Rozmyślanki #8: Zakończenia

czwartek, 15 grudnia 2016

Wiem, że zgodnie z poprzednim harmonogramem (już zaaktualizowałam) miał być teraz inny post, Rozmyślanki miały być 14, a 12 Magonia, ale się nie wyrobiłam. (Myślalam, że do tego czasu już przeczytam Magonię, a recenzja będzie już dawno napisana, ale przeczytałam zaledwie pierwszy rozdział). Miałam nadzieję, że grudnień będzie owocnym miesiącem i będę już w takiej pełnej atmosferze świątecznej, ale niestety tempo w szkole nie zwalnia i na czytanie książek (a tym bardziej na pisanie postów i wasze blogi) nie mam czasu. Wiem, że to słaba wymówka, ale tylko taką posiadam :D Niech pan od historii będzie przeklęty, że robi nam sprawdzian w czwartek, ostatniego dnia szkoły przed świętami i pan od geografii, który robi nam sprawdzian w środę...  :( Ale no trudno, takie jest życie, mimo to mam nadzieję, że znajdę choć chwilkę czasu, żeby coś przeczytać, bo na razie nie wiem jak z tym będzie. W ogóle w tym roku przerwa świateczna jest taka krótka, bo Wigilia jest w sobotę więc mamy mało wolnego :(

Ale może przejdźmy już do tematu dzisiejszych Rozmyślanek, a mianowicie do zakończeń książek. Wiadomo, że jest to bardzo ważna część książki, która może diametralnie zmienić nasze wcześniejsze nastawienie i przypuszczenia i może naz zachęcić do siegnięcia po kolejne tomy. Ale niestety zakończenie czasami jest zupełnie beznadziejne, nic nowego nie wnoszące i odpychające nas od kolejnej części. Ale jakie my lubimy zakończenia? Takie w których wszystko słodko się kończy czyli tak zwany "happy end" czy może nie do końca dobre zakończenie, jak w bajeczce dla dzieci lecz smutne, dające do myślenia czy nawet tragiczne...

Happy end
Ja osobiście nie lubię kiedy wszystko kończy się zbyt cukierkowo. No bo wyobraźcie sobie, że przez całą fabułę książki bohaterowie trudzą się, szukają odpowiedzi na jakieś pytanie, walczą o życie czy jeszcze cos tam innego, a tu nagle, jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki, wszystko się układa i kończy się wspaniale. Nie. To jest zbyt proste. Oczywiście w książkach jest najczęściej dobre zakończenie, ale ja lubię coś skończyło się dobrze, ale nie do końca. Na przykład bohater kogoś lub coś stracił, albo siły zła z którymi walczyli nie zostały jednak do końca pokonane. Lubię kiedy w dobrym zakończeniu, mimo wszystko jest jakaś nutka goryczy, a nie kiedy wszystko kończy się wspaniale. Ale co z książkami w których zakończenie nie jest wcale dobre?

Smutne zakończenie
Niewiele jest takich. Najczęściej autorzy (nie wiem czemu przed chwilą napisałam autorowie :D Pomińmy to) nie decydują się na tragiczne, smutne zakończenie. Dlaczego? No bo wyobraźmy sobie, że na koniec główny bohater umiera, albo umiera jego najlepszy przyjaciel, czy ukochana osoba. Przecież ludzie zaraz schejtują autora za to, że uśmiercił ich ulubioną postać z książki! Dlaczego? Bo może chcą kolejnej części, a ze śmiercią głównego bohatera no, nie da się. Może ludzie właśnie pragną takich cukierkowych zakończeń... Nie wiem. Ale na pewno wiem, że kiedy autor zdecyduje się na coś takiego, to trzeba to uszanować i pogratulować odwagi. Bo przecież sam autor jeszcze bardziej przywiązuje się do swoich bohaterów niż my. Ale kiedy już autor uśmierca któregoś z głównych bohaterow musi to zrobić umiejętnie. Na przykład czytałam taką książkę, nie będę mowić jaką, bo to spoiler, ale wydawało mi się, że tam śmierć głównego bohatera była wymuszona i na siłę. Jakby autorka stwierdziła, że jej książka jest beznadziejna i postanowiła zrobić coś zupełnie zaskakującego. No zaskoczenie było, ale raczej niepozytywne. I to nie dlatego, że polubiłam główną bohaterkę. Pamiętajmy, że smutne zakończenie to może być nie tylko śmierć, ale jakakolwiek inna tragedia. Ale no dobrze, czy ja lubię smutne zakończenia? Myślę, że tak, ale wtedy kiedy jest przemyślane. Lubię takie smutne zakończenia skłaniające do refleksji, takie przy których łza by mi się zakręciła w oku, takie przez które mój stosunek do tej książki by się zmienił.

Niedopowiedziane zakończenie 
Tutaj znów wracamy do dopracowania i przemyślenia szczegółów. Czasami niedopowiedziana książka, aż się prosi o jakieś wyjaśnienie, przez co kiedy ją kończymy zupełnie nie wiemy o co chodziło autorowi, a to fajne nie jest. Niedopowiedziane zakończenia są dobre wtedy, kiedy książka kończy się takim akcentem, który sprawia, że chcemy się dowiedzieć co było dalej, ale kolejnej części nie ma. Wtedy sami probujemy sobie to zakończenie dopowiedzieć i wymyślić, a najlepsze jest to, że każdy ma inną wizję. Niedopowiedziane to nie znaczy smutne, ale często to się łączy. Czy lubię? Tak, ale tylko wtedy kiedy ono tutaj pasuje. Nie cierpię kiedy na koniec nic,  a nic się nie wyjaśnia, bo przez całą książkę liczyłam na jakieś szczegóły a ich nie dostałam. Gdy jest kolejna część, jeszcze można wybaczyć, bo jest jeszcze szansa na jakieś wyjaśnienia. Ale kiedy kolejnego tomu nie ma, to nie jest za ciekawie... 

Mam nadzieję, że podobał wam się ten post. Napiszcie co sądzicie o niedopowiedziach, happy endach i smutnych zakończeniach!

9 komentarzy:

  1. Szczęśliwe zakończenia są w sporej mierze w książkach dla młodzieży, albo lekkiej literaturze np. w kobiecych romansidłach. To po prostu się sprzedaje, większość ludzi lubi takie końce ;) Niemniej ja obecnie czytuje stosunkowo mało pozycji, które miałyby typowo dobre, czy złe zakończenie: zwykle jakiejś postaci coś wychodzi, a innej nie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też niekoniecznie wymagam happy endów, bo ileż można, prawda?
    UWAGA SPOILER!
    Dlatego bardzo podobało mi się "Inferno", w końcu bohaterowie nie zdążyli uratować świata i tak dalej.
    Koniec spoileru.
    Jednak zdecydowanie wolę półotwarte zakończenia. Takie, że mogę puścić wodze fantazji i jeszcze przez wiele tygodni rozmyślać nad tym, co stało się potem :)
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń

  3. Z jednej strony, kiedy czytam jakąś książkę i mocno wczuję się w całą tę historię, pragnę dla bohaterów tego, żeby wszystko skończyło się dla nich dobrze (czytaj romanse i nie tylko).
    W niektórych jednak książkach to właśnie złe bądź smutne zakończenie wypada lepiej.

    SPOILER
    Nie wyobrażam sobie na przykład cudownego uzdrowienia w "Gwiazd naszych wina".
    SPOILER

    Mówię również o takiej sytuacji, w której zakończenie złe po prostu do danej historii pasuje. Nie tylko dlatego, że innego po prostu nie może być. Czasami to właśnie smutne zakończenie sprawia, że książka staje się wyjątkowa. :)

    Pozdrawiam,
    www.bookprisoner.blogspot.com! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nienawidzę niedopowiedzianych, tzw. otwartych zakończeń... Tzn. pal licho, jak jest kolejna część! Ale jak nie ma, to mnie szlag trafia... Ja lubię mieć czarno na białym, żadnych własnych wizji, bo potem nagle np. autorowi zachce się jednak pisać kolejny tom i guzik - nasza wizja przepada :P
    Ja lubię, jak jest happy end, ale taki, gdy bohaterowie musieli jednak się namęczyć, aby go uzyskać :)

    PS. Trochę nadużywasz słowa autor w tym poście :D Ale to taka mała uwaga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zdecydowanie lubię najbardziej te zakończenia pół na pół w których z jednej strony koniec jest szczęśliwy a z drugiej nie :D Za to nie przepadam za Happy endami, bo niby fajnie wszystko się dobrze skończyło, ale jakieś 98% książek się tak koczy i to już się zaczyna robic trochę nudne, a i zazwyczaj są przez to strasznie przewidywalne. Bardzo lubię, gdy autor jakąś serie lub książkę zakończy smutnym wątkiem, np. śmiercią głównego bohatera, bo to jest ogromne zaskoczenie. Nikt sie tego nie spodziewa. W całym moim życiu spotkałam się tylko z jedną taką książką i przez miesiąc nie mogłam wyjść z zachwytu, a do tego chciało mi się ryczeć XD
    Buziaki :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. To zależy od książki... czasem happy end w książkach po prostu nie pasuje i burzy wszystko, co w niej wcześniej było np. gdy ktoś jest nieuleczalnie chory przez całą książkę a na koniec zdrowieje. To po prostu nie pasuje. Ale gdy spodziewam się happy endu a tutaj nagle go nie mam - to tego nie lubię!

    OdpowiedzUsuń
  7. Najbardziej lubię happy endy bo to takie motywujące, że po tych właśnie trudach przychodzi szczęście i upragniony taki spokój :D
    Ale mam ochotę coraz bardziej na smutne zakończenia, no bo kurde nie zawsze wszystko jest idealne i nie wszystko zawsze dobrze się kończy. Nie czytałam chyba nic co by się źle skończyło i to mnie dobija :D
    Niedopowiedzianych to nie cierpię ;/ w sumie w tedy można sobie po swojemu dopowiedzieć, ale no ludzie od tego jest autor :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie zawsze chce happy endy np w Zostań jeśli kochasz zakończenie było okropne, ale nie chciałabym, żeby było inne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam smutne lub niedopowiedziane zakończenia. Przeważnie takie książki zostają mi w głowie na dłużej, w przeciwieństwie do tych, które kończą się cukierkowato. Jednak sztuką jest napisać dobre zakończenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia