Tytuł: Błękit szafiru
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Seria: Trylogia czasu
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 363
Poprzednia część: Czerwień rubinu
Następna część: Zieleń szmaragdu
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 2,5 cm
52 książki roku 2016
Olimpiada czytelnicza: +363
Powiem wam, że dosyć trudno jest mi napisać tą recenzję, ponieważ jestem już po trzecim, czyli ostatnim tomie tej trylogii i po prostu wszystko zlało mi się tak jakby w całość. Po prostu nie wiem jak zaczęła się i skończyła ta część, ale jakoś udało mi się to ustalić po przeczytaniu kilku recenzji w komentarzach na lubimy czytać, bo tam sam opis nie jest zbyt rozwinięty. A czy mi się podobała ta książka? Jeszcze sobie trochę poczekajcie :D
Gwendolyn to ostatnia z dwunastu podróżników w czasie. Jest nieco zagubiona w nowej rzeczywistości. Na dodatek wszyscy podejrzewają ją o zdradę i spiskowanie z Lucy i Paulem, ktorzy jakiś czas temu ukradli chronograf, żeby krąg się nie zamknął. Gwen nie jest do końca pewna komu ma zaufać. Nie pomaga jej w tym również Gideon, który czasami jest nadwyraz miły, a kiedy indziej wręcz chamski. Coraz więcej tajemnic, a tak mało odpowiedzi...
Dobra, macie odpowiedź. Ta część bardzo mi się podobała, jeszcze bardziej niż poprzednia. Dlaczego? W sumie nie wiem. Dalej denerowował mnie wątek miłosny, ale akcja jeszcze bardziej się rozwinęła. Myślę, że jednak najbardziej zyskał u mnie Gideon, znienawidzony w pierwszej części, ale teraz naprawdę bardziej go polubiłam, ale to nie znaczy, że polubiłam wątek miłosny. O co to, to nie! Ludzie zrozumcie - akcja tej książki dzieje się na przestrzeni kilku dni. Jak w takim czasie można kogoś znienawidzić, pokochać, znowu znienawidzić, ale potem znowu pokochać! Ten wątek by mi się podobał, bo ty by był bardzo dobry wątek miłosny, gdyby nie czas w jakim się rozwinął. Ale no dobra, magia młodzieżówek i nie trzeba się rozdrabniać.
Akcja pędzi jak szalona. Dostajemy jeszcze więcej tajemnic, a mniej odpowiedzi. Ten pomysł z podróżami w czasie jest genialny i choć nie dokońca wszystko rozumiałam, to już teraz wiem, że wszystko się wyjaśni w trzecim tomie. To wszystko jest takie skomplikowane, ale jednoczeście dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Pierwsza część była takim bardziej wprowadzeniem do tej historii, ale tutaj naprawdę pomysł się rozwinął i uważam, że potencjał został wykorzystany na maksa.
Na wielką uwage zasługuje Xmerius, który po prostu podbił moje serce. Sprawił, że ta książka stała skę momentami zabawna nie do opanowania, a swoimi uwagami rozwalał system! Nie dość, że śmieszny to jeszcze pomocny. Hmm, wspomniałam że jest duchem? :D Jak juz mówiłam Gideona bardzo polubiłam. Myliłam sie co do niego w pierwszej części i teraz już wiem, że ma też drugie oblicze. Co do Gwen to za dużo rozdarcia, za dużo użalania sie nad sobą, za dużo martwienia się tym, że "Gideon spojrzał lodowato". Jednak gdyby wyrzucić te jej cechy była naprawdę fajną bohaterką, którą udał mi sie trochę polubić, ale w sumie to też bardzo mnie irytowała czasami.
Podobało mi się bardzo, choć nie ukrywam faktu, że wątek miłosny dział się o wiele za szybko, jak w większości młodzieżówek. Polecam tym, którym nie bedzke bardzo przeszkadzać ten aspekt tej historii, ale powiem, że naprawdę warto!
Ocena: 8+/10
Uwielbiam Trylogię Czasu, ta część jest chyba moją ulubioną, chociaż tak na prawdę ciężko wybrać jedną :) Xmerius! <3
OdpowiedzUsuńMasz rację, ciężko wybrać bo jakby zlewa się w całość. Jednak moją ulubioną jest mimo wszystko trzecia. Najwięcej się dzieje!
UsuńHmm o ile pierwszą część potrafię oddzielić fabularnie to druga i trzecia też mi się zlały ze sobą ;D W każdym razie - fakt, ten wątek romantyczny jest bardzo... typowy dla młodzieżówek. A już myślałam, że autorka skupi się na czymś nieco innym. Ale niee.... Poza tym generalnie uważam, że cała fabuła działa się zdecydowanie zbyt szybko. No błagam, cała akcja trylogii trwa jakiś tydzień. To takie naciągane XD No i mnie Xmerius osobiście irytował. Nie lubię postaci, które są po to, by były śmieszne, a on... po to w sumie był ;P Miał rozśmieszyć i pomóc autorce w realizacji fabuły, nic "sam od siebie" nie wnosił, jeśli wiesz co mam na myśli. Troche jak jedna z postaci z I-III części Star Warsów...
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do wątku romantycznego. I tak, akcja działa soę za szybko. To takie, aż... nierzeczywiste.
UsuńE tam, Xmerius jest megaaa <3
Kocham Trylogię Czasu, mimo jej niektórych wad. Wątek miłosny faktycznie dział się może trochę za szybko, ale przymknęłam na to oko. Czytałam te książki rok temu i jakoś tak po lekturze Twojej recenzji zapragnęłam, żeby teraz przeczytać je jeszcze raz, od nowa :D
OdpowiedzUsuńJa jak widać też przymknęlam na to oko :)
UsuńAkcja pędzi? o.O Gdzie? :D Wybacz, dla mnie akcji to tam prawie nie było - była fontanna pokojowa marki Gwenny i wkurwius pospoltus typu Gideon.... Ledwo przebrnęłam, jedna z gorszych książek, jakie czytałam :P
OdpowiedzUsuńNo nie wiem jak ty to czytałaś, że nie zauważyłaś tej akcji! Wiem, że nie lubisz Gideona, ale u mnie w tej części naprawdę zyskał, a jesczez bardziej w ostatniej ale dopiero pod koniec gdy już zrozumiałam dlaczego postępował tak a nie inaczej. Wiecej w recenzji Zieleni Szmaragdu, ale koniec tej trylogii jest naprawdę mega. No nie wiem dlaczego ci się to nie podobało, ale moje serce zdecydowanie podbiło :D
UsuńPodpisuję się pod tym! :D Dla mnie też było dużo akcji, jeszcze więcej zagadek i jeszcze mniej odpowiedzi... :D
OdpowiedzUsuńI Xemerius <3 <3 <3 Moja ulubiona postać <3 <3 <3
Cieszę się bardzo!! <3<3
Usuń