Podsumowanie maja

czwartek, 31 maja 2018

Maj był dla mnie dość ciężkim miesiącem. Te wszystkie sprawdziany, kartkówki, poprawy ocen, do tego próbne egzaminy gimnazjalne - praktycznie na nic nie miałam czasu. Jeśli chodzi o książki to jestem w miarę zadowolona, natomiast blog nieco ucierpiał - posty nie pojawiały się regularnie za co bardzo przepraszam. Również zmniejszyła się moja aktywność u Was, ale w czerwcu będę nadrabiać! W maju byłam też na wspaniałych Targach Książki w Warszawie, kupiłam 5 książek i spotkałam świetne osoby, a więcej możecie przeczytać w mojej Relacji z WTK :D A teraz zapraszam na podsumowanie czytelnicze!



Ilość przeczytanych książek: 6
Wieża świtu - Sarah J. Maas:
Wspaniała książka! Mimo braku głównej bohaterki okazało się, że autorka sprostała wyzwaniu i stworzyła ciekawą historię Chaola i Nesryn! Recenzja.

Wyścig śmierci - Maggie Stiefvater:
Mimo tego, że poprzednia czytana przeze mnie książka tej autorki niezbyt przypadła mi do gustu, Wyścig śmierci naprawdę bardzo mi się spodobał! Recenzja.

Ciotka Zgryzotka - Małgorzata Musierowicz:
Wiecie, że uwielbiam Jeżycjadę, a ta część była miłym powrotem do tej ciepłej i rodzinnej atmosfery! Recenzja.

Olbrzym - Andrzej Maleszka: 
Kolejna część Magicznego Drzewa przeczytana bratu! Jestem bardzo szczęśliwa, że aż tak mu się podoba. Zgadnijcie jakie słowa słyszę codziennie po powrocie do domu? "Poczytamy?" Miód na moje serce <3 Recenzja z zamierzchłych czasów.

Mrok - Alicja Wlazło: Mimo słabego początku i paru zgrzytów, w postaci głównej bohaterki, w ogólnym rozrachunku książka mi się spodobała :) Recenzja.

Toń - Marta Kisiel: Jestem cały czas w szoku z powodu wspaniałości tej najnowszej powieści pani Kisiel! Genialna książka, w fabule której po prostu utonęłam. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Recenzja wkrótce!


Liczba przeczytanych stron: 2782
Średnia liczba przeczytanych stron na dzień: 90
Najlepsza książka miesiąca: Wieża świtu/Toń
Najgorsza książka miesiąca: -
Ilość opublikowanych postów: 7
W tym recenzji: 5
Najpopularniejszy post: Recenzja Wyścigu śmierci


PODSUMOWANIE WYZWAŃ 
Kitty's Reading Challenge: +3 (28)
Abc czytania: Wariant II: 0 (10)   Wariant III: 1 (10)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +17,7 (84,1/168)
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Myślę, że jeśli chodzi o książki i ilość ich stron to jestem dumna z tego, ile udało mi się przeczytać! Natomiast wyzwania w tym miesiącu niezbyt mi się udały... Ogólnie to złapałam się na tym, że nie czytam jakiejś książki do konkretnego wyzwania, tylko do tych przeczytanych próbuję na siłę je dopasować, by zaliczyć... Dlatego nie jestem pewna, czy będę je kontynuować w przyszłym roku, a jeżeli już do te z centymetrami - bardzo je lubię :)

Moje plany na czerwiec? Na pewno przeczytam Duchy Rebelii zakupione na Targach, a także dwa pierwsze tomy Wojny Lotosowej oraz nowelkę Zabójczyni (ach, jak mi się marzą kolejne rozdziały z uniwersum Szklanego tronu!!). Mam też zamiar (jak zresztą co miesiąc i nigdy nie wychodzi xD) powoli zacząć wyczytywać  książki z mojego własnego regału... Hm, ciekawe czy cokolwiek mi się uda! :P

A jak Wasz maj? Na spokojnie czy poszaleliście z przeczytanymi książkami? :)


Czytaj dalej »

Zaprzysiężeni #1: Mrok - Alicja Wlazło

poniedziałek, 28 maja 2018

Dzisiaj recenzja książki, która skusiła mnie swoim opisem, który wydawał się zapowiadać ciekawą (lecz nieco przewidywalną) historię. Czy rzeczywiście tak było?




Tytuł: Mrok
Autor: Alicja Wlazło
Tłumaczenie: -
Seria: Zaprzysiężeni
Wydawnictwo: Genius Creations
Liczba stron: 399
Poprzednia część: -
Następna część: ?

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Abc czytania: Wariant fantastyczny (M)
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Laureen miała bardzo szczęśliwe życie: kochającego męża i wspaniałą jedenastoletnią córkę. Jednak potem przychodzi dzień, w którym kobieta poznaje tajemniczego Sigarra. Wtedy wszystko jej się zawala, a Laureen nie widzi chęci do dalszego życia. Jednak poznaje nowy świat. Świat Potępionych i Zaprzysiężonych. Laureen otrzymuje szansę na nowe życie. Czy ją wykorzysta?


Uważam, że początek tej książki nie jest zbyt udany. Powieść zaczyna się jak zwykła obyczajówka i może dlatego niezbyt przypadł mi do gustu. Najpierw poznajemy życie głównej bohaterki. Jej narzeczonego i córkę. Mamy przygotowania do ślubu. I wreszcie ten upragniony wieczór panieński, na którym oczywiście bohaterka poznaje wspaniałego, przystojnego i zniewalającego Sigarra. Na jego widok nogi jej miękną i dziwnym trafem nowy znajomy odprowadza ją pod dom. Wtedy już nie jest pewna, czy chce wziąć ślub z Joshem, ale robi do dla swojej córki. Potem przychodzi ten moment, gdy całe życie jej się zawala. I bardzo dobrze, że się zawaliło, bo potem zaczęło się już robić coraz ciekawiej. Myślę, że cały ten początek nie był potrzebny. Po pierwsze ujawnia się w nim głupota naszej Laureen, która jest 30-letnią kobietą, ma narzeczonego, za którego niebawem ma wyjść, ma jedenastoletnią córkę, a na widok jednego przystojnego chłopaka czuje motyle w brzuchu... Już wiecie o co mi chodzi? W takim razie przejdźmy dalej.

Gdy Laureen zaczęła wkraczać w świat Zaprzysiężonych i Potępionych zrobiło się już o wiele ciekawiej. Razem z nią poznawaliśmy ten świat i pomysł autorki. Bałam się, że to będzie coś bardzo powtarzalnego i przewidywalnego, ale nie do końca tak było. Oczywiście walka Zaprzysiężonych z Potępionymi, zwalczanie zła, szlachetne działanie w imię dobra, utrzymywanie równowagi i bezpieczeństwa na świecie. To jest dość znane. Ale ciekawy był pomysł, w jaki sposób pozyskiwani są nowi kandydaci na Zaprzysiężonych, ich trening, życie, portale, inne światy. Zdecydowanie jeszcze nie dowiedziałam się wszystkiego o tej rzeczywistości i mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie to opisane. Książka (oprócz wątku romantycznego, który oczywiście jest przewidywalny już po samym opisie) momentami bardzo zaskakuje. Szybko się czyta i chce się poznać kolejne strony i rozdziały. Oczywiście jeśli ktoś przebrnie przez początek. 


"Pojawił się tylko jeden problem: nie wierzyła w drugą szansę. Nie istniały żadne możliwości na nowe życie. Dlatego powinna porzucić rozważania o bransolecie i niewiarygodnej ofercie. Ale nie mogła."


Główna bohaterka niestety zupełnie nie zachowuje się na swój wiek i na miarę sytuacji życiowej w jakiej się znajduje. Kojarzyła mi się z rozchwianą emocjonalnie nastolatką, która nie wie czego chce. Myślę, że książka wyszłaby lepiej, gdyby Laureen rzeczywiście była nastolatką. A tak, gdy czytamy o 30-letniej kobiecie, która zachowuje się jak osiemnastolatka, to wiecie - nie jest to zbyt prawdziwe. Krótko mówiąc Laureen mnie nieco irytowała i raczej nie zyskała mojej sympatii. Czasami rzeczywiście jej kibicowałam i z niecierpliwością śledziłam jej losy, a czasami narzekałam na jej głupotę. Jednak świat nie kończy się tylko na głównej bohaterce. Mamy tutaj sporo Zaprzysiężonych, czyli oczywiście Sigarr, którego naprawdę udało mi się polubić. Co on widzi w Laureen - nie wiem, ale ogólnie jest ciekawym bohaterem i zachowuje się o wiele bardziej racjonalnie (też jeśli chodzi o romans). Polubiłam Nancy i Elifa. O pozostałych na razie niewiele wiemy. Mamy tutaj jeszcze dwóch bohaterów, których historia pozornie nie ma związku z fabułą, ale oczywiście na końcu wszystko się wyjaśnia. Niewiele o nich wiemy, ale rozdziały z ich udziałem, były ciekawym przerywnikiem od ogólnej fabuły.

Chciałabym jeszcze powiedzieć o rzeczy, która nieco mnie wkurzyła. W całej książce są raptem dwie sceny erotyczne, ale  to sprawia, że pozornie książka młodzieżowa nie pasuje dla tych młodszych czytelników, do których sama się zaliczam, więc omijałam tekst wzrokiem, bo wcześniej nie wiedziałam na co się piszę. Uważam, że te sceny były zupełnie zbędne, wklejone w akcję na siłę, a bez nich nic by się nie stało, a nawet miałabym lepsze zdanie o tej książce. Ale może to tylko ja ;)

Styl autorki jest ciekawy. Prowadzi ona dwa rodzaje narracji: czasami pierwszoosobową, a czasami trzecioosobowa z perspektywy różnych bohaterów. Momentami nie mogłam się połapać kto teraz opowiada nam historię, ale nie jest to wielki minus. Pojawiło się parę zgrzytów i nielogicznych rozwiązań, ale ogólnie Alicja Wlazło bardzo dobrze poradziła sobie z poprowadzeniem fabuły. Pisze lekko i ładnie opisuje sytuacje i miejsca.  

Wydaje mi się, że widać, że to debiut. Ale wbrew pozorom bardzo dobry i udany debiut. Początek zupełnie nie przypadł mi do gustu, ale gdy przez niego przebrnęłam fabuła bardzo mnie zaciekawiła i wciągnęła. Mimo paru minusów, książka mi się spodobała i chętnie sięgnę po kolejne tomy!

Ocena: 7/10


Za egzemplarz książki dziękuję autorce - Alicji Wlazło :)

Czytaj dalej »

Moje pierwsze (ale nie ostatnie) Targi Książki, czyli relacja z WTK 2018!

sobota, 26 maja 2018

Jak możecie wiedzieć z Instagrama lub Facebook'a 19 maja w sobotę byłam na Warszawskich Targach Książki. Były to moje pierwsze targi i zdecydowanie bardzo udane!


Przed Targami, patrząc na listę autorów, którzy zamierzali się tam zjawić widziałam wiele interesujących mnie nazwisk - jednak problem był w tym, że akurat książek tych autorów na własność nie miałam, więc nie mogłam ich dać do podpisu. Dlatego moje targi były nastawione na kupowanie! Zaplanowałam sobie, że kupię 5 książek i tak też zrobiłam :D (Więc brawa dla mnie!)
Na samym początku byłam u Alwyn Hamilton. Bardzo chciałam do niej pójść i bardzo mi na tym  zależało. bo chciałam kupić Duchy Rebelii (które można było zdobyć przedpremierowo) oraz zdobyć autograf i spotkać samą autorkę :D Kolejka była niewyobrażalnie ogromna! I niestety wiem, że wszystkim, którzy tam stali zależało na tym tak samo, jak mi. Cudem dostałam się do Alwyn, w ostatnich minutach jej bycia na stadionie (a do tego troszkę wydłużono jej czas - inaczej bym nie zdążyła). Niestety uważam, że była to wina organizatorów. Wiele osób, które stały 3 godziny w kolejce nie miały możliwości zdobycia autografu. Zauważyłam, że na samym początku autorka rozmawiała z każdym przez 2 minuty, następnie podpisywała książkę (lub książki) i jeszcze robiono z nią zdjęcie. Pod koniec wyglądało to zupełnie inaczej, bo każdy mógł tylko podejść, wziąć autograf i odejść, żeby jak najwięcej osób zdążyło. Jednak widząc takie zainteresowanie organizatorzy mogli przewidzieć tę sytuację i od początku bardziej przyspieszyć podpisywanie książek. Na szczęście mi się udało i jestem niezmiernie szczęśliwa! :D Przechodząc do mojego spotkania z autorką - od początku bałam się, że całkowicie zapomnę angielskiego i wyjdę na kretynkę, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca, może też dlatego, że nie miałam możliwości odbycia dłuższej rozmowy :D Jednak Alwyn Hamilton była bardzo miła i  do każdego się uśmiechała :)






Udało mi się również spotkać z Justyną Drzewicką - autorką Niepowszednich i zakupiłam wszystkie 3 tomy! Mam nadzieję, że dalsze przygody bohaterów mi się spodobają :) Pani Justyna również była bardzo miła, porozmawiałam sobie z nią chwilkę, a nawet kojarzyła mojego bloga (dzięki mojemu udziałowi w book tourze z Niepowszednimi :D). Zrobiłam sobie z nią zdjęcie, ale niestety coś nie wyszło i nie mam go na telefonie (musiałam coś gdzieś źle kliknąć niestety), ale dzięki temu będzie kolejna okazja do spotkania! :D










Na koniec targów byłam na spotkaniu z Martą Kisiel. Kupiłam jej najnowszą książkę Toń, która również została przez nią podpisana, przypieczętowana i dostałam również woreczek z zawieszką zegarkiem! Nie mogę się doczekać aż zabiorę się za tę książkę, bo zapowiada się wspaniale! 





Na Targach udało mi się po raz pierwszy spotkać z dwiema koleżankami po fachu: Darią (KittyAilla) i Patrycją (Meredith) :D Dziękuję Wam dziewczyny za spotkanie! Było cudownie, świetnie się bawiłam i bardzo się cieszę, że mogłam Was poznać! Mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo okazji do kolejnych spotkań! :)
Podsumowując Warszawskie Targi Książki uważam za bardzo udane! Kupiłam 5 książek, których przeczytania nie mogę się doczekać, spotkałam niesamowite osoby i udało mi się zdobyć kilka autografów. Na całym stadionie było bardzo dużo ludzi i chociaż przeciskanie się w tłumie było trochę męczące, bardzo pozytywnie mnie nastroiło - tyle Polaków czyta książki! Zdecydowanie świetnie się bawiłam i jestem pewna, że w następnych latach również będę na Targach! A może nawet na Pyrkonie (jeśli nie będzie to w tym samym terminie jak w tym roku, co było trochę kiepskie... :/). 

Wszystkim książkoholikom polecam to wydarzenie! Świetna zabawa, miliony książek, emocje związane z poznawaniem autorów i spotkaniami z przyjaciółmi! Dziękuję wszystkim!

Czytaj dalej »

Jeżycjada #22: Ciotka Zgryzotka - Małgorzata Musierowicz

piątek, 18 maja 2018

Zaczytana w fantastyce czytająca Musierowicz? Czy coś takiego w ogóle ma rację bytu? Toż to obyczajówka i romans, bez cienia fantastyki, mojego ulubionego gatunku. Ja zaczytująca się w Jeżycjadzie? To paradoks, absurd i groteska! :D A jednak! Jeśli śledzicie już od jakiegoś czasu mojego bloga wiecie, że Jeżycjada ma pewne miejsce w moim sercu i zawsze będzie je mieć! Ja zawsze stroniłam od takich książek i unikałam ich szerokim łukiem, ale pani Musierowicz udało się mnie oczarować! <3





Tytuł: Ciotka Zgryzotka
Autor: Małgorzata Musierowicz
Tłumaczenie: -
Seria: Jeżycjada
Wydawnictwo: Akapit Press
Liczba stron: 306
Poprzednia część: Feblik
Następna część: Chucherko

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Literatura polska
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 1,5 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ


Nora to córka Patrycji i Florka Górskich. Na koniec wakacji wyjeżdża do domku swojej ciotki Idy, potocznie nazywanym Ruinką, gdyż ciocia robi tam wielki remont. Nora pragnie odpocząć od swoich wiecznie niezadowolonych rodziców. Na miejscu okazuje się, że niechcący utopiła komórkę ciotki w kuble, a swoją zgubiła w pokrzywach. Dodatkowo wydaje jej się, że ktoś ją śledzi. Oprócz perypetii nastoletniej dziewczyny śledzimy przygotowania do przybycia kolejnego dziecka w rodzinie - Agi i Ignasia oraz do ślubu Doroty i Józka. Zdecydowanie emocji jest wiele, a bohaterowie wcale łatwo nie mają. 

Na tę recenzję mam pewien pomysł, bo gdybym chciała napisać zwykłą opinię, podzieloną na akapity o fabule, bohaterach i stylu autorki to recenzja byłaby bardzo krótka. Myślę, że jako bohaterów scharakteryzuję tylko tych nowych, o stylu rozwodzić się nie będę, natomiast o fabule powiem najwyżej kilka zdań. Postanowiłam, że samą Ciotkę Zgryzotkę opiszę w jednym akapicie, a reszta będzie poświęcona ogólnie Jeżycjadzie. Bo chciałabym Was zachęcić do sięgnięcia po nią!

Uważam, że Ciotka Zgryzotka to bardzo miła część Jeżycjady. Nie jest najlepsza, nie jest najciekawsza i nie jest wspaniała, ale bardzo przyjemna. Zdecydowanie miło było powrócić do rodzinki Borejko i powspominać razem z nimi różne sytuacje. Na początku zupełnie nie pamiętałam kto jest kto, kto jest z kim i jak mają na imię ich dzieci, ale powoli wszystko się wyjaśniło i przypomniało. Ta część opowiada historię piętnastoletniej Nory. To dziewczyna, która dopiero uczy się wielu rzeczy, nie rozumie zachowania swoich rodziców, a szczególnie ojca, który strofując ją i przywołując do porządku, tylko się o nią martwi i chroni. Nora postanawia sobie, że nigdy się nie zakocha, ale jak można się domyślić, dzieje się zupełnie odwrotnie. Mamy tutaj dwóch chłopców - jeden, przystojny, który bardzo się dziewczynie podoba, lecz ona jest dla niego zupełnie obojętna, i drugi, który właśnie jest w Norze zakochany, ale za to ona nie bardzo się nim interesuje. Wątek miłosny ma małą formę trójkąta, ale zdecydowanie nie jest podobny do tych ze znanych nam młodzieżówek. Nora wie czego chce i zdaje sobie sprawę, że miłość to nie jest zakochanie od pierwszego wejrzenia. Bardzo ją polubiłam, jak również Podeszwę. W przeciwieństwie do Gaudentego. Zdecydowanie ciekawym elementem całej książki jest wesele Dorotki i Józinka. Zjeżdża się cała rodzina, a czytelnik może sobie przypomnieć i powspominać przygody każdego z nich. 

To chyba tyle, jeśli chodzi o tę część. Ogólnie bardzo mi się podobała i przyjemnie było wrócić do tej rodzinnej atmosfery tej serii :)

Ocena: 8/10


Teraz postawię pytanie, na które w kilku punktach postaram się odpowiedzieć.
Dlaczego warto przeczytać Jeżycjadę?

1. Zmiany czasów i pokoleń. 
Jeżycjada ma swój początek w czasach PRL-u, a akcja teraźniejszych tomów to już XXI w. (w przypadku Ciotki Zgryzotki jest to 2017 r.). Ten przedział czasowy idealnie odzwierciadla to, jak bardzo zmieniły się czasy w których żyjemy. Można też zauważyć różnicę w mentalności ludzi, w dorastającej młodzieży. To, jak bardzo postęp elektroniki, komputery, telefony komórkowe zmieniły świat. Pierwsze tomy opowiadają o dzieciństwie bohaterek (mówię tutaj o czterech siostrach Borejko: Gabrysi, Idzie, Natalii i Patrycji), które aktualnie już są dorosłe i mają swoje dzieci, a nawet wnuki. Niesamowite jak ten czas leci i miło jest przyglądać się życiu tych bohaterów od samego początku do dnia dzisiejszego.

2. Rodzinna atmosfera.
W Jeżycjadzie panuje taka wspaniała, ciepła, rodzinna atmosfera. Momentami czujemy się tak, jakbyśmy należeli do ich rodziny. Naprawdę książki czyta się wspaniale, właśnie dzięki temu klimatowi, atmosferze i miłości jaka otacza wszystkich bohaterów.

3. Wyraziści bohaterowie.
Mimo mnogości i dużej liczby postaci (a rodzina cały czas się powiększa) każdy z nich jest inny. Obserwujemy zachowania, perypetie i dorastanie każdego bohatera. Nie ma powtarzalności czy schematów jeśli chodzi o kreację bohaterów. Są to prawdziwe postacie, z wadami, zaletami i indywidualnym charakterem.

4. Listy!
Uwielbiam czytać jeżycjadowe listy! Kiedyś listy - teraz maile, ale dalej tak samo zabawne i ciekawe. Najwięcej możemy zaobserwować korespondencji między czterema siostrami. Widzimy też w tym momencie ich różnorodność i gdy zaczynami czytać wiemy już kto daną wiadomość pisze. Naprawdę, listy to jedna z najlepszych rzeczy w Jeżycjadzie!

5. Mądre przesłanie dla młodzieży.
Chcę jeszcze powiedzieć (napisać!) o mądrych wartościach, jakie można z lektury tych książek wynieść. Autorka skupia się na młodzieży i na problemach dorastających nastolatków. Zdecydowanie seria ukazuje elementarne wartości, ponadczasowe i niezmienne na przestrzeni lat.


Na zakończenie powiem tyle - sięgając po pierwszą część Jeżycjady nie sądziłam, że OBYCZAJÓWKA tak mnie wciągnie. Zdecydowanie uwielbiam tę serię i będę czytała każde kolejne tomy! Więc tak - zaczytana w fantastyce czasami zmienia się w zaczytaną w obyczajówkach i jest to możliwe! Jednak to chyba tylko Musierowicz tak do mnie trafia :D


Kto będzie jutro (w sobotę) na WTK? Jeśli mielibyście ochotę się spotkać to dajcie znać :D
Czytaj dalej »

Wyścig śmierci - Maggie Stiefvater

niedziela, 13 maja 2018

Po tygodniowej przerwie wracam do Was z kolejną recenzją. Ostatni tydzień był dla mnie dość ciężki stąd ta mała aktywność wszędzie, ale postaram się to jakoś poprawić... ;)

O Maggie Stiefvater słyszałam wiele pozytywnych opinii. Jednak jej książka, którą miałam okazję przeczytać jako pierwszą, czyli Król kruków, niezbyt przypadła mi do gustu. Mimo to postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę i przeczytać Wyścig śmierci. Czy była to dobra decyzja? Jak najbardziej!








Tytuł: Wyścig śmierci
Autor: Maggie Stiefvater
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Seria: -
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 492

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Kitty's Reading Challenge: Jednotomówka
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: +3,1 cm
Więcej informacji o wyzwaniach TUTAJ



Puck Connolly mieszka na wyspie, na której co roku odbywa się przerażający Wyścig Skorpiona. Uczestnicy ścigają się na niebezpiecznych koniach wodnych, by zdobyć wysoką nagrodę pieniężną. Wielu z nich niestety ginie. Puck nie ma wyboru - musi wystartować w wyścigu, bo jej rodzina nie ma już pieniędzy na życie. Jednak wszystko wydaje się być nie tak. Puck jest pierwszą dziewczyną w historii, która bierze udział w wyścigu i nie jest to mile widziane przez innych uczestników i mieszkańców wyspy. Dziewczyna ma jednak wsparcie w Seanie Kendricku - miłośniku koni i czterokrotnym zwycięzcy. Kto wygra, a kto poniesie straty?


Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje.


Na samym początku muszę przyznać, że pomysł jak najbardziej na plus i bardzo mi się spodobał. Konie wodne, czyli (jak dowiadujemy się z końcowego wyjaśnienia od autorki) nawiązanie do legendy o tych stworzeniach. Pierwszy raz w ogóle o czymś takim słyszałam, ale ciekawe było dla mnie poznawanie natury tych koni i sposób ich ujarzmiania. Sam początek jakoś mi się dłużył. Zanim akcja rozwinęła się na dobre, przez pierwszych 100 stron trochę się nudziłam i nie czytałam z takim zapałem, jak później. Nie miałam też wtedy zbyt wiele czasu na czytanie, więc może dlatego tak mi się wydawało. Wyspa, na której mieszkali bohaterowie była bardzo dobrze opisana. Mogliśmy zobaczyć dwie postawy wobec tego miejsca - sentymentalne nastawienie Puck, która miała z wyspą wiele wspomnień i nie wyobrażała sobie jej opuścić i postawa jej brata, który się tam po prostu dusił, marzył, żeby stamtąd wyjechać i zacząć życie gdzieś indziej. Dobrze było pokazane życie mieszkańców, to, że każdy każdego znał, taka rodzinna atmosfera, ale nie zabrakło też nieporozumień i walki o swoje.

Najgorsze było dla mnie oczekiwanie na ten cały wyścig. Bo wiecie, ja sięgając po tę książkę spodziewałam się, że ten wyścig to od razu się zacznie i będzie bardziej opisywany jego przebieg, jakieś zagrywki, utarczki między uczestnikami. Myślałam po prostu, że ten wyścig będzie dłuższy i bardziej złożony. Natomiast okazało się, że praktycznie cała książka to są przygotowania, plany, ćwiczenia, różne ceremonie, rozwój wątku miłosnego, o którym za chwilę i po prostu opowieść o życiu mieszkańców na wyspie. Sam wyścig zaczął się pod koniec i trwał może 2 rozdziały? Na tym elemencie troszkę się zawiodłam, bo spodziewałam się właśnie jakiegoś takiego emocjonalnego wyścigu i bardziej złożonego, bo w końcu to wyścig śmierci - myślałam, że będzie więcej przeszkód i niebezpieczeństw, a tak naprawdę niebezpieczeństwo stanowiły jedynie konie wodne, a wyścig polegał na jak najszybszym dotarciu do mety. Nie mówię, że książka przez to mi się nie podobała. Nie, wręcz przeciwnie, ciekawe było poznawanie tych wszystkich zwyczajów, przyglądanie się przygotowaniom, ale po prostu myślałam, że to będzie wyglądać inaczej, stąd to małe rozczarowanie.


Mama mówiła, że pewne rzeczy nie dzieją się bez powodu, że czasami przeszkody są po to, żeby powstrzymać nas przed popełnianiem głupstw. Często mi to powtarzała. Ale kiedy powiedziała to samo Gabe’owi, tata wytłumaczył mu, że czasami to po prostu znak, że trzeba się bardziej postarać.


Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, każdy coś w sobie ma i każdemu kibicowałam. Główna bohaterka jest na pewno odważna - tego nie można jej odmówić. Ale momentami była za odważna. W sensie podejmowała się jakiegoś niebezpiecznego zadania, wierząc, że jej się uda, chociaż szanse na to były bardzo, bardzo nikłe. Z jednej strony była to trochę naiwność, z drugiej duża odwaga i determinacja w dążeniu do celu. Jednak nie wszystko jej się udawało, co pokazuje prawdziwość postaci. Sean jest wspaniałym bohaterem. Jego miłość do koni i więź z nimi była naprawdę wspaniale opisana. I ta ostatnia scena <3 Zdecydowanie inteligenta, odważna i indywidualna postać. Bracia Puck, to dwa bardzo różne charaktery. Gabe, który nie potrafi poradzić sobie z odpowiedzialnością, więc ucieka od wszelkiego kontaktu z rodzeństwem i Finn, który jest bardzo wrażliwy, zamknięty w sobie i cichy. Podobała mi się kreacja Mutta, lekko psychopatycznego chłopaka, którego zachowanie nie zawsze rozumiałam, ale zdecydowanie jego postać miała bardzo indywidualny charakter. Wszyscy bohaterowie, i główni, i poboczni, są naprawdę dobrze wykreowani.

Wątek miłosny, który jest oczywiście przewidywalny, ale również taki uroczy. Bohaterowie na początku nie mogą pojąć jakie uczucie jest między nimi, co to oznacza i czego ta druga osoba oczekuje. Bardzo ciekawa i przyjemna relacja między dwójką młodych osób. Do tego wcale nie przyćmiewa głównych wydarzeń, mimo, że jest to dość istotny element całości.



- Nie zamierzam być twoim słabym punktem.
Teraz patrzy na mnie.
- Na to już za późno, Puck.


Styl autorki jest lekki, prosty i przyjemny w odbiorze. Tak jak w Królu kruków niezbyt przypadł mi do gustu, tak tutaj miałam wrażenie, że książka jest napisana przez zupełnie inną osobę. Pani Stiefvater wszystko dobrze opisuje, dzięki czemu nie jesteśmy pogubieni w całej historii, dziejach koni wodnych i wyspy, a wszystko jest jasne i klarowne.

Podsumowując, zdecydowanie było to udane spotkanie z tą autorką. Cieszę się, że dałam jej szansę i teraz wiem, że naprawdę potrafi dobrze pisać. Może Król kruków nie przypadł mi do gustu, ale Wyścig śmierci naprawdę nadrabia straty. Miła, przyjemna i ciekawa historia, którą bardzo wszystkim polecam! :)

Ocena: 8/10

Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Uroboros! :)



Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia