Hazel Wood to książka, która bardzo zaintrygowała mnie przede wszystkim okładką, która jest po prostu przepiękna. Szczerze mówiąc zupełnie nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać, ponieważ opis zwiastował dobrą powieść fantasy, ale o czym ona dokładnie jest, nikt nie napisał. Sięgałam po nią zupełnie nie wymagając niczego specjalnego. I co dostałam?
Tytuł: Trzymaj się z dala od Hazel Wood
Autor: Melissa Albert
Tłumaczenie: Krzysztof Puławski
Seria: Hazel Wood
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 372
Poprzednia część: -
Następna część: The Night Country
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3 cm
"Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Jednak dopiero kiedy jej żyjąca w osamotnieniu babcia, autorka kultowych, mrocznych historii, umiera w swojej posiadłości Hazel Wood, Alice dowiaduje się, co oznacza prawdziwy pech. Jej matka znika, porwana przez tajemniczą postać z groźnej krainy, o której pisała babcia Althea. Jedyną wskazówką Alice jest notka zostawiona przez matkę: „Trzymaj się z dala od Hazel Wood”. Dotychczas Alice wystrzegała się dziwacznych fanów swojej babki. Teraz jednak nie ma wyboru i postanawia skorzystać z pomocy kolegi ze szkoły, a jednocześnie wielbiciela twórczości Althei – Ellery’ego Fincha. Wyruszają do Hazel Wood, by uratować matkę, a następnie trafiają do świata opisanego przez Altheę, gdzie Alice być może uda się poznać prawdę na swój własny temat." [lubimyczytać.pl]
Mam wrażenie, że ta książka składa się z dwóch części. Najprościej ujmując, w pierwszej nie ma nic, a w drugiej jest wszystko. Na początku poznajemy naszą Alice, dowiadujemy się wiele o tym kim jest i jak wygląda jej życie. Jest to taka opowieść o przeszłości, dzięki czemu możemy od razu zaznajomić się z główną bohaterką. Pierwsza połowa książki skupia się praktycznie na tym, co mamy napisane w opisie. Kiedy matka Alice zostaje porwana, dziewczyna razem ze swoim kolegą Finchem, próbują odnaleźć Hazel Wood. Dowiadują się wielu istotnych faktów o Althei, ale tak naprawdę nie wiedzą jeszcze nic. Przypomina to taki trochę fantastyczny kryminał, bo jest tutaj swego rodzaju zagadka, którą muszą rozwikłać i próbują dojść do rozwiązania poprzez każdy możliwy ślad, a wokół tego jest taka fantastyczna otoczka. Czytało mi się to dobrze, przyjemnie i podobało mi się. Ale nagle nastąpił wielki przełom w tej historii. Nawet nie wiem, który dokładnie moment był tym, który zmienił praktycznie całkowicie tę książkę, bo ze zwykłej powieści w zwykłym świecie z fantastycznymi postaciami i tak dalej, wkroczyliśmy do Hazel Wood...
„Kiedy Alice się urodziła, jej oczy były czarne od jednego końca do drugiego”
Mam wrażenie, że dopiero wtedy zaczęła się ta cała historia. To, co było wcześniej, to był jakiś przydługi wstęp. Tutaj mamy do czynienia z prawdziwą bajką. Druga połowa książki była klimatyczna, tajemnicza, baśniowa i mroczna, pełna takiego szaleństwa, którego nie zawsze dało się zrozumieć, ale naprawdę miało to w sobie to coś, co sprawia, że książka zostaje w naszej pamięci na dłużej. Mimo, że początek również mi się podobał, to dalej w porównaniu z nim, było wręcz zachwycająco. Akcja diametralnie przyspieszyła, fabuła wywróciła się do góry nogami, totalnie mnie zaskakując i sprawiając, że pokochałam Uroczysko i ten świat. Pomysł był naprawdę genialny, bardzo oryginalny i intrygujący. Można by pomyśleć, że w takim razie ta pierwsza część była zbędna, zupełnie niepotrzebna i mogłaby być dużo krótsza. Ale po zastanowieniu uważam, że właśnie taki był zamysł autorki. Gdyby nie to, nie poznalibyśmy tak dobrze Alice, Fincha, Elli, a przede wszystkim nie byłoby tego wielkiego efektu wow.
Od początku bardzo polubiłam Alice, która wydawała mi się pewną siebie, choć nieco zagubioną dziewczyną. Ella była jedyną dla niej bliską osobą i kiedy zaginęła, Alice zrobiłaby wszystko, żeby ją znaleźć. Podejmowała dobre decyzje i trafnie oceniała sytuację. Z Finchem miałam takie, że tak to nazwę, wahania. Na początku mnie irytował, potem go polubiłam, pokochałam, potem mnie zawiódł, następnie znowu zyskał moja sympatię, ale ostatecznie jestem troszkę rozczarowana jego postacią. Nie mogę Wam powiedzieć więcej, sami musicie sprawdzić, jakie będziecie mieć zdanie na temat Fincha. Tak naprawdę zawiodła mnie również sama Althea, bo po takiej tajemnicy, jaką była owiana, spodziewałam się czegoś spektakularnego, a dostałam... coś innego. Ale Uroczysko i jego niesamowitość wszystko nadrabiają! Polubiłam również Ellę, która tak naprawdę była troszkę nieobecna w tej powieści. Wszystko, co od niej wiemy to historie opowiedziane nam przez Alice, a sama bohaterka nie ma takich "swoich momentów". Niemniej jednak lubię ją, szczególnie za to, co zrobiła dla swojej córki. Ogólnie rzecz biorąc, bohaterowie są świetnie wykreowani, mają własne charaktery. Można ich polubić i przejmować się ich losem.
W książce występuje także delikatny wątek romantyczny. Tak delikatny, że prawie wcale go nie ma i nie odczuwamy jego obecności, ale gdzieś tam jest i relacja między bohaterami ciągle wzrasta i się umacnia. Bardzo mi się podobało, że było o zupełnie w tle i nie przyćmiewało głównych wydarzeń, ale osobiście lubię ten wątek i kibicowałam bohaterom.
Styl autorki również zmienił się na przestrzeni stron książki. Na początku był w sumie zwykły, normalny, tak, że nie zwróciłam na niego większej uwagi. Jednak w momencie, kiedy wkroczyliśmy do Uroczyska stał się bardzo bajkowy, opisowy i intrygujący. Autorka ma bardzo duży zasób słownictwa, ale tworzy też czasem dziwne porównania, które jakoś tak niezbyt przypadały mi do gustu. Niemniej jednak bardzo styl bardzo mi się podobał i dobrze mi się tę książkę czytało. Tworzył niesamowity klimat i sprawiał, że książka jest inna, niż wszystkie.
„Mój ukochany mnie uwiódł,Mój ukochany mnie zabił,Pochował moje kości,Swą ukochaną poślubił,Jego ukochaną pochowałam,I teraz sam się błąka”
Podsumowując, uważam że jest to niesamowita historia i bardzo zachęcam do przeczytania tej książki. Jestem pewna, że Uroczysko Was zachwyci, a Hazel Wood wiele razy Was zaskoczy. Mnie pochłonęła, zauroczyła i na pewno na długo zostanie w mojej pamięci. Cieszę się, że można jeszcze stworzyć oryginalną książkę fantasy, bez powielania utartych schematów i Hazel Wood jest tego dowodem.
Ocena: 9/10
Słyszałam wiele różnych opinii na temat tej książki, ale dzięki Twojej recenzji nabrałam wielkiej ochoty, aby wyrobić sobie o niej własną opinię :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie słyszałam, że jest to dość nieschematyczna książka, dlatego zamierzam po nią kiedyś sięgnąć, najpewniej kiedy wpadnie mi w oko w bibliotece. :P
OdpowiedzUsuńTeż mnie bardzo ciekawi i chciałam sięgnąć, a po twojej opinii na pewno będę na nią polować!
OdpowiedzUsuń