaskoczyć, a niektóre zwroty akcji wręcz wbiły mnie w fotel. Momentami nie mogłam uwierzyć, że właśnie tak potoczyła się ta historia, a autor łamał mi serce śmiercią moich ulubionych bohaterów. Nadal obecny jest tutaj klimat Japonii, który uwielbiam! Tak jak na początku ciężko mi było zrozumieć zasady tego świata, ogarnąć nowe słowa i zwroty, tak tutaj już wcale nie potrzebowałam słowniczka (który nadal znajdziemy na końcu książki). Bardzo podobało mi się przypomnienie bohaterów i ich ostatnie znane miejsce pobytu. Mamy tutaj również wątki miłosne, które nie wysuwają się naprzód, dzieją się w tle. Relacje między bohaterami nie wzięły się znikąd i są skutkiem poznawania siebie. 

Zakończenie historii jest wprost oszałamiające! Gdy to wszystko czytałam byłam po prostu w szoku i nie mogłam się doczekać, aż dowiem się co będzie dalej. Autor wszystko dopracował i dopiął na ostatni guzik. Podobało mi się to, że fabuła się nie urywa. Nie mamy tutaj niedopowiedzianego zakończenia. Wszystko jest wyjaśnione, mamy również rozdział z tym jak potoczyło się życie bohaterów dalej, już kilka lat później. 


"Nawet wśród całej tej śmierci jest życie. (…) Jest miłość."


Jeżeli czytaliście moją recenzję Bratobójcy, wiecie, że niezbyt polubiłam się z nowymi bohaterami, których tam poznaliśmy. Mam tutaj na myśli Hanę i Yoshiego. Na szczęście w Głoszącej kres zyskali moją całkowitą sympatię! Hana wcześniej mnie wkurzała, teraz bardzo ją polubiłam i uważam, że była naprawdę wspaniałą dziewczyną. Podobnie Yoshi, który w tej części musiał uporać się z wielką stratą i bardzo mu współczułam.  Akichito jest cudownym facetem i mądrym człowiekiem. Yukiko nadal bardzo lubię, uważam, że to świetnie wykreowana postać. Buruu jest moją miłością, uwielbiam go! <3 Też chcę takiego latającego tygrysa gromu! Bardzo interesujący był dla mnie wątek jego przeszłości, od samego początku byłam go niezmiernie ciekawa. Pozostał jeszcze Kin, który stracił moje zaufanie pod koniec poprzedniej części, w tym tomie miałam co do jego postępowania wiele wątpliwości i była to dla mnie wielka zagadka. Czy ostatecznie odzyskał moje zaufanie, musicie dowiedzieć się sami ;) Ogólnie bohaterowie są wykreowani bardzo dobrze. Każdy z nich ma własny, złożony charakter. Nie są to postacie bezbarwne i papierowe! To po prostu prawdziwi bohaterowie z krwi i kości, którzy popełniają błędy, ale starają się z nich wyciągać dobre wnioski i żyć, tak jak potrafią najlepiej. 

Styl autora stał się dużo mniej opisowy, w porównaniu z tym, co było w Bratobójcy, jednakże nadal mamy wszystko pięknie wyjaśnione. Autor posiada duży zasób słownictwa, plastyczny styl i naprawdę bardzo dobrze czyta się tę książkę. Humoru za wiele nie ma, za to jest nieco brutalności, która mi osobiście nie przeszkadzała. 


"Kiedy cię spotkałem, byłem zagubiony. Straciłem wszystko, czym byłem. Ale ty mnie znalazłaś: w tym całym mroku, w tej całej rozpaczy. Ty, która nadałaś mi imię. Tylko ty. Moja siostra. Moje wszystko."


Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z lektury! Niezmiernie się cieszę, że finał trylogii okazał się być takim strzałem w dziesiątkę! Uwielbiam te książki przede wszystkim za japoński klimat, ale także za zaskakującą fabułę oraz nietuzinkowych bohaterów. Polecam z całego serca! I nie zrażajcie się, jeśli Bratobójca nie przypadnie Wam do gustu. Według mnie Głosząca kres wszystko wynagradza :D

Ocena: 10/10


Za książkę dziękuję wydawnictwu Uroboros :)

Czytaj dalej »

Skąd się biorą moje oceny książek, czyli co biorę pod uwagę przy ocenianiu.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Cześć! Dzisiaj przychodzę do Was z postem, w którym opiszę jak wygląda moje ocenianie książek i co decyduje o tym, jaką ocenę dostanie dana pozycja :) Zapraszam!





Beznadziejna
Przede wszystkim książka powinna mieć ciekawą fabułę, dobrze wykreowanych bohaterów i być napisana przystępnym stylem. Jeżeli żaden z tych elementów nie spełnia moich oczekiwać, a książka jest wręcz okropna, wtedy dostałaby ocenę 1. Taka pozycja musiałaby być okropna pod każdym względem, a jej czytanie byłoby dla mnie katorgą. Takiej oceny jeszcze nie dałam żadnej książce i mam nadzieję, że nie będę musiała nigdy takiej wystawić. 



Zła
W takiej książce jeden z powyżej wymienionych elementów musiałby być dobry albo przynajmniej nie uważałabym książki za kompletną katastrofę. Taka lektura również nie należałaby do przyjemnych, a z książką musiałabym się męczyć. Na szczęście również takiej oceny jeszcze nie musiałam nigdy wystawić. 



Bardzo słaba
Książka oceniona na 3 musiałaby być słaba, a nawet bardzo słaba. Zupełnie by mi się nie podobała, ale dostrzegałabym w niej jakieś nikłe pozytywy np. pomysł przypadłby mi do gustu, ale wykonanie byłoby beznadziejne i książka byłaby po prostu źle napisana. Trójki żadna książka też jeszcze nie dostała :)


Słaba
Czwórkę kiedyś postawiłam! Wychodzi na to, że była to najgorsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałam, chociaż wydaje mi się, że ta ocena była spowodowana ogromnym rozczarowaniem jakie mnie spotkało w przypadku tej książki. Mowa o Więźniu labiryntu. Czytałam tyle pozytywnych opinii, tyle pochwał i zachwytów, a książka dla mnie okazała się być po prostu słaba. Pomysł może i był, ale styl autora i przede wszystkim bohaterowie to była istna porażka... Książka na 4 to właśnie takie wielkie rozczarowanie lub po prostu pozycja, która najzwyczajniej w świecie była słaba i nieudana. 


Przeciętna
Piątka to przeciętniaki. Taka ocena pojawiła się kilka razy na moim blogu. Dostały ją The Call, bo mimo ciekawego pomysłu, nie spodobała mi się ta historia, Porwana pieśniarka, za bycie największym przeciętniakiem jakiego czytałam, Dom pod pękniętym niebem, za zupełnie nietrafiony pomysł, wykonanie i zawód na tym autorze, Magonia za brak wyrazu i wreszcie Wierna - czyli beznadziejna książka z najgorszą bohaterką jaką w życiu spotkałam. Najlepsze jest to, że Wierna zepsuła w mojej głowie obraz całej trylogii. Przed chwilą, gdy analizowałam wszystkie oceny okazało się, że Niezgodna i Zbuntowana dostały ode mnie odpowiednio oceny 8 i 9. Byłam w szoku, bo po tym co czytałam w Wiernej nie pamiętałam, że te pierwsze dwie mi się podobały, a cały cykl oceniałam na beznadziejny. Zdecydowanie Wierna zupełnie zepsuła tę trylogię, a zepsuła to nudą, bohaterką i zakończeniem, bo nagle autorce przypomniało się, że książka powinna być ciekawa. Ale dobra, za dużo się rozgadałam. Piątka to po prostu książki przeciętne i rozczarowujące.



Dobra
Ocena 6/10 pojawiała się już częściej, dlatego podam jedynie kilka przykładów. Król kruków dostał ją za ogromne rozczarowanie, ale mimo wszystko książka nie była aż taka zła, Wybrani mi się podobali, ale to po prostu zwykła młodzieżówka, Trzecia księga snów mnie nieco zawiodła, Panika nie była rewelacyjna, a Czerwona królowa mi się podobała, ale nie zachwyciła. Ogólnie te wszystkie książki były zwyczajnie dobre. Nie wystrzałowe, nie rewelacyjne i cudowne, ale też nie złe i słabe. To książki, które mi się spodobały, ale nie wywarły większego wrażenia. W których dostrzegam sporo plusów, ale też dużo minusów. 



Bardzo dobra
Książka na siódemkę to książka, która bardzo mi się podobała. Większość elementów była dobra, ale zdarzyło się parę minusów i niedociągnięć. Często to książki, w których dostrzegam potencjał i liczę na jego rozwinięcie w kolejnych tomach. Taką ocenę dostały np. Mrok, Księga luster, Poszukiwaczka, Wyspa mgieł czy Zaklinacz ognia. To książki bardzo dobre, ale po prostu nie miały w sobie "tego czegoś" za co bym je pokochała całym sercem, a jedynie jego cząstką :D



Rewelacyjna
Ta ocena niewiele różni się od poprzedniej i dzieli je naprawdę maleńka granica. Przykładowe książki, które dostały ode mnie 8/10 to Wyścig śmierci, Pojedynek, Szamanka od umarlaków, Złotowidząca czy Nomen Omen. To książki, które były świetne, bardzo mi się podobały i po prostu dostrzegłam w nich mniej minusów, niż w tych ocenionych siódemką :)



Wybitna
9/10 dostają książki, które kocham i zapamiętam do końca życia. Wyróżniają się one spośród tłumu innych. Brakuje im tylko jednego małego pierwiastka do osiągnięcia perfekcji. Taką ocenę dałam m. in. Przeklętym Świętym, Tancerzom burzy, Mojej Lady Jane, Szeptusze i Fałszywemu pocałunkowi. To książki wspaniałe, w których każdy z elementów jest genialny, ale mogą zdarzyć się małe potknięcia, które i tak wybaczam :D


Arcydzieło
Książka z 10 to książka praktycznie bez wad, książka genialna, wspaniała i cudowna, w której zakochałam się bezgranicznie. To książka, która mnie po prostu oczarowała tym, jaka jest. Taką ocenę dałam większości książek Flanagana, z serii Dary Anioła czy Szklany tron, a także Historii prawdziwej kapitana Haka, Duchom rebelii, Toni, Pierwszemu rogowi, Piątej porze roku, Zakazanemu życzeniu i wielu innym, które wywarły na mnie wielkie, ogromne wrażenie!



Czy odpowiedziałam na pytanie "Jak oceniam książki?" nie wiem. Czasami, a nawet bardzo często to intuicja podpowiada mi, jaką ocenę powinnam dać książce. Emocje, które towarzyszą przy czytaniu mają na to wielki wpływ. Teraz, gdy to analizowałam, czasami się dziwiłam, że danej książce dałam taką ocenę, a nie inną. Przy niektórych książkach to się po prostu wie, przy niektórych się waham i zaczynam analizować wszelkie plusy i minusy danej pozycji. Często mimo, że wszystkie podstawowe elementy (fabuła, bohaterowie, styl) są świetne, książka po prostu nie przypadnie mi do gustu tak bardzo, jak książka z licznymi minusami, ale posiadająca "to coś" co sprawia, że w danej historii zakochuję się nad życie. Moje oceny są subiektywne, są kierowane emocjami, ale zawsze daję książce taką ocenę, na jaką według mnie zasługuje. 

A Wy jak oceniacie książki? W ogóle robicie to w takiej liczbowej formie? A może stosujecie skalę 1-5? Dajcie znać, jak to wygląda u Was!


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia