Zły jednorożec - Platte F. Clark

poniedziałek, 4 września 2017




Dzisiaj opowiem Wam o książce, której pozytywne recenzje gdzieś tam widziałam, ale nie byłam na nią szczególnie napalona. Jednak kiedy zobaczyłam ją na bibliotecznej półce, to stwierdziłam, że wypożyczę, przeczytam - może mi się spodoba. No i przeczytałam i muszę Wam powiedzieć, że się zakochałam!


Tytuł: Zły jednorożec
Autor: Platte F. Clark
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Seria: Zły jednorożec
Wydawnictwo: CzyTam
Liczba stron: 427
Poprzednia część: -
Następna część: Puchaty smok

Książka bierze udział w wyzwaniach: 
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 3,6 cm
52 książki roku 2017
Olimpiada czytelnicza
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Księżniczka Niszczycielka to jednorożec. Ale nie taki tam zwykły! To zły jednorożec. Zabija, pali, niszczy i zjada wszystko żywe co napotka na swojej drodze (łącznie z ludźmi). Pewnego dnia dostaje zadanie wytropienia Kodeksu nieskończonej poznawalności razem z człowiekiem umiejącym ją czytać. Jest nim Max Spencer, który żyje w nieświadomości posiadania najważniejszej ksiegi magii wszechczasów. Razem ze swoim przyjacielem Dirkiem oraz nowo poznaną Sarą będzie musiał stawić czoła Księżniczce, a oprócz tego uratować całą ludzkość.

Na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się mało oryginalna. Mamy schemat w postaci chłopca, który nagle dowiaduje się o swojej magicznej mocy i musi uratować świat przed złem. Ale! Zawsze jest jakieś ale! Oprócz tego elementu w tej historii nie ma już nic sztampowego. Autor miał naprawdę genialny pomysł na tą opowieść. Trzeba zaznaczyć, że jest to taka książka 8+ i dojrzałemu czytelnikowi może nie przypaść do gustu. Ale jeśli będziemy ją traktować troszkę z przymróżeniem oka i jako dobrą zabawę to sprawdzi się idealnie. Czyta się ją bardzo szybko, akcja pędzi i jest poprzetykana zwrotami akcji. Co prawda sama fabuła jest nieco przewidywalna, ale tak to już bywa w książkach dla dzieci. Autor zastosował motyw podróży w czasie co mi się ogromnie podobało! Uwielbiam to, choć czasami się gubię w tych zawiłościach czasowych. Tutaj jednak miałam wszystko na tacy i miałam wyjaśnione jak to działa. Na wielką uwagę zasługują magiczne stwory - Pan Clark stworzył jednorożce, które lubią zabijać, zombie-kaczkę, smoki i jeszcze wiele, wiele innych dziwnych istot! Świat przedstawiony jest dobrze wymyślony, chociaż trochę nie rozumiem pewnych aspektów. Mamy Magrus i Techrus. Mag - od magii, tech - od techniki. Techrus to jest nasz świat, świat ludzi, a Magrus to miejsce magicznych istot, magów i czarodziejów. Nie rozumiem jeszcze tylko jaką rolę odgrywa w tym Mrokrus i co chodzi z tym ubrawersum, ale liczę na to, że kolejna część mi wszystko wyjaśni.


"Osoby naruszające prawa autorskie będą nie tylko ukarane z całą surowością prawa, ale też przywiązane do Drzewa Niedoli i lizane przez ogniste kocięta."
  

Bohaterowie są nieźle wykreowani. Główny bohater, Max jest raczej takim schematycznym bohaterem i tak zwaną jednostką specjalną do ratowania świata, ale to nie przeszkodziło mi w tym, żeby go polubić. Jego przyjaciółka Sara również przypadła mi do gustu, przede wszystkim swoją inteligencją, chociaż momentami miałam wrażenie, że jest aż zbyt idealna. Za to ten trzeci, Dirk - tylko gry, świat to gra, wszystko to jedna wielka graaa - nie cierpię takich ludzi, dla których gry są życiem. Oczywiście szanuję to, że lubią gry, ale osobiście uważam, że takie ich traktowanie do niczego nie prowadzi. Księżniczka to bardzo barwna postać, nie mogę powiedzieć, że ją polubiłam, bo w końcu była po złej stronie, ale na pewno została dobrze wykreowana. Tak samo Magar, który z początku wydawał się taki słaby, ale na końcu mi się spodobał.

Styl autora jest prosty. Nie używa jakichś górnolotnych sformułowań, tak jak przystało na książkę dla dzieci. Jak już mówiłam, połyka się ją w błyskawicznym tempie. Wystepuje też humor, ze względu tylu absurdalnych rzeczy, dlatego nie radzę czytać w trasporcie publicznym xD


"Potwory skradają się, czają, czyhają, nawet się rzucają. Ale nie umieją brykać - to jedno z fundamentalnych praw natury."


Podsumowując jest to idealna historia na szare, smutne dni, kiedy chcemy poprawić sobie humor czymś lekkim, przyjemnym i niezobowiązującym. Polecam!

Ocena: 7/10

Przypominam też o konkursie, w którym do wygrania jest Zaklinacz ognia

8 komentarzy:

  1. Przekonałaś mnie kaczką-zombie ;) Lubię czasem takie absurdalne klimaty, zobaczymy, czy i tutaj się sprawdzą :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna mam w planach, a Ty mnie jeszcze bardziej zachęciłaś! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę po raz pierwszy zobaczyłam rok temu na WTK i uznałam wtedy, że nigdy jej nie przeczytam. Jednak po Twojej recenzji chyba zmienię zdanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. W tej książce wszystkie postacie masz zbyt... przerysowane, dlatego Dirk jest przesadzony, ale wiesz... gry same w sobie to ciekawa sprawa. Ja tylko nie potrafię w nie grać XD Mnie ten humor raczej nie przekonał, ale cóż... fajnie wygląda na półce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że mamy coś wspólnego:) i jabw jesienne popołudnia potrzebuję takich książek;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka jest przyciągająca uwagę :D Niby nie ocenia się po niej książek, ale gdyby nie Twoja recenzja omijałabym ją szerokim łukiem. Jak ją spotkam to przeczytam ;)
    Pozdrawiam
    biblioteka-feniksa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to chce :D
    Kocham jednorożce!! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. WIdzę już którąś pozytywną reckę, tym bardziej ta jest twoja, a ufam w twój gust, ale no ta okładka.... :P To mnie odrzuca od tej książki :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia