O Royal słyszałam wiele różnych opinii. Niektóre pozytywne, niektóre negatywne, a jeszcze inne po prostu określały tę książkę jako przeciętna. Już z samego opisu można wywnioskować, że jej fabuła jest podobna do Rywalek, które osobiście bardzo lubię, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę powieść. Nie spodziewałam się nic wielkiego, myślałam, że będzie to po prostu miła historia, w stylu Rywalek, na jeden czy dwa wieczory. A wyszło, jak wyszło...
Tytuł: Królestwo ze szkła
Autor: Valentina Fast
Tłumaczenie: Miłosz Urban
Seria: Royal
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 250
Poprzednia część: -
Następna część: Kraina jedwabiu
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 1,8 cm
Tatiana jest wychowywana przez surową ciotkę, która nie pozwala wyprowadzić jej się z domu dopóki nie wyjdzie za mąż. Tania pragnie prawdziwej miłości i zakochania, ale jeszcze nigdy nie trafiła na właściwą osobę. Gdy jej ciotka dowiaduje się o Wyborze organizowanym przez rodzinę królewską, szantażem zmusza Tanię do uczestnictwa w tym wydarzeniu. Nikt jednak nie wie jak wygląda książę, a kandydatki poznają aż czterech młodzieńców i nie będą wiedziały, który z nich jest prawdziwym następcą tronu...
Podeszłam do czytania tej książki bardzo pozytywnie. Byłam ciekawa jak, na pozór, taki sam pomysł co w Rywalkach, zostanie przedstawiony tutaj. Początek nawet mi się podobał. Przedstawione mamy tutaj Królestwo pod kopułą. To znaczy, że gdy zbliżała się wojna nuklearna zbudowano taką kopułę, za którą nic nie mogło się przedostać i utworzono w niej państwo, odizolowane od reszty świata. Spodobała mi się ta koncepcja i była bardzo dobrze przedstawiona. Świat wykreowany przez autorkę jest ciekawy i to jest jeden z bardzo niewielu (a tak naprawdę znalazłam jedynie dwa) plusów tej książki.
Kolejną rzeczą, która mi się podobała był sam koncept Wyboru. Przepraszam, że cały czas porównuję tę książkę do Rywalek, ale mamy do czynienia praktycznie z taką samą fabułą, więc nie da się tego uniknąć podczas czytania i recenzowania. Otóż w Rywalkach, Eliminacje były takimi zwykłymi zadaniami, które wykonywały kandydatki, by przypodobać się Maxonowi, a później przechodziły selekcję. Tutaj jest to rozwiązane nieco ciekawiej. Oprócz tego, że dziewczyny chodzą na różne nauki, mają różne zajęcia i konkurują ze sobą, nie wiemy kto jest księciem. Jest tutaj czterech młodzieńców i tak naprawdę każdy z nich może okazać się następcą tronu. Ani kandydatki, ani czytelnik nie wie, który z nich nim jest i to jest w sumie jedyna rzecz, która sprawiała, że chciałam czytać tę książkę dalej. Gdyby nie to, już w połowie bym się poddała... Niestety okazało się, że tożsamość księcia nie jest wyjawiona w tym tomie i z tego co widziałam opisy pozostałych części, to można się tego spodziewać dopiero w czwartym, dlatego nie zamierzam męczyć się z tą serią dalej, tylko po to, by się tego dowiedzieć (jakby ktoś z Was czytał i wiedział, który z nich jest księciem, to chętnie się dowiem - naprawdę, to jest jedyny interesujący mnie wątek :P).
Przechodząc do minusów, bo mam wrażenie, że do tej pory pisałam o pozytywnych aspektach tej książki, mimo, że kompletnie mi się nie podobała. Przede wszystkim jest to kreacja bohaterów, a w szczególności naszej głównej bohaterki. Tania to dziewczyna, która nie chce brać udziału w całym tym wydarzeniu. Została do tego zmuszona szantażem i w ogóle uważa, że to wszystko jest totalnie bez sensu. Natomiast wyobraźcie sobie, że po kilku dniach, ona już boi się, że jej nie wybiorą do dalszych konkurencji, chce pozostać jak najdłużej w pałacu, zaprzyjaźnia się z konkurentką i zostają przyjaciółkami na śmierć i życie, a co najlepsze zakochuje się w jednym z nich, chociaż cały czas zarzeka się, że go nienawidzi, a nogi miękną jej przy każdym z czterech panów. Jakby tego było mało, sama Tania twierdzi, że ona nadal sądzi, że Eliminacje to głupota, mimo, że tak bardzo się we wszystko angażuje. Sami "następcy tronu" też nie są jakoś idealnie wykreowani. Phillip ma jakieś rozdwojenie jaźni, bo w jednym momencie jest bardzo niemiły dla Tani, a w drugiej chwili jest czuły i wrażliwy... Fernand jest nawet znośny, a o dwóch pozostałych bardzo niewiele wiemy. Można powiedzieć, że udało mi się polubić Claire, chociaż też mnie nieco denerwowała. Ogólnie bohaterowie i ich zachowanie to dla mnie totalna porażka.
Książka zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. Bardzo się z nią męczyłam. Sam koncept był a miarę ciekawy, ale wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Nie polecam Wam tej książki, chyba że chcecie poczytać o idiotycznie zachowującej się dziewczynie i jej perypetiach miłosnych, na które teoretycznie nie ma ochoty. To brzmi tak bez sensu, że nawet to jedno zdanie powinno Was do tej książki zniechęcić. Jeśli chcecie poznać miłą historię w tych klimatach, to polecam Rywalki ;)
Ocena: 4/10
O wątku miłosnym nie chce mi się nawet pisać, bo jest totalnie beznadziejny. Oczywiście mowa o Tatianie i Phillipie, których rzekoma relacja jest wzięta z kosmosu. Nie jest ani trochę prawdziwa, uczuciowa i przyjemna do czytania, a po prostu nijaka.
Styl autorki też nie jest najlepszy. Książkę przeczytałam szybko, ale chyba tylko dlatego, że jak najszybciej chciałam ją skończyć. Dialogi są wymuszone, przeważają rozmyślania wewnętrzne Tani, a na przestrzeni 250 stron nie dzieje się tak naprawdę nic.
Książka zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. Bardzo się z nią męczyłam. Sam koncept był a miarę ciekawy, ale wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Nie polecam Wam tej książki, chyba że chcecie poczytać o idiotycznie zachowującej się dziewczynie i jej perypetiach miłosnych, na które teoretycznie nie ma ochoty. To brzmi tak bez sensu, że nawet to jedno zdanie powinno Was do tej książki zniechęcić. Jeśli chcecie poznać miłą historię w tych klimatach, to polecam Rywalki ;)
Ocena: 4/10
Książka jeszcze przede mną. Już nie raz chciałam ją przeczytać, ale nie było okazji. Natomiast gdy przeczytałam twoją recenzję nie wiem czy się za nią zabierać :/, może jeśli kiedyś będzie gdzieś na promocji to kupię i zobaczymy czy jest taka jak ty mówisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:https://smallbookwoorld.blogspot.com/2019/04/recenzja-ksiazki-geekerella-kopciuszek.html
Rywalki były bardzo przyjemne nie zaprzeczę i w sumie z chęcią sięgnęłabym po coś w tym stylu. A książka, o której piszesz, właśnie się taka wydawała, teraz już nie tak bardzo mi się chce po nią sięgać, zwłaszcza, że jest naprawdę dużo książek, które również chciałabym przeczytać (ale to chyba nie tylko ja tak mam). ;)
OdpowiedzUsuń