Finał Szklanego tronu! Każdy z nas spodziewał się czegoś niesamowitego, czegoś genialnego i wbijającego w fotel! Czy Maas podołała zadaniu i godnie zakończyła tę serię?
Z racji tego, że jest to już tom szósty całej serii w recenzji mogą pojawić się spoilery do tomów poprzednich. Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał tej serii, a ma ją w planach, to zachęcam do odwiedzenia zakładki "Recenzje" i przeczytanie moich opinii o poprzednich tomach :)
OSOBY, KTÓRE NIE CZYTAŁY SERII, A MAJĄ JĄ W PLANACH ZAPRASZAM NA KONIEC RECENZJI DO PODSUMOWANIA CAŁEJ SERII - TAM NIE MA ŻADNYCH SPOILERÓW :)
OSOBY, KTÓRE NIE CZYTAŁY SERII, A MAJĄ JĄ W PLANACH ZAPRASZAM NA KONIEC RECENZJI DO PODSUMOWANIA CAŁEJ SERII - TAM NIE MA ŻADNYCH SPOILERÓW :)
Do samego Królestwa popiołów w recenzji nie ma spoilerów! (są zamazane, by nie walnąć komuś spoilerem w twarz, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie napisać o kilku scenach)
Tytuł: Królestwo popiołów (Część I i II)
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Seria: Szklany tron
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 734 + 510
Poprzednia część: Imperium burz
Następna część: -
Przeczytam tyle ile mam wzrostu: 4,5 cm + 3,7 cm
"Dawno, dawno temu w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo..."
Jeśli to czytacie to prawdopodobnie wiecie, co stało się na końcu Imperium burz. Według mnie było to bardzo zaskakujące zaskoczenie, co tylko wzmacniało moją ciekawość do tego tomu. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, z drugiej, tak bardzo nie chciałam kończyć mojej ukochanej serii i żegnać się z ulubionymi bohaterami. Wiecie jak to jest - koniec serii, tutaj wszystko się okaże, zostaną rozwiązane wszystkie wątki i wreszcie będziemy mogli się dowiedzieć jak przebiegnie ta ostateczna bitwa, więc emocje są naprawdę duże. Dla nikogo nie będzie to żadnym zaskoczeniem, że powiem, że Królestwo popiołów zostało podzielone na dwie części. Pierwsza ma ponad 700 stron. Nie ma tutaj szybkiej akcji, bo to dopiero wprowadzenie do tych końcowych wydarzeń. Druga część jest o wiele bardziej emocjonująca, dużo więcej się dzieje i sprawia to, że nie możemy oderwać się od czytania. Ogólnie książka bardzo mnie wciągnęła i całe Królestwo popiołów przeczytałam chyba w dwa dni (i noce :P). Mamy tutaj rozdziały z pięciu perspektyw i postanowiłam, że najłatwiej będzie, gdy po kolei omówię każdą z nich i bohaterów, którzy w nich występują.
Pierwsza perspektywa to wątek Aelin. Przebywa ona w Doranelle i jest torturowana przez jednego ze sług Maeve. Nie było tych rozdziałów dużo i gdy czytałam o innych bohaterach często zastanawiałam się 'kiedy wreszcie będzie ta Aelin!', bo w końcu to ona jest główną postacią. Jeśli chodzi o same sceny tortur to muszę przyznać, że wzbudzały we mnie bardzo negatywne emocje. Nie chodzi o to, że mi się nie podobały, a po prostu było mi przykro czytać o jej cierpieniu. Natomiast zupełnie nie podobała mi się jedna ze scen [SPOILER], czyli moment kiedy Aelin uciekała z Doranelle. Było to dla mnie jakieś takie nierzeczywiste, że po takich torturach nagle była w stanie biec taki kawał drogi z pogrzebaczem (?) w rękach... Według mnie, ciekawym elementem był również ten mrugający kod, który Aelin wypracowała z Fenrysem, podobało mi się to.[KONIEC SPOILERA]. Lubię postać Fenrysa, który wspierał Aelin w tych strasznych chwilach. Momentami było to bardzo wzruszające. Może jeszcze kilka słów, o Aelin, która dla wielu z Was jest irytującą postacią. Ja zawsze starałam się przymykać oko na jej wady i, mimo, że w tym tomie, zirytowały mnie jej niektóre decyzje, nadal jestem zwolenniczką tej postaci i uwielbiam jej intrygi i sposób bycia.
"Śmierć była jej klątwą, jej darem i jej przyjacielem od wielu długich lat. Cieszyła się, że znów może się z nią spotkać w blasku złocistego, porannego słońca."
Kolejna grupa osób to poszukiwacze Aelin, którzy na czele z Rowanem próbują ją znaleźć. Mamy tutaj przede wszystkim wątek Elide i Lorcana, który naprawdę bardzo lubię i z chęcią o nim czytałam. Według mnie jest to najlepszy wątek miłosny z całej tej serii. Może dlatego, że nie jest aż tak bardzo przewidywalny, jak reszta, a to, że bohaterowie się w sobie zakochali jest wyrzeczeniem z obu stron. Oboje są zupełnie inni, ale ich relacja pięknie się rozwija. Z ich udziałem jest jedna z moich ulubionych scen, [SPOILER], gdzie Elide wyruszyła w samobójczą wyprawę na koniu po rannego Lorcana. Podczas czytania tej sceny towarzyszyły mi wielkie emocje i bardzo mi się ten moment podobał. [KONIEC SPOILERA]. W wyprawie poszukiwawczej wzięli także udział Gavriel, którego w sumie w całej książce było bardzo mało, oprócz jego wątku ojcostwa. Trzeba też powiedzieć o samej postaci Rowana, którego do tej pory uwielbiałam, a tutaj jest zła na Maas za to, jak poprowadziła tę postać. Miałam wrażenie, że Rowan stracił swój dawny blask i był tutaj tylko po to, żeby być, ratować i wspierać Aelin.
Następnym wątkiem są wiedźmy, a raczej Trzynastka dowodzona przez Manon, które mają za zadanie zjednoczyć wszystkie wiedźmy i Krochan do wspólnej walki. Muszę Wam powiedzieć, że zawsze lubiłam Manon i wątek wiedźm i tutaj też bardzo lubiłam czytać tę perspektywę. W pamięć zapadła mi jedna ze scen, przy której bardzo się wzruszyłam, ale myślę, że nie muszę nikomu, kto czytał książkę tłumaczyć, która scena z udziałem wiedźm mnie wzruszyła, więc obejdzie się bez spoilera. Manon bardzo lubiłam od samego początku, gdy (bodajże w trzeciej części) pojawił się jej wątek i dalej była jedną z moich ulubionych bohaterek w tej serii. Wraz z wiedźmami jest również Dorian - bohater, który podczas całej serii przeszedł chyba największą przemianę ze wszystkich postaci. Stał się naprawdę dojrzałym i inteligentnym mężczyzną, a jego pomysły mnie zaskakiwały. Zdecydowanie bardzo udana postać z bardzo rozbudowanym charakterem.
Mamy też oczywiście perspektywę z dworu Terrasenu, gdzie Aedion, Lysandra i inni dostojnicy Terrasenu przygotowują się do wojny z siłami Erawana. Jest to dość smutny wątek, bo przedstawia to najokrutniejsze oblicze tej wojny, gdzie ludzie po prostu idą na śmierć, a sami głównodowodzący nie mogą z tym nic zrobić. Szczerze mówiąc, nie jestem fanką wątku miłosnego między Aedionem i Lysandrą. Jak zawsze uwielbiałam Aediona, tak w tym tomie mnie nieco denerwował. Lysandrę nadal bardzo lubiłam, natomiast ten romans był dla mnie strasznie przewidywalny i taki powtarzalny. Ogólnie rzecz biorąc, nie da się ukryć, że Maas jest nieco schematyczna, szczególnie w wątkach romantycznych.
Już ostatnią perspektywą jaką chcę Wam opisać jest ekipa z Wieży Świtu, czyli przybywająca na ratunek armia z Południa oraz Chaol i Yrene. Te postacie zdecydowanie zyskały moją sympatię we wspomnianej książce i nadal bardzo chętnie o nich czytałam. Jestem natomiast zawiedziona tym, ze autorka zupełnie pominęła postać Nesryn, która w całym Królestwie popiołów ma zaledwie dwa albo trzy rozdziały. Nie to, żebym była wielką miłośniczką Nesryn, ale tak po prostu się nie robi, zwłaszcza, że w Wieży Świtu Nesryn grała jedną z głównych ról.
Oczywiście wszystkie te wątki, w kulminacyjnym momencie się ze sobą łączą, bohaterowie się ze sobą spotykają i często są to bardzo miłe i wzruszające spotkania. Tym sposobem mniej więcej omówiłam fabułę oraz bohaterów, bo napisałam o wszystkich, o których chciałam. Poruszę jeszcze wątki bitewne, bo skoro jest to wojna to tych bitew jest naprawdę sporo, a czasem wydawało mi się wręcz tego za wiele. Myślę jednak, że te sceny zostały napisane bardzo dobrze oraz nie brakuje w nich emocji i napięcia. Trzeba też przyznać, że w całej książce jest sporo scen, które są po prostu niepotrzebne i nic by się nie stało, gdyby Maas po prostu je usunęła. Nie zmieniłoby to nic w fabule, a zaoszczędziłoby nieco irytacji i znudzenia.
Samo zakończenie mi osobiście się podobało i właśnie takiej końcówki oczekiwałam. Jest one nieco przesłodzone, ale ja właśnie chciałam, by w ten sposób się to zakończyło. Mimo wszystko Maas nie boi się uśmiercić niektórych postaci, a przede wszystkim na każdym z bohaterów zostają niezagojone blizny i rany, z którymi muszą zmierzyć się po tej morderczej wojnie. Jeśli chodzi o Króleswto popiołów, to słyszałam dużo opinii, że Maas zepsuła ten tom. Ja jednak jestem przeciwnego zdania, bo książkę czytało mi się świetnie. Nie jest ona bez wad, ale myślę, że jest w miarę dobrym zakończeniem całego Szklanego tronu. Ocena nie mogłaby być inna <3
Ocena: 10/10
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
PODSUMOWANIE CAŁEJ SERII (BEZ SPOILERÓW)
Wiecie, że ja jestem wielką fanką Maas, a przede wszystkim Szklanego tronu. Dwory także czytałam i bardzo mi się podobały, ale to jednak ST zajmuje pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu. Zaczęło się bardzo niepozornie, bo mam wrażenie, że pierwsza część była tylko niezłą młodzieżówką do przeczytania na raz. Z każdym kolejnym tomem moje nastawienie do tej serii się zmieniało, a pokochałam go całkowicie około trzeciej części, a potem było już tylko lepiej! Maas przede wszystkim tworzy wspaniałych bohaterów, z którymi mocno się zżyłam i bardzo nie chciałam ich opuszczać. Są to jedni z moich ulubionych bohaterów książkowych. W całej serii nie brakuje wszelkiej maści błędów logicznych, dziwnych czy niepotrzebnych scen, ale myślę, że gdy przymknie się na to oko, można czytać Szklany tron z wielką przyjemnością. Sarah J. Maas stworzyła świetne uniwersum, bardzo złożoną i dopracowaną fabułę oraz wspaniałych bohaterów. Czego chcieć więcej? Ja jestem zachwycona i uwielbiam tę serię i z całego serca ją Wam polecam <3
A Wy czytaliście Szklany tron? Lubicie czy jednak niekoniecznie? A może wolicie Dwory albo dopiero planujecie sięgnąć po książki tej autorki? Koniecznie napiszcie w komentarzach!
Z tej serii czytałam wyłącznie "Szklany teon", którego... nie cierpię. :p W wielu miejscach brakowało tam logiki, główna bohaterka (Celaena? czy jak jej tam było) wydała mi się kolejną fatalnie wykreowaną Mary Sue, fabularnie również było sporo dziur i nieścisłości. No, zdecydowanie byłam na nie! Zresztą podobnie było w przypadku innej książki autorki, ze wspomnianej serii Dworów, czyli "Dwór Cierni i Róż". No tego nie da się czytać i kompletnie nie rozumiem zachwytów innych ludzi nas tymi seriami. :p Chociaż wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości, większość osób jednak lubi literaturę Maas, do której ja się całkowicie zraziłam.
OdpowiedzUsuńA ja kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy tak bardzo nie cierpią Maas xD Ale o gustach się nie dyskutuje :P Szkoda, że się zraziłaś...
UsuńTrochę żałuję, że chyba nie zachowały się moje recenzje książek Maas, chociaż może...? Tam na pewno miałam wypunktowane DLACZEGO książki Maas mi się nie podobały. No i jeśli nie o gustach, to o czym dyskutować? ;)
UsuńMam w planach przeczytać całą serie ale czy się uda to zobaczymy hehe
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
MÓJ FACEBOOK
MÓJ INSTAGRAM
Serdecznie polecam :D
UsuńTa seria nie jest wolna od wad i dziwactw, wspomniana przez Ciebie scena z ucieczką też mi nieco zgrzytała, choć osobiście bardziej mnie raziła /spoiler/ scena, w której Elide jest w Dorenelle i spotyka Fae, która po jej ubraniach rozpoznaje, że jest razem z Lorcanem i Rowanem. Ja wiem, że mają lepszy węch, ale jednak to było dziwne /spoiler/. No i również wspomniana przez ciebie scena z ratunkiem też była cudna :D
OdpowiedzUsuńLove this post!
OdpowiedzUsuńRegards.
Codesarrival.com
Dealswithin.com
Promosinn.com
Kocham, ubóstwiam <3
OdpowiedzUsuńNatomiast bawią mnie błędy i niedopowiedzenia :D Np. to jak Dorian ruszył do Morath i zostawił kamienie tak o, pod kamieniem można by powiedzieć :D Również ten bieg Aelin. Mam wrażenie, że na niektóre momenty autorka nie miała pomysłu i stąd się biorą takie niuanse :D
Jestem w trakcie czytania tej serii :)
OdpowiedzUsuń